Kilka dni po aferze podsłuchowej na szczeblach
rządowych, pojawiła się w mediach publicznych kolejna sensacja. Tym razem
natury religijno etycznej. Nie wiem tylko czy ujawniając ten skandal, wyrachowani dziennikarze mieli na uwadze dobro zwykłego człowieka,
czy wprost odgórne wytyczne aby nowym tematem przygasić kipiącą oburzeniem
opinię społeczną. Oto lekarz z tytułem profesorskim zasłaniając się własnym
sumieniem i przekonaniami religijnymi odmawia wykonania aborcji poważnie
uszkodzonego płodu mimo, że jest ona medycznie i etycznie uzasadniona. Mimo odmowy przeprowadzenia aborcji nie
udzielił informacji logistycznej pacjentce potrzebującej pomocy i wsparcia
medycznego. Pozostawił ją z własnym problemem na pastwę losu i tym samym skazał
na dożywotnią mękę opieki i ciężkiej pracy fizycznej nad ułomną ciągle przybywająca na wadze rośliną o ludzkich właściwościach zamiast pouczyć,
czy wręcz wskazać miejsce lub szpital by pacjentka mogła skorzystać z profesjonalnej pomocy
innego lekarza. Czy takie działanie jest
właściwe profesji lekarskiej i zarazem zgodne z sumieniem i etyką lekarską? A
jak ma się takie działanie do przysięgi Hipokratesa; Primum non nocere – przede wszystkim nie
szkodzić brzmią jej słowa. Czy etyczne
jest ratowanie czegoś co powstało z błędu genetycznego i jest tak zdeformowane,
że samodzielnie nie przeżyje kilku dni? Czy lekarz ratujący nienadający się do
samodzielnego życia płód ma świadomość
konsekwencji takiego miłosierdzia i jaki okrutny los gotuje tej istocie,
jego rodzinie i społeczeństwu gdy rodzice już zemrą? A co jeśli taka deformacja
ludzkiego płodu powstała na skutek przyjmowania błędnie zaordynowanych leków
farmaceutycznych… czy wtedy też będziemy mówić o etyce lekarskiej? Istnieją
dowody na to, że różne leki w tym
antykoncepcyjne działają degenerująco na ludzki płód. Istnieje całkiem spora
grupa wysoko przetworzonych pokarmów, które szkodzą nie tylko ciąży ale i
dorosłej, silnej osobie. Dlaczego więc
mimo oczywistej winy innego człowieka, błędów lekarskich, koncernów
farmakologicznych, chemicznego rolnictwa, przemysłu nikotynowego, alkoholowego
czy spożywczego rodzice mają ponosić odpowiedzialność za totalnie uszkodzone
płody?! Dlaczego mają cierpieć, ponosić koszty utrzymania i poświęcać cały swój
czas na utrzymywanie przy wątpliwym życiu czegoś co tak naprawdę nie żyje godnie
ani jakkolwiek świadomie ponieważ mózg w
nim nie pracuje. A może ofiary powinny
żądać wysokich odszkodowań od zdewociałych lekarzy i cynicznych, pozbawionych wyobraźni księży, którzy publicznie i z ambon
nawołują głośno do ochrony życia poczętego w takim wyrazie i formacie!
Nie mam nic przeciw utrzymywaniu przy życiu
zdegenerowanych istot w przypadku gdy sami rodzice świadomie podejmują decyzję
o urodzeniu takiego dziecka i świadomie godzą się na opiekę i ponoszenie
kosztów związanych z utrzymaniem i rehabilitacją… ale co będzie gdy rodzice
umrą a istota-roślina zostanie przy życiu? Wtedy utrzymanie przejmie podatnik a
to już sprawa dyskusyjna bo uważam, że jest wiele ważniejszych spraw i rzeczy,
które ludność powinna utrzymywać i płaci na takowe podatki.
Jest jeszcze druga ewentualność w tej sprawie… a
mianowicie jeśli ci panowie w białych fartuchach i czarnych sutannach zostaną
zobligowani konkretną ustawą rządową do odpowiedzialności za swoje fanaberie
zwane sumieniem i ochroną życia poczętego w takiej formie. Ustawa nakładałaby
na nich obowiązek adopcji istot-roślin i
tym samym przejęcie pełnej odpowiedzialności w utrzymaniu i ponoszeniu wszelkich
kosztów finansowych związanych z bytem upośledzonych. Wtedy byłoby uczciwie i
zgodnie z własnym sumieniem … jestem bardzo ciekawy ilu lekarzy zachowałoby
swoje dotychczasowe sumienie, a ilu Księży nawoływałoby do rodzenia kalekich
ofiar chorego systemu…