Kiedy, odważnie zakładam że z woli tatusia i mamusi przyszedłem na świat, chociaż nie ukrywam mogło to wydarzyć się również efektem totalnego przypadku. Ot tak zwyczajnie, po północy tatuś z mamusią w dobrych humorach wrócili z sobotniej potańcówki do jednoizbowego mieszkania umiejscowionego w dużym mieście Dolnego Śląska. W tamtych czasach imprezki typu potańcówka były organizowane w świetlicach hoteli robotniczych, na wolnym powietrzu lub aulach zakładów pracy. Oczywiście były także nieliczne restauracje z dużymi salami przeznaczonymi do tańca ale tam trzeba było słono płacić a lud dźwigający się z pożogi wojennej był biedny więc korzystał z imprez świetlicowych lub po prostu z wolnego powietrza. Zatem kiedy wrócili do poniemieckiego mieszkanie mieszczącego się na parterze czteropiętrowej kamienicy zbudowanej w stylu secesji poczuli wolę bożą. Oboje byli w dobrym humorze i pod wpływem paru lampek marnego gatunku wina. Prosto z marszu rzucili się na siebie i efektem tego porywu zaistniałem jako planowany lub nieplanowany dzidziuś płci męskiej. Jednak to tylko własne domysły, ot takie logiczne spekulacje dawnych zdarzeń z życia moich rodziców. Reasumując mogła być pierwsza wersja poczęcia ale i druga przypadkowa. Tak naprawdę nic z tego nie wynika więc nie ma powodu dla którego trzeba by dociekać z których pobudek przyszedłem na świat. Z chwilą opuszczenia bezpiecznego miejsca w brzuchu mamusi i zaczerpnięciu pierwszego wdechu powietrza, ślepy, łysy i goły miałem dokładnie gdzieś to czy żyję, jak wyglądają rodzice, czy się do mnie śmieją, jakie mają miny, w co mnie ubiorą, jak sam wyglądam, czy jestem ładny czy brzydki. Jedynie instynktownie wyczuwałem ciepło matczynego ciała, jej dotyk i jak pozyskać pokarm niezbędny do przeżycia. Nie interesowało mnie co jest obok, gdzie jestem, jak jest ani tym bardziej jak będzie kiedy po upływie kilkunastu długich lat stanę się dorosłym i rozumnym osobnikiem, człowiekiem. Bezzębną paszczą memłałem sutki jej piersi by wyssać z niej to co zawierała czyli niezbędny pokarm, wręcz eliksir życia dla noworodka takiego jakim urodziłem się ja. To były pierwsze niezbędne potrzeby i od nich zależało moje być albo nie być w świecie do którego rodzice mnie powołali.
Całkowicie uzależniony od matki, od jej nastroju, humoru, stanu posiadania, zalet czy nałogów i jej macierzyńskiego instynktu bezmyślnie ssałem sobie ciepłe cycuszki jakby niczego innego poza nimi obok mnie nie było. Myśląc z perspektywy upływu lat i nabywanej mądrości, gdyby taki mały osesek miał pełną świadomość egzystencji, jaki jest człowiek naprawdę, jaki świat tworzą ludzie dorośli, ile krzywd go czeka, niepowodzeń, bólu i trudów bez wątpienia taki maluch straciłby chęć do życia i popełniłby samobójstwo za pomocą śmierci głodowej poprzez zaprzestania ssania życiodajnego cycka!
Jednak matka natura nie jest głupia i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że gdyby dała świadomość nowo narodzonej istocie, ludzkość w bardzo szybkim czasie wymarła by całkowicie a w najlepszym razie zostałoby ludzi tak mało, że to również groziłoby niechybną zagładą homo sapiens. Dlatego nie dała świadomości od samych narodzin ale i nie pozbawiła nas możliwości rozwoju duchowego bo dała wolną wolę i etapową umiejętność nabierania mądrości, świadomości samych siebie i istnienia wszechrzeczy otaczającego nas świata.
Niestety oprócz życia w niewiadomej dała nam także narkomanów, ludzi o wypaczonych poglądach i pomysłach na życie. Idiotów, pazernych polityków, ohydnych zdrajców, nieustępliwych agresorów, bezlitosnych morderców i wszelkiej maści dewiantów ewolucyjnych. I po co to wszystko? Może po to by było nam gorzej i straszniej żyć? A może po to aby nie było nam zbyt nudno? Chociaż kiedy głębiej zadumam się nad przyczyną otaczającego nas zła dochodzę do nieuchronnego wniosku, że obdarowała nas tym syfem piekielnym po to żeby wzmocnić nasze serca i dusze. Wyzwolić w nas odwagę i siłę przetrwania. Pobudzić nieustające pragnienie walki o byt i przetrwanie w świecie wojen i przemocy. Ale czy tak jest naprawdę? Nie wiem. Być może to nie cudownej matki natury wina a samego destrukcyjnego człowieka. Pazerny do granic zrozumienia o materialnym podejściu do życia człowiek generuje właśnie takie energie i wzorce na życie. Inni w myśl starego przysłowia: Kiedy wejdziesz między wrony musisz krakać jak i one, upodabnia się do ogólnych trendów socjalnych i dokłada do ogólnego syfu swoje z krótkim terminem przydatności do spożycia cegiełki. Jak na ironię myśli, że to on jest tym dobrym i jedynym mądrym materialistą a nie ci, którym na posiadaniu wielkich majątków wcale nie zależy bo wolą czuć niż mieć.
Absurdy w kwestii wyższości materialnego egoizmu nad empatią, uczuciem i altruizmem biją wszelkie rekordy logiki. Na spokojnych empatów i bezinteresownych dobroczyńców egoiści patrzą z przymrużeniem oka a i niejednokrotnie pukają się dwuznacznie łysiejące czoła. Dla nich akt spontanicznego wsparcia biedaka jest niezrozumiały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz