Jutro jest dzień wigilijny... a po nim Święta Bożego Narodzenia. Z tej to okazji chcę wszystkim moim znajomym, bliskim, wytrwałym czytaczom i tym mniej wytrwałym oraz wszystkim, którzy zajrzą celowo lub przypadkiem na mojego bloga... przesłać najserdeczniejsze życzenia, a więc dużo zdrowia, mądrości, pogody ducha, miłości, zrozumienia, empatii i uśmiechu na każdy dzień. Spokojnych i obfitych Świąt, a także ciekawego i szczęśliwego Nowego Roku 2011 życzę z całego serca...
Bogdan Chmielewski
Link do bloga pt. Poezja, którą da się czytać
Poniżej zamieszczam link do mojego wcześniejszego bloga pt. Poezja, która da się czytać...
http://moja-poezja-proza.blogspot.com
http://moja-poezja-proza.blogspot.com
czwartek, 23 grudnia 2010
niedziela, 19 grudnia 2010
Niedziela 19 grudnia 2010
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia… W domach wzmożone przygotowania i gorączkowe liczenie pieniążków na większe niż zwykle wydatki. Wszelakie banki wręcz prześcigają się w oferowaniu Świątecznych kredytów. Każdy z nich zachwala i zachęca do zaciągania pożyczki, ale nikt nie wspomina nawet jednym słowem o odsetkach, które za tą pożyczkę trzeba będzie spłacać miesiącami. Święta to Święta… Ludzie nie bacząc na własne zasoby finansowe, możliwości i konsekwencje spłaty, biorą te kredyty i kupują choinki, ozdobniki, prezenty dla przyjaciół i najbliższej rodziny, a także duże ilości artykułów spożywczych, ciast, owoców, napojów i alkoholu. No i w pierwszej chwili wszyscy się cieszą i są zadowoleni. Kredytodawcy bo zarabiają na słonych odsetkach, producenci i sprzedawcy na wzmożonych obrotach a więc dużych zyskach i kredytobiorca bo zrobi Święta w pełnym blasku i dostatku. Jednak dla niego sytuacja zmieni się po Nowym Roku… Oto przychodzą raty wraz z wielkimi odsetkami i trzeba je kosztem innych potrzeb spłacić.
W związku z tym ludziska tłumnie nawiedzają wszelkie sklepy spożywcze, monopolowe i hipermarkety. Tam można kupić taniej… a przede wszystkim, cały asortyment i to czego pragniemy w jednym miejscu. Nie da się ukryć, że jest to bardzo wygodne chociaż z cenami nie zawsze jest tak pięknie jak zachęcają wszystkich kupujących reklamy i jakże często nieprawdziwe promocje. Człowiek to dziwna dwunożna istota i jego codzienne zachowania często są niepojęte i wręcz niezrozumiałe. Narzekamy na innych, na obsługę sklepową, na jakość towaru, na rzemieślników, sąsiadów, dozorców domów i wszystko na co narzekać da się. A jak tu nie narzekać jeśli poszczególny człowiek swoimi niestosownymi czynami daje powody do narzekania i niezadowolenia współbraci. Najdziwniejsze z tego całego cyrku kulturalno obyczajowego jest to, że każdy kieruje się egoizmem, każdy oczekuje coraz milszego zachowania, coraz lepszej obsługi i traktowania. Każdy oczekuje uprzejmości, uśmiechu, dobrego i uczciwego doradztwa… a sam zachowuje się jak najbardziej nagannie, wręcz chamsko, nieuprzejmie, niekulturalnie, agresywnie, wulgarnie, lekceważąco i często wręcz irracjonalnie…! Jednym z przykładów na niezrozumiałe zachowanie jest taki oto przykład: Otóż Jednego wieczoru byłem w hipermarkecie X. Po części z myślą o zbliżających się Świętach pojechałem do jednego z nich aby nabyć kilka artykułów spożywczych. Przechodząc, czy jak kto