Dzień 515
Witam wszystkich czytaczy po dziesięciodniowej przerwie. Starym zwyczajem zacznę od podania godziny o której zabieram się za pisanie posta. Tak więc jest godzina 13:35. Jak zapewne pamiętacie o tak wczesnej porze piszę bardzo rzadko. Nie pamiętam dokładnie ile razy zdarzyło mi się pisać tak wcześnie… jednak wydaje mi się, że może raz a w najlepszym przypadku dwa razy pisałem za dnia.
Na początku powiem, że dzisiaj wychodząc z domu do pracy spostrzegłem na trawniku, przy drzewie chronionym jako Pomnik Przyrody, długi na kilka metrów płot. Płot nie jest jakimś nadzwyczajnym dziełem sztuki, ani pięknym ozdobnikiem trawnika. Jednak oklejony ostrzegawczą taśmą w kolorach czerwono białych, konkretnie ogranicza dostęp do naszego drzewa. Stanowi jakby strefę ochronną poza którą nie może być śmietnika, parkingu dla debilowatych kierowców, ani WC dla wszelkiej maści piesków… Z logicznego punktu widzenia ten płoto-szlaban jest dziełem tymczasowym i wydaje mi się, że w nieco późniejszym czasie zostanie zrobiony z milszego dla oka materiału. Mam nadzieję, że kształt i fason również zostanie dobrany stylistycznie do stojącego za nim wiekowego drzewa. Tak czy siak, w porównaniu ze Strażą Miejską, Instytucja Ochrony Środowiska wypadła o dwa, a może nawet o trzy nieba lepiej. Wykazała się konkretnym działaniem i skutecznością… a nawet szybkością, bo zaledwie w kilka tygodni zabezpieczyła drzewo, oznaczyła go jako pomnik przyrody… a teraz odgrodziła płotem od wandali, którzy bezmyślnie i bezceremonialnie niszczą własne środowisko. Brawo i tak trzymajcie… Pobiliście na łeb zblazowaną i nieskuteczną Straż Miejską, która wzywana kilkanaście razy do usunięcia parkujących na trawniku w koło drzewa samochodów, działała… jeśli tak można nazwać przyjazd i odjazd w wezwane miejsce jak totalny inwalida. To śmieszne i niezrozumiałe działanie zasługuje na publiczne i szerokie potępienie. Widać pomieszały się tej formacji szyki i założenia służbowe skoro nie usuwa łamiących nagminnie prawo aut niesubordynowanym kierowcom. Zamiast zarabiać na konkretnych mandatach i przysparzać tym samym zysków i pieniędzy własnej formacji, narażają na jeszcze większe straty finansowe naszego podatnika. Jeżdżąc bezproduktywnie spalają paliwo, zużywają samochody i pobierają darmowo wypłaty. W innych krajach za złe parkowanie wraz z mandatem jeszcze jest coś takiego jak odholowanie pojazdu na służbowy parking. Za tą czynność pobiera się słoną opłatę, a za przechowywanie auta w „depozycie” , właściciel samochodu płaci po raz trzeci. W tamtych krajach, instytucje odpowiedzialne za ład i porządek w mieście i na drodze, dobrze prosperują i nie narzekają na ciągły brak funduszy. Nasze Nieroby w czarnych mundurach nie lubią wykonywać swoich obowiązków… Oni uwielbiają robić to co powinna robić Policja drogowa…! Wręcz uwielbiają leniwie siedzieć w ustawionych na chodnikach i w różnych innych zakamarkach dróg publicznych samochodach służbowych… i… pstrykać zdjęcia przejeżdżającym w korku ulicznym pojazdom… Zastanawiałem się jak można przekroczyć prędkość wlokąc się w żółwim tempie w korku drogowym! Po dłuższej kombinacji myślowej doszedłem do wniosku, że w myśl starej zasady „Polak potrafi” widać w naszym kraju i na naszych dziurawych drogach, nawet stojąc w korku można jechać 80 km/ godzinę…! A swoją drogą ciekawy jestem czy Naczelny Redaktor miesięcznika „Nieznany świat” uhonorowałby takie działanie mianem i zarazem nagrodą „Bubla roku”. Hi, hi, hi… Narka.
Link do bloga pt. Poezja, którą da się czytać
Poniżej zamieszczam link do mojego wcześniejszego bloga pt. Poezja, która da się czytać...
http://moja-poezja-proza.blogspot.com
http://moja-poezja-proza.blogspot.com
środa, 28 lipca 2010
Przeniesiony post: Dzień 505
Dzień 505
Dzisiaj od wielu upalnych dni jest mniejsza spiekota. Codzienny żar nie leje się z nieba ponieważ ono zasnuło się chmurami... ale deszcz w moim miejscu zamieszkania nie pada. Jest w tej chwili godzina 15:50 a więc nietypowa por na pisanie posta moją ręką. Zazwyczaj piszę posty późną wieczorową porą. Dzisiaj jest niedziela... od wielu miesięcy po raz pierwszy mam ją całą dla siebie. Przyznam szczerze, że wypadłem nieco z rytmu niedzielnego luzu i trochę mi się nudzi. Tak więc widzicie, że to nuda wpłynęła na to, że zabrałem się do pisania posta już o tej godzinie. Sporo się wydarzyło w bezpośrednim moim otoczeniu i nie sposób wszystkiego opisać. Dlatego zajmę się tymi najważniejszymi z mojego punktu widzenia sprawami. Na pewno pamiętacie wcześniejsze posty o rosnącym przy mojej kamienicy drzewie "Pomniku przyrody", które to bezcześcili uryną i wszelkiego rodzaju śmieciami przyjezdni z całego województwa mazowieckiego robotnicy drogowi pracujący przy rozbudowie ulicy przy której to wiekowe drzewo rośnie. Wielokrotnie wzywana Straż miejska... owszem przyjeżdżała na wezwanie, lecz nie na interwencję. Jej operacyjne działania ograniczały się tylko do wtykania kartek informujących o wykroczeniu parkowania na trawniku. Karteczki umieszczali za wycieraczki parkujących na zielonym i bujnym trawniku aut osobowych i dostawczych, i jak gdyby nigdy nic odjeżdżali. Wszystko odbywało się tuż przy starym, nadszarpniętym zębem czasu drzewie. Drzewie miejskim pozostającym z uwagi na wiek pod opieka instytucji zajmującej się ochroną środowiska. Mimo to Straż miejska nie podejmowała w kierunku obrony Pomnika przyrody żadnych konkretnych i zdecydowanych działań. Patrząc na takie wyczyny dzielnych strażników miejskich, ręce z bezsilności opadały nie jednemu mieszkańcowi dzielnicy. Wraz z upływającym czasem coraz bardziej nabierałem przekonania, że walka o to drzewo jest przegrana. Wreszcie dotarłem do centrali instytucji zajmującej się ochronną środowiska i tam wniosłem skargę i zarazem protest. Mając na uwadze bezowocne działania Straży miejskiej z góry zakładałem, że moja skarga została tylko i wyłącznie przyjęta i nie nabierze konkretnego tempa w kierunku ochrony zabytkowego drzewa. Jakież było moje zdziwienie kiedy po upływie kilku dni zobaczyłem ekipę pracowników czyszczących (zrobiony rękami prymitywnych roboli drogowych) śmietnik. Zapytałem skąd się wzięli i w odpowiedzi usłyszałem, że wynajęła ich właśnie ta instytucja Ochrony środowiska do której składałem protest. Po oczyszczeniu śmietniska w dziupli... całą wielką wnękę w drzewie otoczyli siatką ochronną i na dwóch najgrubszych odnogach umieścili tabliczki mówiące o tym, że to drzewo jest prawnie chronionym Pomnikiem przyrody... Tak więc moi mili opłaca się być konsekwentnym w działaniu... i to w każdym działaniu... a szczególnie na rzecz dobra i miłości dla wszystkiego co nas w tym pięknym świecie przyrody otacza... Z uwagi na porę dnia, nie powiem dobranoc, tylko siemka i do następnego posta...pa.
Dzisiaj od wielu upalnych dni jest mniejsza spiekota. Codzienny żar nie leje się z nieba ponieważ ono zasnuło się chmurami... ale deszcz w moim miejscu zamieszkania nie pada. Jest w tej chwili godzina 15:50 a więc nietypowa por na pisanie posta moją ręką. Zazwyczaj piszę posty późną wieczorową porą. Dzisiaj jest niedziela... od wielu miesięcy po raz pierwszy mam ją całą dla siebie. Przyznam szczerze, że wypadłem nieco z rytmu niedzielnego luzu i trochę mi się nudzi. Tak więc widzicie, że to nuda wpłynęła na to, że zabrałem się do pisania posta już o tej godzinie. Sporo się wydarzyło w bezpośrednim moim otoczeniu i nie sposób wszystkiego opisać. Dlatego zajmę się tymi najważniejszymi z mojego punktu widzenia sprawami. Na pewno pamiętacie wcześniejsze posty o rosnącym przy mojej kamienicy drzewie "Pomniku przyrody", które to bezcześcili uryną i wszelkiego rodzaju śmieciami przyjezdni z całego województwa mazowieckiego robotnicy drogowi pracujący przy rozbudowie ulicy przy której to wiekowe drzewo rośnie. Wielokrotnie wzywana Straż miejska... owszem przyjeżdżała na wezwanie, lecz nie na interwencję. Jej operacyjne działania ograniczały się tylko do wtykania kartek informujących o wykroczeniu parkowania na trawniku. Karteczki umieszczali za wycieraczki parkujących na zielonym i bujnym trawniku aut osobowych i dostawczych, i jak gdyby nigdy nic odjeżdżali. Wszystko odbywało się tuż przy starym, nadszarpniętym zębem czasu drzewie. Drzewie miejskim pozostającym z uwagi na wiek pod opieka instytucji zajmującej się ochroną środowiska. Mimo to Straż miejska nie podejmowała w kierunku obrony Pomnika przyrody żadnych konkretnych i zdecydowanych działań. Patrząc na takie wyczyny dzielnych strażników miejskich, ręce z bezsilności opadały nie jednemu mieszkańcowi dzielnicy. Wraz z upływającym czasem coraz bardziej nabierałem przekonania, że walka o to drzewo jest przegrana. Wreszcie dotarłem do centrali instytucji zajmującej się ochronną środowiska i tam wniosłem skargę i zarazem protest. Mając na uwadze bezowocne działania Straży miejskiej z góry zakładałem, że moja skarga została tylko i wyłącznie przyjęta i nie nabierze konkretnego tempa w kierunku ochrony zabytkowego drzewa. Jakież było moje zdziwienie kiedy po upływie kilku dni zobaczyłem ekipę pracowników czyszczących (zrobiony rękami prymitywnych roboli drogowych) śmietnik. Zapytałem skąd się wzięli i w odpowiedzi usłyszałem, że wynajęła ich właśnie ta instytucja Ochrony środowiska do której składałem protest. Po oczyszczeniu śmietniska w dziupli... całą wielką wnękę w drzewie otoczyli siatką ochronną i na dwóch najgrubszych odnogach umieścili tabliczki mówiące o tym, że to drzewo jest prawnie chronionym Pomnikiem przyrody... Tak więc moi mili opłaca się być konsekwentnym w działaniu... i to w każdym działaniu... a szczególnie na rzecz dobra i miłości dla wszystkiego co nas w tym pięknym świecie przyrody otacza... Z uwagi na porę dnia, nie powiem dobranoc, tylko siemka i do następnego posta...pa.
Przeniesiony post: Dzień 495
Dzień 495
Minęło kilka dni od ostatniego posta, a więc czas na napisanie kolejnego z serii "Debilizm ogólnourzędowy". Co prawda jest już dość późno... czyli godzina 24:10, ale nie zrażam się, tylko piszę kolejną historyjkę z serii tragikomedii życia codziennego w urzędach państwowych. Tak więc przypomnę tylko, że nasza seria dotyczy Urzędu Pracy dla osób niepełnosprawnych w Warszawie przy ulicy Ciołka. Jak już wcześniej pisałem, stosowany jest tam perfidny i niezgodny z demokracją przymus pracy... Nawiązując do tematu o przymuszaniu inwalidów z drugą grupą niepełnosprawności do pracy chcę opisać kolejny niezrozumiały i uwłaczający człowieczeństwu przykład na porażające kretyństwo jakim wykazują się pracownicy z wyżej wymienionego Urzędu. Tak więc pewna pracująca tam Pani zażądała od osoby z II grupą inwalidzką aby podjęła pracę w firmie sprzątającej stacje kolejowe metra warszawskiego. Na nic zdały się argumenty o leczeniu i o niezdolności zdrowotnej do tego rodzaju pracy.Bezmyślnie i bez skrupułów wydała skierowanie do tejże firmy i zagroziła wyrzuceniem z szeregów UP,jeśli ta osoba nie podejmie wskazanej pracy. Chcąc nie chcąc... a właściwie nie mając wyboru przymuszana osoba udała się na rozmowę kwalifikacyjną do wskazanego pracodawcy. Usłyszawszy wymienione choroby... na szczęście pracownik zatrudniający wykazał się zrozumieniem i zdrowym rozsądkiem i nie zatrudnił tego inwalidy. Przybił pieczątkę uwierzytelniającą obecność tejże osoby i odesłał do UP. Inwalida posłusznie niesie pismo do kobiety od przymusu aby nie został skreślony z ubezpieczenia medycznego. Stanąwszy oko w oko z bezduszną tyranką, przypomniał sobie, że nie zrobił z tego dokumentu kserokopii na własny użytek. Prosi więc o ksero, deklaruje poniesienie kosztów i.... słyszy: A po co Panu taka kopia. Chcę zachować we własnym archiwum bo jakby u was zaginęła to zostanę na lodzie - odpowiada uprzejmie. Nie pomogły prośby ani tłumaczenia, pani urzędnik zaparła się i nie wydała kserokopii. Zdesperowany inwalida zapytał o zwierzchnika i poszedł ze skargą na pracownicę. Odczekał pod gabinetem kierownika swoje... no i łaskawie został przyjęty. Opowiedział dokładnie w czym rzecz i... usłyszał to samo co w poprzednim pokoju. Słysząc stek idiotyzmów o cennym czasie pracownika UP zbaraniał nasz inwalida i oniemiał z wrażenia. Wkurzony do maksimum zagroził, że nagłośni sprawę w mediach publicznych. Pani kierownik spuściła nieco z tonu. Poinformowała go, że wydadzą mu taką kserokopię jeśli napisze podanie o jej wydanie. Potem UP pośle pocztą... listem poleconym... a jakże, poleconym to ksero,które zainteresowany chciał sam odbić w pokoju sekretariatu i to jeszcze płacąc z własnej kieszeni aby UP broń Boże nie poniósł kosztów za tą wymuszoną kartkę papieru. Ile trzeba zjeść soli żeby zrozumieć mentalność trzymających się gorliwie debilnych przepisów pracowników nie mających zdrowej wyobraźni...? Kiedy wreszcie ktoś dobierze się urzędasom do ich tłustych tyłków i wyda przepis o odpowiedzialności za stanowiska Państwowe, na których króluje głupota z kretynizmem skutkująca wydawaniem szkodliwych i bezsensownych decyzji... Dobranoc.
Minęło kilka dni od ostatniego posta, a więc czas na napisanie kolejnego z serii "Debilizm ogólnourzędowy". Co prawda jest już dość późno... czyli godzina 24:10, ale nie zrażam się, tylko piszę kolejną historyjkę z serii tragikomedii życia codziennego w urzędach państwowych. Tak więc przypomnę tylko, że nasza seria dotyczy Urzędu Pracy dla osób niepełnosprawnych w Warszawie przy ulicy Ciołka. Jak już wcześniej pisałem, stosowany jest tam perfidny i niezgodny z demokracją przymus pracy... Nawiązując do tematu o przymuszaniu inwalidów z drugą grupą niepełnosprawności do pracy chcę opisać kolejny niezrozumiały i uwłaczający człowieczeństwu przykład na porażające kretyństwo jakim wykazują się pracownicy z wyżej wymienionego Urzędu. Tak więc pewna pracująca tam Pani zażądała od osoby z II grupą inwalidzką aby podjęła pracę w firmie sprzątającej stacje kolejowe metra warszawskiego. Na nic zdały się argumenty o leczeniu i o niezdolności zdrowotnej do tego rodzaju pracy.Bezmyślnie i bez skrupułów wydała skierowanie do tejże firmy i zagroziła wyrzuceniem z szeregów UP,jeśli ta osoba nie podejmie wskazanej pracy. Chcąc nie chcąc... a właściwie nie mając wyboru przymuszana osoba udała się na rozmowę kwalifikacyjną do wskazanego pracodawcy. Usłyszawszy wymienione choroby... na szczęście pracownik zatrudniający wykazał się zrozumieniem i zdrowym rozsądkiem i nie zatrudnił tego inwalidy. Przybił pieczątkę uwierzytelniającą obecność tejże osoby i odesłał do UP. Inwalida posłusznie niesie pismo do kobiety od przymusu aby nie został skreślony z ubezpieczenia medycznego. Stanąwszy oko w oko z bezduszną tyranką, przypomniał sobie, że nie zrobił z tego dokumentu kserokopii na własny użytek. Prosi więc o ksero, deklaruje poniesienie kosztów i.... słyszy: A po co Panu taka kopia. Chcę zachować we własnym archiwum bo jakby u was zaginęła to zostanę na lodzie - odpowiada uprzejmie. Nie pomogły prośby ani tłumaczenia, pani urzędnik zaparła się i nie wydała kserokopii. Zdesperowany inwalida zapytał o zwierzchnika i poszedł ze skargą na pracownicę. Odczekał pod gabinetem kierownika swoje... no i łaskawie został przyjęty. Opowiedział dokładnie w czym rzecz i... usłyszał to samo co w poprzednim pokoju. Słysząc stek idiotyzmów o cennym czasie pracownika UP zbaraniał nasz inwalida i oniemiał z wrażenia. Wkurzony do maksimum zagroził, że nagłośni sprawę w mediach publicznych. Pani kierownik spuściła nieco z tonu. Poinformowała go, że wydadzą mu taką kserokopię jeśli napisze podanie o jej wydanie. Potem UP pośle pocztą... listem poleconym... a jakże, poleconym to ksero,które zainteresowany chciał sam odbić w pokoju sekretariatu i to jeszcze płacąc z własnej kieszeni aby UP broń Boże nie poniósł kosztów za tą wymuszoną kartkę papieru. Ile trzeba zjeść soli żeby zrozumieć mentalność trzymających się gorliwie debilnych przepisów pracowników nie mających zdrowej wyobraźni...? Kiedy wreszcie ktoś dobierze się urzędasom do ich tłustych tyłków i wyda przepis o odpowiedzialności za stanowiska Państwowe, na których króluje głupota z kretynizmem skutkująca wydawaniem szkodliwych i bezsensownych decyzji... Dobranoc.
Przeniesiony post: Dzień 488
Dzień 488
Za oknem widno i cieplutko... mimo, że dochodzi godzina 20:00 kusi aby wypuścić się na wieczorny spacer. Najlepiej pójść do pięknie zielonego i kwitnącego parku. Ale czy się skuszę aby do niego iść...? Czy wygodnictwo, może temat, który chcę opisać powstrzyma moje wewnętrzne odczucia... Nie będę ukrywał... dzisiejszego wieczoru zostanę w domu. Mam temat który chcę przedstawić. A więc niejako w nawiązaniu do wcześniejszego tematu zatrudniania i maksymalnego wykorzystywania chorych, z grupą inwalidzką ludzi do pracy ponad ich siły, chcę pokazać niektóre metody stosowane przez tak zwanych "Menadżerów" tychże firm. Wysyp firm które trudnią się i wykorzystują w sposób rabunkowy inwalidów jest jak na nasze standardy życiowe, dość duży. A skoro jest na rynku krajowym duża konkurencyjność tych firm to i żeby zdobywać nowe fronty robót, każda z nich musi stosować zaniżone ceny w przetargach na zlecenia nowych miejsc pracy. To z kolei odbija się na czym??? Ano na oszukiwaniu i wyzyskiwaniu niepełnosprawnych pracowników. Z zatwierdzonych ustawowo wysokości najniższych pensji urwać się nie daje, więc Ci tak zwani "Menadżerowie" aby zaskarbić sobie przychylność szefostwa, przymuszają pracowników do pracy ponad podstawowym wymiarem ich godzin wynikającym z etatu na jakim są zatrudnieni. I tak po skończeniu zasadniczej dniówki, nakazują im (najczęściej pod groźba zwolnienia z pracy) jechać w inne miejsca... to jest do nowych instytucji i tam do późnych godzin pracować...! Czyli można założyć, że ci ludzie pracują na półtora etatowej posadzie za pensję z jednego etatu. A forsa gdzie trafia...? Na pewno nie do rąk tych, którzy pracują ponad swoje wątłe siły. Tak, tak... dobrze się domyślacie... forsą dzielą się ci, którzy stosują przymus i wyzysk na niższym personelu! Jak to się dzieje, że takie firmy bezkarnie mogą stosować takie bandyckie metody. Gdzie jest okrzyczana Państwowa Inspekcja Pracy? Pracownicy tejże siedzą w biurach i grzeją zapasionymi tyłkami wygodne i opłacane z podatków stołki... A może przymykają oko bo mają swój konkretny interes w tym aby takie złodziejskie firmy mogły istnieć pod płaszczykiem prawa i okiem tych którzy miast wyłapywać łamiących prawo nygusów, chronią ich lewe interesy!!! Dobranoc.
