Link do bloga pt. Poezja, którą da się czytać

Poniżej zamieszczam link do mojego wcześniejszego bloga pt. Poezja, która da się czytać...

http://moja-poezja-proza.blogspot.com

czwartek, 17 lipca 2014

Sumienia bez odpowiedzialności

Kilka dni po aferze podsłuchowej na szczeblach rządowych, pojawiła się w mediach publicznych kolejna sensacja. Tym razem natury religijno etycznej. Nie wiem tylko czy ujawniając ten skandal, wyrachowani  dziennikarze mieli na uwadze dobro zwykłego człowieka, czy wprost odgórne wytyczne aby nowym tematem przygasić kipiącą oburzeniem opinię społeczną. Oto lekarz z tytułem profesorskim zasłaniając się własnym sumieniem i przekonaniami religijnymi odmawia wykonania aborcji poważnie uszkodzonego płodu mimo, że jest ona medycznie i etycznie uzasadniona.  Mimo odmowy przeprowadzenia aborcji nie udzielił informacji logistycznej pacjentce potrzebującej pomocy i wsparcia medycznego. Pozostawił ją z własnym problemem na pastwę losu i tym samym skazał na dożywotnią  mękę opieki  i ciężkiej pracy fizycznej nad ułomną  ciągle przybywająca na wadze rośliną  o ludzkich właściwościach zamiast pouczyć, czy wręcz wskazać miejsce lub szpital by pacjentka  mogła skorzystać z profesjonalnej pomocy innego lekarza.  Czy takie działanie jest właściwe profesji lekarskiej i zarazem zgodne z sumieniem i etyką lekarską? A jak ma się takie działanie do przysięgi Hipokratesa;  Primum non nocere – przede wszystkim nie szkodzić brzmią jej słowa.  Czy etyczne jest ratowanie czegoś co powstało z błędu genetycznego i jest tak zdeformowane, że samodzielnie nie przeżyje kilku dni? Czy lekarz ratujący nienadający się do samodzielnego życia płód ma świadomość  konsekwencji takiego miłosierdzia i jaki okrutny los gotuje tej istocie, jego rodzinie i społeczeństwu gdy rodzice już zemrą? A co jeśli taka deformacja ludzkiego płodu powstała na skutek przyjmowania błędnie zaordynowanych leków farmaceutycznych… czy wtedy też będziemy mówić o etyce lekarskiej? Istnieją dowody na to, że różne leki  w tym antykoncepcyjne działają degenerująco na ludzki płód. Istnieje całkiem spora grupa wysoko przetworzonych pokarmów, które szkodzą nie tylko ciąży ale i dorosłej,  silnej osobie. Dlaczego więc mimo oczywistej winy innego człowieka, błędów lekarskich, koncernów farmakologicznych, chemicznego rolnictwa, przemysłu nikotynowego, alkoholowego czy spożywczego rodzice mają ponosić odpowiedzialność za totalnie uszkodzone płody?! Dlaczego mają cierpieć, ponosić koszty utrzymania i poświęcać cały swój czas na utrzymywanie przy wątpliwym życiu czegoś co tak naprawdę nie żyje godnie ani jakkolwiek świadomie ponieważ  mózg w nim nie pracuje.  A może ofiary powinny żądać wysokich odszkodowań od zdewociałych lekarzy i cynicznych, pozbawionych  wyobraźni księży, którzy publicznie i z ambon nawołują głośno do ochrony życia poczętego w takim wyrazie i formacie!
Nie mam nic przeciw utrzymywaniu przy życiu zdegenerowanych istot w przypadku gdy sami rodzice świadomie podejmują decyzję o urodzeniu takiego dziecka i świadomie godzą się na opiekę i ponoszenie kosztów związanych z utrzymaniem i rehabilitacją… ale co będzie gdy rodzice umrą a istota-roślina zostanie przy życiu? Wtedy utrzymanie przejmie podatnik a to już sprawa dyskusyjna bo uważam, że jest wiele ważniejszych spraw i rzeczy, które ludność powinna utrzymywać i płaci na takowe  podatki.

Jest jeszcze druga ewentualność w tej sprawie… a mianowicie jeśli ci panowie w białych fartuchach i czarnych sutannach zostaną zobligowani konkretną ustawą rządową do odpowiedzialności za swoje fanaberie zwane sumieniem i ochroną życia poczętego w takiej formie. Ustawa nakładałaby na nich obowiązek adopcji  istot-roślin i tym samym przejęcie pełnej odpowiedzialności w utrzymaniu i ponoszeniu wszelkich kosztów finansowych związanych z bytem upośledzonych. Wtedy byłoby uczciwie i zgodnie z własnym sumieniem … jestem bardzo ciekawy ilu lekarzy zachowałoby swoje dotychczasowe sumienie, a ilu Księży nawoływałoby do rodzenia kalekich ofiar chorego systemu…