woli przepychając swój wózek zakupowy przez stoisko z owocami południowymi, moją uwagę i wzrok przyciągnęła pewna kobieta w średnim wieku. Była schludnie ubrana, uczesana z przedziałkiem na środku głowy z którego prześwitywały pasemka siwych włosów. Wyglądała normalnie (to znaczy nie wyglądała na osobę bezdomną). Stoi więc ta kobieta przy wielkim koszu pomarańczy i maca badając… (no właśnie co…? ) chyba twardość, lub miękkość, bo na pewno nie dojrzałość ani tym bardziej smak każdego owocu kolejno. Wytrwale ściska i miętosi każdą pomarańczę z osobna… identycznie jak ja damskie piersi i odkłada do kosza nie decydując się na włożenie którejś do swojego zakupowego koszyka. Stoję, patrzę i skręca mnie złość od środka bo po przejściu kilku takich wstrętnych bab, pomarańcze będą się nadawały dla małp w ogrodzie zoologicznym… chociaż widziałem małpy które odrzucały byle jakiej jakości owoce… więc jeśli małpy nie zaakceptują takich wymiętoszonych owoców, cały zapas pójdzie prosto na śmietnik. Wreszcie super klientka zdecydowała się na jeden owoc… to znaczy zaczęła obierać go ze skórki mniej więcej do połowy wysokości. Gdy owoc już udostępnił swój środek ugryzła to co wystawało ponad skórkę i mieląc gębą testuje smak pomarańczy. Minę ma jakąś skrzywioną i niewyraźną więc śmiało zakładam, że owoc nie przypadł jej do smaku… i o dziwo moje założenia się sprawdzają… okropny babsztyl bezceremonialnie wypluwa zmiażdżony zębami miąższ pod kosz z owocami a obraną i nadgryzioną pomarańczę wrzuca do kosza pełnego jeszcze całych cytrusów…! Wstydzę się przyznać co czułem w tym momencie… ale powiem szczerze co o tej obrzydliwej klientce pomyślałem: Otóż pomyślałem, że zaraz do niej doskoczę… złapię za ten głupi łeb… kopnę w zadek tak mocno, że halę sklepową przeleci na wysokości dachu, wypadnie na zewnątrz z wielkim hukiem i zatrzyma się dopiero na odludnym pustkowiu gdzie nie rosną nie tylko pomarańcze… ale żadne inne owoce. Jednak ostatkiem sił własnej woli powstrzymałem swoje agresywne zapędy. Pokiwałem tylko głową z politowaniem i zniesmaczony odszedłem w swoim kierunku. Co tkwi w ludziach, że tak paskudnie się zachowują…? Złość, nienawiść do całej ludzkości, czy też brak podstawowych zasad funkcjonowania w cywilizowanym świecie… a może tak jak w dojrzałym wieku doświadczamy wtórnego analfabetyzmu tak i doznajemy wstecznego rozwoju człowieczeństwa…? Widząc takie obrazki, które wcale nie są sporadyczne ani odosobnione aż boję się przyznać, że należę do naczelnych tego globu…
W związku z tym ludziska tłumnie nawiedzają wszelkie sklepy spożywcze, monopolowe i hipermarkety. Tam można kupić taniej… a przede wszystkim, cały asortyment i to czego pragniemy w jednym miejscu. Nie da się ukryć, że jest to bardzo wygodne chociaż z cenami nie zawsze jest tak pięknie jak zachęcają wszystkich kupujących reklamy i jakże często nieprawdziwe promocje. Człowiek to dziwna dwunożna istota i jego codzienne zachowania często są niepojęte i wręcz niezrozumiałe. Narzekamy na innych, na obsługę sklepową, na jakość towaru, na rzemieślników, sąsiadów, dozorców domów i wszystko na co narzekać da się. A jak tu nie narzekać jeśli poszczególny człowiek swoimi niestosownymi czynami daje powody do narzekania i niezadowolenia współbraci. Najdziwniejsze z tego całego cyrku kulturalno obyczajowego jest to, że każdy kieruje się egoizmem, każdy oczekuje coraz milszego zachowania, coraz lepszej obsługi i traktowania. Każdy oczekuje uprzejmości, uśmiechu, dobrego i uczciwego doradztwa… a sam zachowuje się jak najbardziej nagannie, wręcz chamsko, nieuprzejmie, niekulturalnie, agresywnie, wulgarnie, lekceważąco i często wręcz irracjonalnie…! Jednym z przykładów na niezrozumiałe zachowanie jest taki oto przykład: Otóż Jednego wieczoru byłem w hipermarkecie X. Po części z myślą o zbliżających się Świętach pojechałem do jednego z nich aby nabyć kilka artykułów spożywczych. Przechodząc, czy jak kto woli przepychając swój wózek zakupowy przez stoisko z owocami południowymi, moją uwagę i wzrok przyciągnęła pewna kobieta w średnim wieku. Była schludnie ubrana, uczesana z przedziałkiem na środku głowy z którego prześwitywały pasemka siwych włosów. Wyglądała normalnie (to znaczy nie wyglądała na osobę bezdomną). Stoi więc ta kobieta przy wielkim koszu pomarańczy i maca badając… (no właśnie co…? ) chyba twardość, lub miękkość, bo na pewno nie dojrzałość ani tym bardziej smak każdego owocu kolejno. Wytrwale ściska i miętosi każdą pomarańczę z osobna… identycznie jak ja damskie piersi i odkłada do kosza nie decydując się na włożenie którejś do swojego zakupowego koszyka. Stoję, patrzę i skręca mnie złość od środka bo po przejściu kilku takich wstrętnych bab, pomarańcze będą się nadawały dla małp w ogrodzie zoologicznym… chociaż widziałem małpy które odrzucały byle jakiej jakości owoce… więc jeśli małpy nie zaakceptują takich wymiętoszonych owoców, cały zapas pójdzie prosto na śmietnik. Wreszcie super klientka zdecydowała się na jeden owoc… to znaczy zaczęła obierać go ze skórki mniej więcej do połowy wysokości. Gdy owoc już udostępnił swój środek ugryzła to co wystawało ponad skórkę i mieląc gębą testuje smak pomarańczy. Minę ma jakąś skrzywioną i niewyraźną więc śmiało zakładam, że owoc nie przypadł jej do smaku… i o dziwo moje założenia się sprawdzają… okropny babsztyl bezceremonialnie wypluwa zmiażdżony zębami miąższ pod kosz z owocami a obraną i nadgryzioną pomarańczę wrzuca do kosza pełnego jeszcze całych cytrusów…! Wstydzę się przyznać co czułem w tym momencie… ale powiem szczerze co o tej obrzydliwej klientce pomyślałem: Otóż pomyślałem, że zaraz do niej doskoczę… złapię za ten głupi łeb… kopnę w zadek tak mocno, że halę sklepową przeleci na wysokości dachu, wypadnie na zewnątrz z wielkim hukiem i zatrzyma się dopiero na odludnym pustkowiu gdzie nie rosną nie tylko pomarańcze… ale żadne inne owoce. Jednak ostatkiem sił własnej woli powstrzymałem swoje agresywne zapędy. Pokiwałem tylko głową z politowaniem i zniesmaczony odszedłem w swoim kierunku. Co tkwi w ludziach, że tak paskudnie się zachowują…? Złość, nienawiść do całej ludzkości, czy też brak podstawowych zasad funkcjonowania w cywilizowanym świecie… a może tak jak w dojrzałym wieku doświadczamy wtórnego analfabetyzmu tak i doznajemy wstecznego rozwoju człowieczeństwa…? Widząc takie obrazki, które wcale nie są sporadyczne ani odosobnione aż boję się przyznać, że należę do naczelnych tego globu…
czwartek, 9 grudnia 2010
Czwartek 09 grudnia 2010
Ach ta zima.
Teoretycznie jeszcze zimy nie ma. Zacznie się dopiero 21 grudnia tego roku. Co prawda pokazała już swoje prawdziwe oblicze i kilka dni dawała się we znaki wszystkim służbom miejskim, kierowcom i tym, którzy nie akceptują tej pory roku. Jednak jak wszyscy widzimy w tej chwili nastała odwilż i powraca do nas późna jesień. Pierwszy poryw pokazał czego należy się spodziewać po tym kilkumiesięcznym okresie. Mieliśmy okazję przekonać się, że w jesieni zima potrafi posypać obficie śniegiem i zmrozić porządnym mrozem. Wszystko to chociaż trwało zaledwie kilka dni pokazało kim my ludzie, w życiu codziennym dla siebie jesteśmy… A jesteśmy egoistami aż do bólu, brak nam zrozumienia dla innych współziomków, mało kto potrafi współczuć i pomagać obcemu człowiekowi. Pomoc i wsparcie zdarza się wśród znajomych, sąsiadów, albo najbliższej rodziny, jednak nie jest stałym poczuciem niesienia pomocy. Z mojego doświadczenia życiowego wynika, że raczej tylko incydencjonalnie… sporadycznie zdarza się bezinteresowna pomoc. W związku z tym, że tacy jesteśmy, źle nam się w otoczeniu obcych ludzi funkcjonuje. Wcale nierzadko także i wśród, wydawać by się mogło, dobrych znajomych i sąsiadów. Dlaczego tak się dzieje…? Dlaczego nie przejawiamy więzi współczucia i dobrego wychowania wobec siebie. Dlaczego nie uczymy dzieci i siebie moralnych i kulturalnych zasad współistnienia w dzisiejszym świecie…? Ano dlatego, że jesteśmy zatwardziałymi ludźmi, widzącymi wszystko i wszystkich przez pryzmat materialnego egoizmu…!
Bardzo dobrze widać kulturę człowieka w czasie takiego nagłego ataku wczesnej zimy… i na tą okoliczność przytoczę kilka godnych pożałowania przykładów: Ktoś pracowity i dbający o komfort parkowania własnego samochodu oczyścił ze zwałów śniegu miejsce, w którym parkuje przed budynkiem zamieszkania. Napracował się bo śniegu było dużo, parkował do rana… potem pojechał do pracy… a tu pojawił się przejezdny cwaniak i nygus w jednej osobie, i cmyk na wyczyszczone pięknie miejsce. Żeby było śmieszniej i wredniej teraz pozostawił swoje auto na dłużej… jest to kilkanaście godzin, albo kilka dni, czasem tygodni. Częstym zjawiskiem w takich warunkach jest niewłaściwe i zarazem niepojęte parkowanie. Jedzie taki kierowca, najczęściej w spódnicy i w butach na szpilkach, musi zatrzymać pojazd na jakiś czas… ale śnieg wysoki, no to parkuje metr od krawężnika… tuż przy wyjeżdżonej przez inne samochody koleinie. W taką koleinę można bezpiecznie postawić stopę obutą w pantofelki na szpileczkach i śnieg nie nasypie się do bucika… A inni użytkownicy drogi… ? A co takiemu pożal się Boże kierowcy po innych użytkownikach. Ważne, że bucik się nie pobrudził i stopa sucha… Kolejny częsty i naganny przykład polega na wyczajeniu miejsca wysprzątanego przez dozorcę budynku. Jak wszyscy się domyślili są to chodniki, czyli przejścia dla pieszych. Jedzie tedy taki szofer… od urodzenia ma uszkodzone w mózgu obszary odpowiedzialne za uczucia, logikę i zdrową wyobraźnię, i cmyk na czyściutki chodniczek… zatarasował całe przejście… a pieszy…? A co mu tam pieszy… stary, młody, albo inwalida. Niech zapieprza po zaspach sięgających kolan, albo środkiem zapapranej solą i chemią jezdni. Niech mu przemokną buty, niech mu się ślizgają nogi w brei pośniegowej… może się przeziębi, albo przewróci i zniszczy