Za oknem widno i cieplutko... mimo, że dochodzi godzina 20:00 kusi aby wypuścić się na wieczorny spacer. Najlepiej pójść do pięknie zielonego i kwitnącego parku. Ale czy się skuszę aby do niego iść...? Czy wygodnictwo, może temat, który chcę opisać powstrzyma moje wewnętrzne odczucia... Nie będę ukrywał... dzisiejszego wieczoru zostanę w domu. Mam temat który chcę przedstawić. A więc niejako w nawiązaniu do wcześniejszego tematu zatrudniania i maksymalnego wykorzystywania chorych, z grupą inwalidzką ludzi do pracy ponad ich siły, chcę pokazać niektóre metody stosowane przez tak zwanych "Menadżerów" tychże firm. Wysyp firm które trudnią się i wykorzystują w sposób rabunkowy inwalidów jest jak na nasze standardy życiowe, dość duży. A skoro jest na rynku krajowym duża konkurencyjność tych firm to i żeby zdobywać nowe fronty robót, każda z nich musi stosować zaniżone ceny w przetargach na zlecenia nowych miejsc pracy. To z kolei odbija się na czym??? Ano na oszukiwaniu i wyzyskiwaniu niepełnosprawnych pracowników. Z zatwierdzonych ustawowo wysokości najniższych pensji urwać się nie daje, więc Ci tak zwani "Menadżerowie" aby zaskarbić sobie przychylność szefostwa, przymuszają pracowników do pracy ponad podstawowym wymiarem ich godzin wynikającym z etatu na jakim są zatrudnieni. I tak po skończeniu zasadniczej dniówki, nakazują im (najczęściej pod groźba zwolnienia z pracy) jechać w inne miejsca... to jest do nowych instytucji i tam do późnych godzin pracować...! Czyli można założyć, że ci ludzie pracują na półtora etatowej posadzie za pensję z jednego etatu. A forsa gdzie trafia...? Na pewno nie do rąk tych, którzy pracują ponad swoje wątłe siły. Tak, tak... dobrze się domyślacie... forsą dzielą się ci, którzy stosują przymus i wyzysk na niższym personelu! Jak to się dzieje, że takie firmy bezkarnie mogą stosować takie bandyckie metody. Gdzie jest okrzyczana Państwowa Inspekcja Pracy? Pracownicy tejże siedzą w biurach i grzeją zapasionymi tyłkami wygodne i opłacane z podatków stołki... A może przymykają oko bo mają swój konkretny interes w tym aby takie złodziejskie firmy mogły istnieć pod płaszczykiem prawa i okiem tych którzy miast wyłapywać łamiących prawo nygusów, chronią ich lewe interesy!!! Dobranoc.
Przeniesiony post: Dzień 483
Dzień 483
W tej chwili mija godzina 23:20. Pomyślałem, że byłoby dobrze gdybym zaprezentował dzisiaj mój nowy wiersz...Tematycznie powstał jakby na czasie. Zbliża się druga tura wyborów i myślę, że warto rzetelnie, logicznie i mocno zastanowić się nad tym na kogo oddać swój cenny głos... Nie należy dać się zwieść pięknemu głosowi, wyglądowi ani pięknie i kusząco brzmiącym obietnicom... należy kierować się rozumem, prawdą, uczciwością i sprawiedliwością... To ważna decyzja... ważąca na losach całego narodu... może mój wiersz pomoże wam właściwie wybrać...? Dobranoc.
A oto obiecany wiersz:
Zbawczy rzepak
Siejcie rzepak… olej tłoczcie,
O intelekt własny dbajcie.
Na sąsiadów się nie boczcie,
A gorzałki mało chlajcie…
W obcych krajach uczcie dzieci,
Boć kultury zmierzch nadchodzi.
Segregujcie wszystkie śmieci…
Razem zgodnie, starzy, młodzi.
Hej ludziska… hej rodacy…
Obserwujcie w pracy mrówki.
Od nich uczcie się współpracy,
Bierzcie przykład z ich harówki.
Nie stać nas na bublowanie,
Ani głupie przedsięwzięcia…
Toć niech dobre zarządzanie,
Wykorzeni w ludziach spięcia…
Niechaj mądry rządzi krajem…
A prym wiedzie rozum, wiedza.
Precz z oszustem i mazgajem,
Chłopów niech nie dzieli miedza.
Jeśli w głowach brak oleju,
A potencjał firm sprzedany…
Łbem wal w ścianę dobrodzieju,
Bo Twój los jest przechlapany.
Gdy rozumek jest na krzaku…
Mgłą zachodzą także oczy.
Pomoc przyjdzie od rzepaku,
Z niego wieśniak olej tłoczy.
Chcąc przywrócić dobre życie,
Uczcie siebie, dzieci, wnuki…
Lejcie olej w mózg obficie.
Aż wypełni wszystkie luki…
Bogdan Chmielewski
Warszawa dn. 25.06.2010
W tej chwili mija godzina 23:20. Pomyślałem, że byłoby dobrze gdybym zaprezentował dzisiaj mój nowy wiersz...Tematycznie powstał jakby na czasie. Zbliża się druga tura wyborów i myślę, że warto rzetelnie, logicznie i mocno zastanowić się nad tym na kogo oddać swój cenny głos... Nie należy dać się zwieść pięknemu głosowi, wyglądowi ani pięknie i kusząco brzmiącym obietnicom... należy kierować się rozumem, prawdą, uczciwością i sprawiedliwością... To ważna decyzja... ważąca na losach całego narodu... może mój wiersz pomoże wam właściwie wybrać...? Dobranoc.
A oto obiecany wiersz:
Zbawczy rzepak
Siejcie rzepak… olej tłoczcie,
O intelekt własny dbajcie.
Na sąsiadów się nie boczcie,
A gorzałki mało chlajcie…
W obcych krajach uczcie dzieci,
Boć kultury zmierzch nadchodzi.
Segregujcie wszystkie śmieci…
Razem zgodnie, starzy, młodzi.
Hej ludziska… hej rodacy…
Obserwujcie w pracy mrówki.
Od nich uczcie się współpracy,
Bierzcie przykład z ich harówki.
Nie stać nas na bublowanie,
Ani głupie przedsięwzięcia…
Toć niech dobre zarządzanie,
Wykorzeni w ludziach spięcia…
Niechaj mądry rządzi krajem…
A prym wiedzie rozum, wiedza.
Precz z oszustem i mazgajem,
Chłopów niech nie dzieli miedza.
Jeśli w głowach brak oleju,
A potencjał firm sprzedany…
Łbem wal w ścianę dobrodzieju,
Bo Twój los jest przechlapany.
Gdy rozumek jest na krzaku…
Mgłą zachodzą także oczy.
Pomoc przyjdzie od rzepaku,
Z niego wieśniak olej tłoczy.
Chcąc przywrócić dobre życie,
Uczcie siebie, dzieci, wnuki…
Lejcie olej w mózg obficie.
Aż wypełni wszystkie luki…
Bogdan Chmielewski
Warszawa dn. 25.06.2010
Przeniesiony post: Dzień 480
Dzień 480
Moi Drodzy jest już godzina 19:20. A więc na początek i w nawiązaniu do poprzedniego posta chcę powiedzieć, że długo zastanawiałem się dlaczego w Urzędzie Pracy dla niepełnosprawnych kładzie się taki nacisk na to by wszystkich niepełnosprawnych zmusić do pracy. Ci którzy mnie znają, wiedzą, że jestem dociekliwy i uparty w poszukiwaniu odpowiedzi na wszelkiego rodzaju pytania. Tak więc dociekałem dlaczego tak usilnie UP. zmusza chorych ludzi do pracy... ale żeby dociec prawdy należy uwzględnić kilka okoliczności temu towarzyszących. Jedną z nich jest kierowanie ludzi chorych do ciężkiej pracy fizycznej przy sprzątaniu wielkich instytucji miejskich takich jak dworce kolejowe, metro, place i wielkie gmachy różnych firm. Okazuje się, że sprzątaniem tych miejsc zajmują się firmy powstałe aby zatrudniać ludzi niepełnosprawnych. Takie firmy nie zatrudniają np. emerytów albo ludzi zdrowych, które nadają się do ciężkiej pracy fizycznej tylko wszelkich niedołężnych inwalidów, którzy są głusi, kulawi, ze zrujnowanymi kręgosłupami, astmami oskrzelowymi, padaczkami, a czasem nawet niedowidzących i z problemem swobodnego poruszania się bez jakiejkolwiek pracy... Jakoś bardzo trudno mi sobie wyobrazić jak ci niedołężni ludzie zasuwają z mopami i miotłami po hektarach dworców kolejowych, kilometrowych korytarzy wielkich biurowców miejskich i setek pokoi znajdujących się w tych wielkich gmachach i o dziwo świetnie, wspaniale i wytrwale pracują. Dlaczego nikt nie troszczy się o ich zdrowie i nie daje im pracy, której oni sprostają i będę mogli bez narażania swojego zdrowia ją wykonywać. Otóż dlatego, że żaden UP, ani pracodawca nie przejmuje się chorym człowiekiem. Ważna jest tylko dotacja finansowa dla firm za zatrudnioną osobę z grupą inwalidzką. Dotacja świadczona z podatków podatnika dla powstających jak grzyby po deszczu firm zatrudniających tylko i wyłącznie ludzi niepełnosprawnych jest wręcz zbawienna, bo bez tej dotacji żadna z nich nie miałaby szans przetrwać. Prawda jest taka, że żaden niepełnosprawny nie dałby rady wypracować wystarczających funduszy zapewniających tym firmom płynność finansową. Nie ważne jest ile dni wytrzyma w pracy taki inwalida... Ważna jest sztuka... jeden odchodzi... a na jego miejsce przychodzi drugi... zmuszany przez UP... i dotacja leci w kieszenie ludzi stojących na czele takich firm. Aż ciśnie mi się na usta pytanie: ile Up dostaje od jednego przymuszonego inwalidy... a kto płaci działkę za głowę...? Czy Budżet Państwa, czy firma zatrudniająca tylko niepełnosprawnych tak jakby nie ma znaczenia. Znaczenie ma fakt, że to MY Podatnicy ponosimy koszty takich lewych interesów!!! Dobranoc.
Moi Drodzy jest już godzina 19:20. A więc na początek i w nawiązaniu do poprzedniego posta chcę powiedzieć, że długo zastanawiałem się dlaczego w Urzędzie Pracy dla niepełnosprawnych kładzie się taki nacisk na to by wszystkich niepełnosprawnych zmusić do pracy. Ci którzy mnie znają, wiedzą, że jestem dociekliwy i uparty w poszukiwaniu odpowiedzi na wszelkiego rodzaju pytania. Tak więc dociekałem dlaczego tak usilnie UP. zmusza chorych ludzi do pracy... ale żeby dociec prawdy należy uwzględnić kilka okoliczności temu towarzyszących. Jedną z nich jest kierowanie ludzi chorych do ciężkiej pracy fizycznej przy sprzątaniu wielkich instytucji miejskich takich jak dworce kolejowe, metro, place i wielkie gmachy różnych firm. Okazuje się, że sprzątaniem tych miejsc zajmują się firmy powstałe aby zatrudniać ludzi niepełnosprawnych. Takie firmy nie zatrudniają np. emerytów albo ludzi zdrowych, które nadają się do ciężkiej pracy fizycznej tylko wszelkich niedołężnych inwalidów, którzy są głusi, kulawi, ze zrujnowanymi kręgosłupami, astmami oskrzelowymi, padaczkami, a czasem nawet niedowidzących i z problemem swobodnego poruszania się bez jakiejkolwiek pracy... Jakoś bardzo trudno mi sobie wyobrazić jak ci niedołężni ludzie zasuwają z mopami i miotłami po hektarach dworców kolejowych, kilometrowych korytarzy wielkich biurowców miejskich i setek pokoi znajdujących się w tych wielkich gmachach i o dziwo świetnie, wspaniale i wytrwale pracują. Dlaczego nikt nie troszczy się o ich zdrowie i nie daje im pracy, której oni sprostają i będę mogli bez narażania swojego zdrowia ją wykonywać. Otóż dlatego, że żaden UP, ani pracodawca nie przejmuje się chorym człowiekiem. Ważna jest tylko dotacja finansowa dla firm za zatrudnioną osobę z grupą inwalidzką. Dotacja świadczona z podatków podatnika dla powstających jak grzyby po deszczu firm zatrudniających tylko i wyłącznie ludzi niepełnosprawnych jest wręcz zbawienna, bo bez tej dotacji żadna z nich nie miałaby szans przetrwać. Prawda jest taka, że żaden niepełnosprawny nie dałby rady wypracować wystarczających funduszy zapewniających tym firmom płynność finansową. Nie ważne jest ile dni wytrzyma w pracy taki inwalida... Ważna jest sztuka... jeden odchodzi... a na jego miejsce przychodzi drugi... zmuszany przez UP... i dotacja leci w kieszenie ludzi stojących na czele takich firm. Aż ciśnie mi się na usta pytanie: ile Up dostaje od jednego przymuszonego inwalidy... a kto płaci działkę za głowę...? Czy Budżet Państwa, czy firma zatrudniająca tylko niepełnosprawnych tak jakby nie ma znaczenia. Znaczenie ma fakt, że to MY Podatnicy ponosimy koszty takich lewych interesów!!! Dobranoc.
Przeniesiony post: Dzień 471
Dzień 471
Właśnie mija godzina 22:10. Z uwagi na sytuacje jakich doświadczam w zetknięciu się z różnymi Urzędami Państwowymi, a także pozyskaną wiedzą usłyszaną w bezpośrednich relacjach osób, które również miały tą wątpliwą przyjemność doświadczać podobnych aktów głupoty, postanowiłem trochę więcej czasu poświęcić takim zdarzeniom. Na początek chciałbym jakoś nazwać tego typu zachowania osób piastujących często ciepłe posadki w placówkach typu państwowego. Jedno co mi najbardziej pasuje to ujęcie tych zachowań jako Ogólnonarodowy debilizm urzędniczy. Jak zawsze zastrzegam się co do rzadkich wyjątków, które należy wyłączyć spod tego wspólnego tytułu. Tak więc przytoczę jako pierwszy przypadek, który wydarzył się w czerwcu 2010 roku w Urzędzie Pracy w Warszawie przy ulicy Ciołka. Placówka wyżej wymieniona zajmuje się osobami niepełnosprawnymi. Można by powiedzieć, że zajmuje się szczytnym celem i świadczy piękne działania na rzecz osób z grupą inwalidzka, gdyby rzeczywiście miała na celu dobro tychże osób. Niestety nie ma! Zgodnie z Konstytucją Naszego Kraju jesteśmy Państwem Demokratycznym, a więc każdy człowiek ma prawo własnego wyboru i ma prawo stanowić sam o sobie. Niestety tak nie jest. W UP. dla niepełnosprawnych, stosuje się akt przymusu do pracy! Urzędnicy nie biorą pod uwagę dobra i stanu zdrowia danego człowieka tylko używając wrednego szantażu zmuszają chorych ludzi do pracy. Szantaż polega na grożeniu pozbawieniem prawa do bezrobocia, a co za tym idzie do pozbawienia ubezpieczenia medycznego. Widać stosowanie takich metod wobec niektórych osób z II grupą inwalidzką jest iście demokratyczne w wydaniu demokracji po Polsku! Na wyraźne żądanie wydania oświadczenia, że osoba przymuszająca do pracy poszczególnego chorego, weźmie odpowiedzialność za następstwa i konsekwencje wynikłe z ciężkiej pracy przy sprzątaniu dworców kolejowych następuje odmowa i żądanie zwolnienia lekarskiego. Niby nic w tym dziwnego ale... no właśnie, ale lekarz pierwszego kontaktu nie może wydać chorobowego zwolnienia do Urzędu Pracy!!! Musi skierować chorego do Specjalisty! A do jakiego jeśli ktoś ma wiele poważnych schorzeń! Do jednego, czy do wszystkich po kolei...? Jeśli do jednego to który jest najważniejszy: neurolog, pulmonolog,ortopeda, alergolog - jeśli osoba leczy się u wszystkich wymienionych lekarzy. W pracy przy sprzątaniu dworców wszystkie schorzenia leczone u tych lekarzy eliminują przydatność do jej wykonywania! A jak wywiązać się z nakładanych terminów przez UP gdy na wizytę do któregoś z tych specjalistów czeka się w bardzo szczęśliwym trafie ok. 6 tygodni...? Jakim cudem dochodzi do zatwierdzenia tak pokrętnych i nielogicznych przepisów obwarowujących i osaczających ludzi poważnie chorych. Może prościej byłoby utworzyć dział, który miałby za zadanie ubezpieczać medycznie, wspierać takich ludzi, a nie niszczyć ich i tak już bardzo wątłego zdrowia. Może lepiej będzie gdy całkiem się wyłożą na wózki inwalidzkie i wtedy trzeba będzie jeszcze zapłacić za przydzielenie im osoby sprawującej opiekę bo sami już nic nie będą mogli koło siebie zrobić. Czy aby na pewno stać nas na taki brak wyobraźni i zdrowego rozsądku!!!??? Nie dajmy się nabijać w butelkę. Krzyczmy głośno i publicznie jeśli doświadczamy debilnych i niepojętych zjawisk w urzędach państwowych... i nie bójmy się o tym mówić bo to leży w interesie wielu milionów ludzi. Dobranoc.
