Dzień 495
Minęło kilka dni od ostatniego posta, a więc czas na napisanie kolejnego z serii "Debilizm ogólnourzędowy". Co prawda jest już dość późno... czyli godzina 24:10, ale nie zrażam się, tylko piszę kolejną historyjkę z serii tragikomedii życia codziennego w urzędach państwowych. Tak więc przypomnę tylko, że nasza seria dotyczy Urzędu Pracy dla osób niepełnosprawnych w Warszawie przy ulicy Ciołka. Jak już wcześniej pisałem, stosowany jest tam perfidny i niezgodny z demokracją przymus pracy... Nawiązując do tematu o przymuszaniu inwalidów z drugą grupą niepełnosprawności do pracy chcę opisać kolejny niezrozumiały i uwłaczający człowieczeństwu przykład na porażające kretyństwo jakim wykazują się pracownicy z wyżej wymienionego Urzędu. Tak więc pewna pracująca tam Pani zażądała od osoby z II grupą inwalidzką aby podjęła pracę w firmie sprzątającej stacje kolejowe metra warszawskiego. Na nic zdały się argumenty o leczeniu i o niezdolności zdrowotnej do tego rodzaju pracy.Bezmyślnie i bez skrupułów wydała skierowanie do tejże firmy i zagroziła wyrzuceniem z szeregów UP,jeśli ta osoba nie podejmie wskazanej pracy. Chcąc nie chcąc... a właściwie nie mając wyboru przymuszana osoba udała się na rozmowę kwalifikacyjną do wskazanego pracodawcy. Usłyszawszy wymienione choroby... na szczęście pracownik zatrudniający wykazał się zrozumieniem i zdrowym rozsądkiem i nie zatrudnił tego inwalidy. Przybił pieczątkę uwierzytelniającą obecność tejże osoby i odesłał do UP. Inwalida posłusznie niesie pismo do kobiety od przymusu aby nie został skreślony z ubezpieczenia medycznego. Stanąwszy oko w oko z bezduszną tyranką, przypomniał sobie, że nie zrobił z tego dokumentu kserokopii na własny użytek. Prosi więc o ksero, deklaruje poniesienie kosztów i.... słyszy: A po co Panu taka kopia. Chcę zachować we własnym archiwum bo jakby u was zaginęła to zostanę na lodzie - odpowiada uprzejmie. Nie pomogły prośby ani tłumaczenia, pani urzędnik zaparła się i nie wydała kserokopii. Zdesperowany inwalida zapytał o zwierzchnika i poszedł ze skargą na pracownicę. Odczekał pod gabinetem kierownika swoje... no i łaskawie został przyjęty. Opowiedział dokładnie w czym rzecz i... usłyszał to samo co w poprzednim pokoju. Słysząc stek idiotyzmów o cennym czasie pracownika UP zbaraniał nasz inwalida i oniemiał z wrażenia. Wkurzony do maksimum zagroził, że nagłośni sprawę w mediach publicznych. Pani kierownik spuściła nieco z tonu. Poinformowała go, że wydadzą mu taką kserokopię jeśli napisze podanie o jej wydanie. Potem UP pośle pocztą... listem poleconym... a jakże, poleconym to ksero,które zainteresowany chciał sam odbić w pokoju sekretariatu i to jeszcze płacąc z własnej kieszeni aby UP broń Boże nie poniósł kosztów za tą wymuszoną kartkę papieru. Ile trzeba zjeść soli żeby zrozumieć mentalność trzymających się gorliwie debilnych przepisów pracowników nie mających zdrowej wyobraźni...? Kiedy wreszcie ktoś dobierze się urzędasom do ich tłustych tyłków i wyda przepis o odpowiedzialności za stanowiska Państwowe, na których króluje głupota z kretynizmem skutkująca wydawaniem szkodliwych i bezsensownych decyzji... Dobranoc.
PRZENIESIONY KOMENTARZ
OdpowiedzUsuńTak, na każdym kroku mamy do czynienia z ludzką bezmyślnością i mówiąc wprost durnotą, bo trudno to inaczej nazwać. Nawet w maleńkiej firmie znajduje się coś co nazywamy KSEROKOPIARKĄ - urządzenie znane od wielu lat i proste w obsłudze. Trudno pojąć, że w instytucji państwowej jest jakikolwiek problem z udostępnieniem tego sprzętu do użytku ogólnego!!!
30 lat temu kiedy rozpoczynałam pracę był dział w mojej firmie nazywany Powielarnią. Zatrudniony w nim był jeden człowiek i odbijał wszystko to, co było do odbicia, dodatkowo opracowywał broszury dla tej instytucji, jak również za odpłatnością robił odbitki dla osób "z miasta". Korzystali i klienci z zewnątrz i firma, bo zarabiała dodatkowo parę złotych, które można było przeznaczyć np. na konserwację maszyn i częściowo na pensję pracownika, bo na każdej takiej odbitce był zysk.