ubranie, które ma na sobie… Będzie trochę śmiechu jak taki dziadek o lasce wywinie orła i złamie rękę w której trzyma laskę. Po jakiego diabła taki staruch łazi po ulicy…? Mógł siedzieć w domu to by się nie przewrócił. A jak nie ma nikogo kto mu pomoże zrobić zakupy? Też ma siedzieć w domu i głodować aż jaśnie szofer zjedzie z chodnika i umożliwi mu bezpieczne przejście? A co w takich przypadkach robi Straż miejska? Nie wiecie co robi? Ano siedzi w przytulnym i zamaskowanym za pryzmą śniegu samochodzie i na radar łapie kierowców, którym uda się w tej brei pośniegowej przekroczyć prędkość…! A dlaczego Policja i Strażnicy miejscy widząc takie ewidentne wykroczenia przeciw kodeksowi drogowemu przejeżdżają obojętnie i nie reagują w zdecydowany sposób. Dlaczego nie wlepiają porządnych mandatów, a jeszcze lepiej by było, gdyby każdemu niewłaściwie parkującemu posiadaczowi auta, odholowano pojazd na służbowy parking. Tam trzymać tydzień i pobierać słoną zapłatę za powiedzmy prawnie uzasadnioną usługę…? Znając mentalność Rodaków myślę, że właśnie srogie kary i duże niedogodności zmusiłyby ich do przestrzegania przepisów i kierowania się zdrowym rozsądkiem wobec prawa i bliźniego… Reasumując wszystko wydaje się być takie proste i oczywiste… ale jak zmusić do uczciwości i zdrowego rozsądku tych, którzy miast egzekwować prawo sami je łamią na skutek niedbalstwa i olewającej postawy wobec urzędu jaki piastują…?! A może ktoś z Was Drodzy czytacze ma skuteczny sposób na to by wprowadzić w szeregi posad urzędowych a także wielu innych posad solidność, uczciwość i odpowiedzialność karną za zajmowane stanowisko. Może odpowiedzialność karna za podejmowanie i wdrażanie idiotycznych ustaw, przepisów i kolejnych nowelizacji kodeksów sprawiłaby, że byłoby łatwiej i lepiej żyć w naszym kraju…?
Teoretycznie jeszcze zimy nie ma. Zacznie się dopiero 21 grudnia tego roku. Co prawda pokazała już swoje prawdziwe oblicze i kilka dni dawała się we znaki wszystkim służbom miejskim, kierowcom i tym, którzy nie akceptują tej pory roku. Jednak jak wszyscy widzimy w tej chwili nastała odwilż i powraca do nas późna jesień. Pierwszy poryw pokazał czego należy się spodziewać po tym kilkumiesięcznym okresie. Mieliśmy okazję przekonać się, że w jesieni zima potrafi posypać obficie śniegiem i zmrozić porządnym mrozem. Wszystko to chociaż trwało zaledwie kilka dni pokazało kim my ludzie, w życiu codziennym dla siebie jesteśmy… A jesteśmy egoistami aż do bólu, brak nam zrozumienia dla innych współziomków, mało kto potrafi współczuć i pomagać obcemu człowiekowi. Pomoc i wsparcie zdarza się wśród znajomych, sąsiadów, albo najbliższej rodziny, jednak nie jest stałym poczuciem niesienia pomocy. Z mojego doświadczenia życiowego wynika, że raczej tylko incydencjonalnie… sporadycznie zdarza się bezinteresowna pomoc. W związku z tym, że tacy jesteśmy, źle nam się w otoczeniu obcych ludzi funkcjonuje. Wcale nierzadko także i wśród, wydawać by się mogło, dobrych znajomych i sąsiadów. Dlaczego tak się dzieje…? Dlaczego nie przejawiamy więzi współczucia i dobrego wychowania wobec siebie. Dlaczego nie uczymy dzieci i siebie moralnych i kulturalnych zasad współistnienia w dzisiejszym świecie…? Ano dlatego, że jesteśmy zatwardziałymi ludźmi, widzącymi wszystko i wszystkich przez pryzmat materialnego egoizmu…!
