Link do bloga pt. Poezja, którą da się czytać

Poniżej zamieszczam link do mojego wcześniejszego bloga pt. Poezja, która da się czytać...

http://moja-poezja-proza.blogspot.com

środa, 28 lipca 2010

Przeniesiony post: Dzień 471

Dzień 471
Właśnie mija godzina 22:10. Z uwagi na sytuacje jakich doświadczam w zetknięciu się z różnymi Urzędami Państwowymi, a także pozyskaną wiedzą usłyszaną w bezpośrednich relacjach osób, które również miały tą wątpliwą przyjemność doświadczać podobnych aktów głupoty, postanowiłem trochę więcej czasu poświęcić takim zdarzeniom. Na początek chciałbym jakoś nazwać tego typu zachowania osób piastujących często ciepłe posadki w placówkach typu państwowego. Jedno co mi najbardziej pasuje to ujęcie tych zachowań jako Ogólnonarodowy debilizm urzędniczy. Jak zawsze zastrzegam się co do rzadkich wyjątków, które należy wyłączyć spod tego wspólnego tytułu. Tak więc przytoczę jako pierwszy przypadek, który wydarzył się w czerwcu 2010 roku w Urzędzie Pracy w Warszawie przy ulicy Ciołka. Placówka wyżej wymieniona zajmuje się osobami niepełnosprawnymi. Można by powiedzieć, że zajmuje się szczytnym celem i świadczy piękne działania na rzecz osób z grupą inwalidzka, gdyby rzeczywiście miała na celu dobro tychże osób. Niestety nie ma! Zgodnie z Konstytucją Naszego Kraju jesteśmy Państwem Demokratycznym, a więc każdy człowiek ma prawo własnego wyboru i ma prawo stanowić sam o sobie. Niestety tak nie jest. W UP. dla niepełnosprawnych, stosuje się akt przymusu do pracy! Urzędnicy nie biorą pod uwagę dobra i stanu zdrowia danego człowieka tylko używając wrednego szantażu zmuszają chorych ludzi do pracy. Szantaż polega na grożeniu pozbawieniem prawa do bezrobocia, a co za tym idzie do pozbawienia ubezpieczenia medycznego. Widać stosowanie takich metod wobec niektórych osób z II grupą inwalidzką jest iście demokratyczne w wydaniu demokracji po Polsku! Na wyraźne żądanie wydania oświadczenia, że osoba przymuszająca do pracy poszczególnego chorego, weźmie odpowiedzialność za następstwa i konsekwencje wynikłe z ciężkiej pracy przy sprzątaniu dworców kolejowych następuje odmowa i żądanie zwolnienia lekarskiego. Niby nic w tym dziwnego ale... no właśnie, ale lekarz pierwszego kontaktu nie może wydać chorobowego zwolnienia do Urzędu Pracy!!! Musi skierować chorego do Specjalisty! A do jakiego jeśli ktoś ma wiele poważnych schorzeń! Do jednego, czy do wszystkich po kolei...? Jeśli do jednego to który jest najważniejszy: neurolog, pulmonolog,ortopeda, alergolog - jeśli osoba leczy się u wszystkich wymienionych lekarzy. W pracy przy sprzątaniu dworców wszystkie schorzenia leczone u tych lekarzy eliminują przydatność do jej wykonywania! A jak wywiązać się z nakładanych terminów przez UP gdy na wizytę do któregoś z tych specjalistów czeka się w bardzo szczęśliwym trafie ok. 6 tygodni...? Jakim cudem dochodzi do zatwierdzenia tak pokrętnych i nielogicznych przepisów obwarowujących i osaczających ludzi poważnie chorych. Może prościej byłoby utworzyć dział, który miałby za zadanie ubezpieczać medycznie, wspierać takich ludzi, a nie niszczyć ich i tak już bardzo wątłego zdrowia. Może lepiej będzie gdy całkiem się wyłożą na wózki inwalidzkie i wtedy trzeba będzie jeszcze zapłacić za przydzielenie im osoby sprawującej opiekę bo sami już nic nie będą mogli koło siebie zrobić. Czy aby na pewno stać nas na taki brak wyobraźni i zdrowego rozsądku!!!??? Nie dajmy się nabijać w butelkę. Krzyczmy głośno i publicznie jeśli doświadczamy debilnych i niepojętych zjawisk w urzędach państwowych... i nie bójmy się o tym mówić bo to leży w interesie wielu milionów ludzi. Dobranoc.

1 komentarz:

  1. PRZENIESIONY KOMENTARZ
    Bardzo dobrze Bogusiu, że poruszyłeś ten temat tzn. paranoi jaka nas otacza. Ile razy mam do czynienia z podobnymi sytuacjami do tej opisanej przez Ciebie - tyle razy dostaję białej gorączki i wściekam się na własną bezradność. Nie mogę pojąć jak to możliwe, że tworzone są przepisy, które zaprzeczają zdrowemu rozsądkowi i logice. Uważam, że Ci co je "płodzą" powinni najpierw sami przejść "drogę przez mękę" usianą takimi wymyślonymi przez siebie idiotyzmami, żeby pojęli durnotę tego co stworzyli zanim wdrożą owe beznadziejne przepisy w życie. Proszę o wybaczenie, że używam ostrych słów ale emocje są zbyt silne.
    Mam kuzynkę - osobę niepełnosprawną - widać na pierwszy rzut oka bez żadnych badań, że ma problem z mówieniem, poruszaniem się i samodzielnym życiem. Musiała stawiać się kilka lat pod rząd na komisjach lekarskich, które orzekały o jej niepełnosprawności poddając ją wykańczającym, głównie psychicznie przesłuchaniom, sugerującym, że być może jej stan zdrowia jest lepszy a Ona tylko udaje!!! Po każdej takiej eskapadzie była roztrzęsiona, płakała i doprowadzano ją tym bzdurnym gadaniem do stanu w którym gotowa była zrezygnować z renty słusznie jej przysługującej tylko dlatego, żeby nigdy więcej nie być tak upokorzoną. Sama świadomość: własnej niesprawności, bycia pozbawioną możliwości normalnego funkcjonowania, założenia Rodziny, zdania na innych - stanowiła dla niej wielkie obciążenie a do tego wszystkiego jeszcze TO sugerowanie, że wyłudza pieniądze pozbawiały ją chęci do życia.
    Pomagają tej dorosłej już kobiecie i troszczą się o nią 80-letni już Rodzice - bez nich nie miałaby szansy na godne życie, ponieważ pieniądze, które dostaje jako rentę, to jałmużna a nie kwota umożliwiająca zaspokojenie podstawowych potrzeb, nie mówiąc już o kosztach rehabilitacji, lekarstw i np. przyrządów pomagających w usprawnieniu jej funkcjonowania. Jako młoda osoba była normalną radosną dziewczyną. Choroba zaatakowała znienacka, bez uprzedzenia, ale mimo to moja Kuzynka jest wyjątkowo dzielna i wytrwała. Uczyła się, skończyła Liceum, bo... chciała pracować, chciała sama utrzymywać się a kiedy zdała sobie sprawę, że jest coraz gorzej z jej zdrowiem, chciała przynajmniej wypracować sobie rentę. Gdyby nie pomoc życzliwych ludzi nie znalazłaby pracy, bo jej stan był poważny. Niestety pracownicy w Urzędach Pracy są w wielu przypadkach zadufani w sobie. Nie pojmują, że gdyby nie Ci bezrobotni, być może to właśnie Oni staliby się bezrobotnymi! i co wtedy? Trzeba podchodzić do każdego człowieka, do każdej sprawy, indywidualnie i mieć wiele wyczucia, bo już sam fakt utraty pracy, poczucie nieprzydatności lub niemożności jej podjęcia ze względów zdrowotnych są wystarczająco stresujące.
    Opisany przez Ciebie przypadek Bogusiu, świadczy o braku profesjonalizmu, kultury, wrażliwości i zwykłej ludzkiej życzliwości u osób, z którymi zetknąłeś się w tym Urzędzie Pracy. Jeśli w tak łatwej do załatwienia i ewidentnej sprawie nie potrafiono wyjść naprzeciw ... to należałoby się zastanowić, czy te osoby w ogóle powinny tam pracować? Moim zdaniem ktoś, kto nie potrafi myśleć samodzielnie i nie ma w sobie empatii dla drugiego człowieka, chęci niesienia mu wsparcia, zrozumienia - nie nadaje się do pracy w takiej instytucji.
    Nie wolno poddawać się, trzeba przywoływać takich bezdusznych formalistów do porządku, walczyć z podobnymi zachowaniami aż do skutku, bo jeśli nie będziemy reagować poczują się całkowicie bezkarni.
    zamieszczony dn 16 czerwca 2010 00:09

    OdpowiedzUsuń