Co stoi na przeszkodzie aby zorganizować taki dział w UP - nie mam pojęcia, bo jestem pewna, że wtedy "cenny czas" pracowników tego urzędu byłby zaoszczędzony i nie odrywali by się oni "niepotrzebnie" od swoich zajęć. Dodatkowo osoby korzystające - chcąc nie chcąc - z wątpliwej "pomocy" tego urzędu w sytuacjach takich jak opisana powyżej mogliby uniknąć stresu i idiotycznej przepychanki.
Poza tym UP z pewnością oszczędziłby pieniądze na ważniejsze sprawy niż wydawanie ich na wysyłkę korespondencji osobom, które same tą kartkę papieru miały ochotę i możliwość odebrać na miejscu - co za brak logiki!!!
Patrząc na to z drugiej strony tzn. przepisów - czyż może istnieć taki przepis, który zabrania osobie zainteresowanej posiadanie kopii dokumentów dot. jej sprawy ?! Przecież ta osoba ma do tego prawo, to dotyczy jej życia i jest tymi dokumentami żywotnie zainteresowana. Poza tym papier, które wręczała w UP dostała w innej firmie do ręki - gdyby to były dokumenty z jakichś powodów poufne to powinny być wysłane pocztą i to za potwierdzeniem odbioru, a i tak w takim przypadku osoba zainteresowana, będąca stroną, powinna dostać kopię tych papierów.
Sądzę, że przeciętnie inteligentnej osobie, posiadającej dajmy na to średnie wykształcenie, nie trzeba takich ewidentnych rzeczy wyjaśniać...a chyba w tym Urzędzie nie zatrudnia się osób bez wykształcenia? A może? - bo jak inaczej wytłumaczyć sobie bezmyślność i irracjonalność tego postępowania? Kto płaci za skutki tak głupich decyzji?
Mogła bym jeszcze ew. zrozumieć, że jakiś pracownik miał gorszy dzień, albo boi się podjęcia samodzielnej decyzji, żeby nie wylecieć z pracy ale .... jeśli "petent" udaje się do zwierzchnika i ten zamiast zareagować w jedyny słuszny i sensowny sposób, również wykazuje brak zdrowego rozsądku - jest to moim zdaniem sytuacja w najwyższym stopniu niebezpieczna i niepokojąca.
Drodzy Czytacze - myślę, że przyszła pora, żeby nie tylko patrzeć i oburzać się na takie zachowania... ale trzeba działać tzn. jednoczyć siły, popierać siebie nawzajem w walce z bezmyślnością, durnotą i bezdusznością. Każdy z nas przecież spotyka się na każdym kroku z takimi sytuacjami i tak często czujemy się wtedy bezradni. Opisujmy je więc i razem starajmy się wyciągnąć konsekwencje wobec Instytucji lub osób, które utrudniają życie tym - których powinny wspierać, którym powinni służyć i co tu dużo mówić z których żyją - bo przecież nawet jeśli te Urzędy są finansowane z budżetu Państwa (tak szumnie to brzmi) - to skąd wziął się ten "Budżet" !!! Przecież to są nasze pieniądze, wszystkich pracujących i płacących składki Polaków, więc najwyższa pora aby były one we właściwy sposób wydawane i mamy prawo tego domagać się i rozliczać tych, którzy uważają się za bezkarnych i stojących ponad prawem.
zamieszczony dn 10 lipca 2010 11:58
Witam wszystkich!
OdpowiedzUsuńBogusiu o idiotycznych decyzjach ludzi pracujących w UP słyszy się na codzień. Ostatnio córka mojej koleżanki z pracy dostała skierowanie z UP na 5-dniowy kurs o możliwości skutecznego znalezienia sobie pracy. Nie pomogły tłumaczenia, że ma 2,5 - letnią córeczkę którą nie ma gdzie zostawić (jest samotną matką). Pani urzędniczka stwierdziła, że ją to nic nie obchodzi bo są żłobki, przedszkola. Kurs miał zacząć się za 4 dni także załatwienie jakiekolwiek opieki graniczyło z cudem. Córka mojej koleżanki została zmuszona chodzić na ten kurs z dzieckiem.
Idiotyzm decyzji podejmowanych przez tych urzędników sięga zenitu.
Uważam, że wszyscy urzędnicy państwowi powinni odpowiadać za swoje decyzje. Może to spowodowałoby,że nie podejmowali by idiotycznych decyzji.
Najgorsze jest to Bogusiu, że urzędnicy w UP to jakaś setna część tych wszystkich biurokratów którzy zamiast ułatwiać życie ludziom dla własnej satysfakcji utrudniają je. Przyszła mi na myśl maksyma - syty głodnego nie zrozumie!!!.
Pozdrawiam i życzę wszystkim aby w ogóle nie spotykali takich pseudo urzędników.
9 lipca 2010 16:11