Bardzo dobrze widać kulturę człowieka w czasie takiego nagłego ataku wczesnej zimy… i na tą okoliczność przytoczę kilka godnych pożałowania przykładów: Ktoś pracowity i dbający o komfort parkowania własnego samochodu oczyścił ze zwałów śniegu miejsce, w którym parkuje przed budynkiem zamieszkania. Napracował się bo śniegu było dużo, parkował do rana… potem pojechał do pracy… a tu pojawił się przejezdny cwaniak i nygus w jednej osobie, i cmyk na wyczyszczone pięknie miejsce. Żeby było śmieszniej i wredniej teraz pozostawił swoje auto na dłużej… jest to kilkanaście godzin, albo kilka dni, czasem tygodni. Częstym zjawiskiem w takich warunkach jest niewłaściwe i zarazem niepojęte parkowanie. Jedzie taki kierowca, najczęściej w spódnicy i w butach na szpilkach, musi zatrzymać pojazd na jakiś czas… ale śnieg wysoki, no to parkuje metr od krawężnika… tuż przy wyjeżdżonej przez inne samochody koleinie. W taką koleinę można bezpiecznie postawić stopę obutą w pantofelki na szpileczkach i śnieg nie nasypie się do bucika… A inni użytkownicy drogi… ? A co takiemu pożal się Boże kierowcy po innych użytkownikach. Ważne, że bucik się nie pobrudził i stopa sucha… Kolejny częsty i naganny przykład polega na wyczajeniu miejsca wysprzątanego przez dozorcę budynku. Jak wszyscy się domyślili są to chodniki, czyli przejścia dla pieszych. Jedzie tedy taki szofer… od urodzenia ma uszkodzone w mózgu obszary odpowiedzialne za uczucia, logikę i zdrową wyobraźnię, i cmyk na czyściutki chodniczek… zatarasował całe przejście… a pieszy…? A co mu tam pieszy… stary, młody, albo inwalida. Niech zapieprza po zaspach sięgających kolan, albo środkiem zapapranej solą i chemią jezdni. Niech mu przemokną buty, niech mu się ślizgają nogi w brei pośniegowej… może się przeziębi, albo przewróci i zniszczy ubranie, które ma na sobie… Będzie trochę śmiechu jak taki dziadek o lasce wywinie orła i złamie rękę w której trzyma laskę. Po jakiego diabła taki staruch łazi po ulicy…? Mógł siedzieć w domu to by się nie przewrócił. A jak nie ma nikogo kto mu pomoże zrobić zakupy? Też ma siedzieć w domu i głodować aż jaśnie szofer zjedzie z chodnika i umożliwi mu bezpieczne przejście? A co w takich przypadkach robi Straż miejska? Nie wiecie co robi? Ano siedzi w przytulnym i zamaskowanym za pryzmą śniegu samochodzie i na radar łapie kierowców, którym uda się w tej brei pośniegowej przekroczyć prędkość…! A dlaczego Policja i Strażnicy miejscy widząc takie ewidentne wykroczenia przeciw kodeksowi drogowemu przejeżdżają obojętnie i nie reagują w zdecydowany sposób. Dlaczego nie wlepiają porządnych mandatów, a jeszcze lepiej by było, gdyby każdemu niewłaściwie parkującemu posiadaczowi auta, odholowano pojazd na służbowy parking. Tam trzymać tydzień i pobierać słoną zapłatę za powiedzmy prawnie uzasadnioną usługę…? Znając mentalność Rodaków myślę, że właśnie srogie kary i duże niedogodności zmusiłyby ich do przestrzegania przepisów i kierowania się zdrowym rozsądkiem wobec prawa i bliźniego… Reasumując wszystko wydaje się być takie proste i oczywiste… ale jak zmusić do uczciwości i zdrowego rozsądku tych, którzy miast egzekwować prawo sami je łamią na skutek niedbalstwa i olewającej postawy wobec urzędu jaki piastują…?! A może ktoś z Was Drodzy czytacze ma skuteczny sposób na to by wprowadzić w szeregi posad urzędowych a także wielu innych posad solidność, uczciwość i odpowiedzialność karną za zajmowane stanowisko. Może odpowiedzialność karna za podejmowanie i wdrażanie idiotycznych ustaw, przepisów i kolejnych nowelizacji kodeksów sprawiłaby, że byłoby łatwiej i lepiej żyć w naszym kraju…?
Subskrybuj:
Posty (Atom)