Właśnie mija godzina 22:10. Z uwagi na sytuacje jakich doświadczam w zetknięciu się z różnymi Urzędami Państwowymi, a także pozyskaną wiedzą usłyszaną w bezpośrednich relacjach osób, które również miały tą wątpliwą przyjemność doświadczać podobnych aktów głupoty, postanowiłem trochę więcej czasu poświęcić takim zdarzeniom. Na początek chciałbym jakoś nazwać tego typu zachowania osób piastujących często ciepłe posadki w placówkach typu państwowego. Jedno co mi najbardziej pasuje to ujęcie tych zachowań jako Ogólnonarodowy debilizm urzędniczy. Jak zawsze zastrzegam się co do rzadkich wyjątków, które należy wyłączyć spod tego wspólnego tytułu. Tak więc przytoczę jako pierwszy przypadek, który wydarzył się w czerwcu 2010 roku w Urzędzie Pracy w Warszawie przy ulicy Ciołka. Placówka wyżej wymieniona zajmuje się osobami niepełnosprawnymi. Można by powiedzieć, że zajmuje się szczytnym celem i świadczy piękne działania na rzecz osób z grupą inwalidzka, gdyby rzeczywiście miała na celu dobro tychże osób. Niestety nie ma! Zgodnie z Konstytucją Naszego Kraju jesteśmy Państwem Demokratycznym, a więc każdy człowiek ma prawo własnego wyboru i ma prawo stanowić sam o sobie. Niestety tak nie jest. W UP. dla niepełnosprawnych, stosuje się akt przymusu do pracy! Urzędnicy nie biorą pod uwagę dobra i stanu zdrowia danego człowieka tylko używając wrednego szantażu zmuszają chorych ludzi do pracy. Szantaż polega na grożeniu pozbawieniem prawa do bezrobocia, a co za tym idzie do pozbawienia ubezpieczenia medycznego. Widać stosowanie takich metod wobec niektórych osób z II grupą inwalidzką jest iście demokratyczne w wydaniu demokracji po Polsku! Na wyraźne żądanie wydania oświadczenia, że osoba przymuszająca do pracy poszczególnego chorego, weźmie odpowiedzialność za następstwa i konsekwencje wynikłe z ciężkiej pracy przy sprzątaniu dworców kolejowych następuje odmowa i żądanie zwolnienia lekarskiego. Niby nic w tym dziwnego ale... no właśnie, ale lekarz pierwszego kontaktu nie może wydać chorobowego zwolnienia do Urzędu Pracy!!! Musi skierować chorego do Specjalisty! A do jakiego jeśli ktoś ma wiele poważnych schorzeń! Do jednego, czy do wszystkich po kolei...? Jeśli do jednego to który jest najważniejszy: neurolog, pulmonolog,ortopeda, alergolog - jeśli osoba leczy się u wszystkich wymienionych lekarzy. W pracy przy sprzątaniu dworców wszystkie schorzenia leczone u tych lekarzy eliminują przydatność do jej wykonywania! A jak wywiązać się z nakładanych terminów przez UP gdy na wizytę do któregoś z tych specjalistów czeka się w bardzo szczęśliwym trafie ok. 6 tygodni...? Jakim cudem dochodzi do zatwierdzenia tak pokrętnych i nielogicznych przepisów obwarowujących i osaczających ludzi poważnie chorych. Może prościej byłoby utworzyć dział, który miałby za zadanie ubezpieczać medycznie, wspierać takich ludzi, a nie niszczyć ich i tak już bardzo wątłego zdrowia. Może lepiej będzie gdy całkiem się wyłożą na wózki inwalidzkie i wtedy trzeba będzie jeszcze zapłacić za przydzielenie im osoby sprawującej opiekę bo sami już nic nie będą mogli koło siebie zrobić. Czy aby na pewno stać nas na taki brak wyobraźni i zdrowego rozsądku!!!??? Nie dajmy się nabijać w butelkę. Krzyczmy głośno i publicznie jeśli doświadczamy debilnych i niepojętych zjawisk w urzędach państwowych... i nie bójmy się o tym mówić bo to leży w interesie wielu milionów ludzi. Dobranoc.
Środa 28 lipca 2010
Dzisiaj mam przyjemność powitać moich starych, ale i nowych czytaczy bloga pt. "Poezja, którą da się czytać" w nowym blogu. Blog o uczuciach postanowiłem zamknąć i otworzyć nowy, o nieco innym profilu tematycznym, co wcale nie znaczy, że starego już nie będzie. Będzie i w każdej chwili, tak jak przedtem, można będzie do niego zajrzeć i przeczytać ulubione tematy, czy też zagłębić się w jego świat od początku.
Nowy blog pt."Tropem dziwactw i bezsensu" w głównym założeniu będzie przedstawiał, wytykał i ironizował codzienne sprawy, zachowania i dziwactwa ludzi pracujących w różnych formacjach, instytucjach, urzędach, ale i będzie pokazywał nawyki i zachowania dwunożnych istot zamieszkujących naszą ziemię w ich codziennym życiu prywatnym. Mam nadzieję, że tak jak poprzedni blog, ten także znajdzie szerokie zainteresowanie wśród starych i nowych czytaczy czego sobie i Wam serdecznie życzę... Zapraszam...
Bogdan Chmielewski
Nowy blog pt."Tropem dziwactw i bezsensu" w głównym założeniu będzie przedstawiał, wytykał i ironizował codzienne sprawy, zachowania i dziwactwa ludzi pracujących w różnych formacjach, instytucjach, urzędach, ale i będzie pokazywał nawyki i zachowania dwunożnych istot zamieszkujących naszą ziemię w ich codziennym życiu prywatnym. Mam nadzieję, że tak jak poprzedni blog, ten także znajdzie szerokie zainteresowanie wśród starych i nowych czytaczy czego sobie i Wam serdecznie życzę... Zapraszam...
Bogdan Chmielewski
Subskrybuj:
Posty (Atom)