Link do bloga pt. Poezja, którą da się czytać

Poniżej zamieszczam link do mojego wcześniejszego bloga pt. Poezja, która da się czytać...

http://moja-poezja-proza.blogspot.com

sobota, 12 czerwca 2021

Chwila refleksji

 

Kiedy, odważnie zakładam że z woli tatusia i mamusi przyszedłem na świat, chociaż nie ukrywam mogło to wydarzyć się również efektem totalnego przypadku. Ot tak zwyczajnie, po północy tatuś z mamusią w dobrych humorach wrócili z sobotniej potańcówki do jednoizbowego mieszkania umiejsco­wionego w dużym mieście Dolnego Śląska. W tam­tych czasach imprezki typu potańcówka były organi­zowane w świetlicach hoteli robotniczych, na wol­nym powietrzu lub aulach zakładów pracy. Oczywi­ście były także nieliczne restauracje z dużymi salami przeznaczonymi do tańca ale tam trzeba było słono płacić a lud dźwigający się z pożogi wojennej był biedny więc korzystał z imprez świetlicowych lub po prostu z wolnego powietrza. Zatem kiedy wrócili do poniemieckiego mieszkanie mieszczącego się na par­terze czteropiętrowej kamienicy zbudowanej w stylu secesji poczuli wolę bożą. Oboje byli w dobrym hu­morze i pod wpływem paru lampek marnego gatunku wina. Prosto z marszu rzucili się na siebie i efektem tego porywu zaistniałem jako planowany lub niepla­nowany dzidziuś płci męskiej. Jednak to tylko wła­sne domysły, ot takie logiczne spekulacje dawnych zdarzeń z życia moich rodziców. Reasumując mogła być pierwsza wersja poczęcia ale i druga przypadko­wa. Tak naprawdę nic z tego nie wynika więc nie ma powodu dla którego trzeba by dociekać z których po­budek przyszedłem na świat. Z chwilą opuszczenia bezpiecznego miejsca w brzuchu mamusi i zaczerp­nięciu pierwszego wdechu powietrza, ślepy, łysy i goły miałem dokładnie gdzieś to czy żyję, jak wyglą­dają rodzice, czy się do mnie śmieją, jakie mają miny, w co mnie ubiorą, jak sam wyglądam, czy je­stem ładny czy brzydki. Jedynie instynktownie wy­czuwałem ciepło matczynego ciała, jej dotyk i jak pozyskać pokarm niezbędny do przeżycia. Nie inte­resowało mnie co jest obok, gdzie jestem, jak jest ani tym bardziej jak będzie kiedy po upływie kilkunastu długich lat stanę się dorosłym i rozumnym osobni­kiem, człowiekiem. Bezzębną paszczą memłałem sutki jej piersi by wyssać z niej to co zawierała czyli niezbędny pokarm, wręcz eliksir życia dla noworod­ka takiego jakim urodziłem się ja. To były pierwsze niezbędne potrzeby i od nich zależało moje być albo nie być w świecie do którego rodzice mnie powołali.

Całkowicie uzależniony od matki, od jej nastroju, humoru, stanu posiadania, zalet czy nałogów i jej macierzyńskiego instynktu bezmyślnie ssałem sobie ciepłe cycuszki jakby niczego innego poza nimi obok mnie nie było. Myśląc z perspektywy upływu lat i nabywanej mądrości, gdyby taki mały osesek miał pełną świadomość egzystencji, jaki jest człowiek na­prawdę, jaki świat tworzą ludzie dorośli, ile krzywd go czeka, niepowodzeń, bólu i trudów bez wątpienia taki maluch straciłby chęć do życia i popełniłby sa­mobójstwo za pomocą śmierci głodowej poprzez zaprzestania ssania życiodajnego cycka!

Jednak matka natura nie jest głupia i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że gdyby dała świadomość nowo narodzonej istocie, ludzkość w bardzo szybkim czasie wymarła by całkowicie a w najlepszym razie zostałoby ludzi tak mało, że to również groziłoby niechybną zagładą homo sapiens. Dlatego nie dała świadomości od samych narodzin ale i nie pozbawiła nas możliwości rozwoju duchowego bo dała wolną wolę i etapową umiejętność nabierania mądrości, świadomości samych siebie i istnienia wszechrzeczy otaczającego nas świata.

Niestety oprócz życia w niewiadomej dała nam także narkomanów, ludzi o wypaczonych poglądach i pomysłach na życie. Idiotów, pazernych polityków, ohydnych zdrajców, nieustępliwych agresorów, bez­litosnych morderców i wszelkiej maści dewiantów ewolucyjnych. I po co to wszystko? Może po to by było nam gorzej i straszniej żyć? A może po to aby nie było nam zbyt nudno? Chociaż kiedy głębiej za­dumam się nad przyczyną otaczającego nas zła do­chodzę do nieuchronnego wniosku, że obdarowała nas tym syfem piekielnym po to żeby wzmocnić na­sze serca i dusze. Wyzwolić w nas odwagę i siłę przetrwania. Pobudzić nieustające pragnienie walki o byt i przetrwanie w świecie wojen i przemocy. Ale czy tak jest naprawdę? Nie wiem. Być może to nie cudownej matki natury wina a samego destrukcyjne­go człowieka. Pazerny do granic zrozumienia o ma­terialnym podejściu do życia człowiek generuje wła­śnie takie energie i wzorce na życie. Inni w myśl sta­rego przysłowia: Kiedy wejdziesz między wrony mu­sisz krakać jak i one, upodabnia się do ogólnych trendów socjalnych i dokłada do ogólnego syfu swo­je z krótkim terminem przydatności do spożycia ce­giełki. Jak na ironię myśli, że to on jest tym dobrym i jedynym mądrym materialistą a nie ci, którym na po­siadaniu wielkich majątków wcale nie zależy bo wolą czuć niż mieć.

Absurdy w kwestii wyższości materialnego ego­izmu nad empatią, uczuciem i altruizmem biją wszel­kie rekordy logiki. Na spokojnych empatów i bezin­teresownych dobroczyńców egoiści patrzą z przy­mrużeniem oka a i niejednokrotnie pukają się dwu­znacznie łysiejące czoła. Dla nich akt spontanicznego wsparcia biedaka jest niezrozumiały.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz