Link do bloga pt. Poezja, którą da się czytać

Poniżej zamieszczam link do mojego wcześniejszego bloga pt. Poezja, która da się czytać...

http://moja-poezja-proza.blogspot.com

niedziela, 21 października 2012

Stadionowa afera

W ostatnich dniach media prześcigały się w karmieniu nas wiadomościami o skandalu stadionowym. Akurat w ważnym meczu eliminacyjnym do puli drużyn pretendujących do Mistrzostw Świata, wszyscy prócz kibiców i drużyny piłkarzy zawiedli. Prezesi PZPN, Organizatorzy imprez sportowych, Władze Miasta, Pani Minister, a nawet Służby obsługi technicznej dali przysłowiowej d...y. Głupota, niefrasobliwość, brak odpowiedzialności za zajmowane stanowiska, bezkarność i ignorancja z jaką coraz częściej mamy do czynienia jest przerażająca! A na koniec skandalu kolejna mega głupota. Oto winowajca, który nie potrafił wydać decyzji o zamknięciu kopuły stadionowej domaga się od Władz Miasta odszkodowania za poniesione straty!Ale nie jest odosobniony w idiotyzmie bo oto idąc w sukurs Wymiar Sprawiedliwości postanowił wsadzić do pierdla kibica, któremu udało się humorystycznie rozładować napięcie wśród kibiców. Za to, że jest dowcipny i wpadłszy na płytę stadionu pobiegał  w kałużach deszczu... chcą go sądzić i karać! Nagrodę trzeba dać tej osobie bo napięcie nerwowe przekształciła w kabaret i być może zapobiegł większym burdom stadionowym...
Na tą okoliczność napisałem satyryczny wiersz, który poniżej prezentuję ku refleksji niefrasobliwych włodarzy wszelkich siedzib w naszym Kraju.


    Chała Ojczyzny

Chociaż miejsce niedogodne,
Choć sprzeciwów było wiele,
Z prezydentem rajcy miejscy,
Wymodlili go w kościele…

Chociaż wiatry dęły w plecy,
Chociaż zima kryła śniegiem,
Zbudowali go z mozołem…
Nad pradawnej Wisły brzegiem.

A więc stoi wielki moloch…
Swym ogromem zdziwko budzi,
Bo choć straszy szpikulcami,
Wzrok przyciąga zwykłych ludzi.

Oto chluba, choć wątpliwa,
Wymęczona – chylmy głowy,
Ni to piękny, ni paskudny,
Polski Stadion Narodowy!

Na mistrzostwach Europy,
Miał premierę ci a jakże…
Mecz otwarcia grała Polska,
Toteż radość była w kadrze.

W październiku – tej jesieni,
Szum medialny wszczęła prasa,
Z Angolami mecz zagramy…
Spektakl będzie pierwsza klasa.

Na rozgrywki drużyn Świata,
Do Brazylii jechać chcemy,
A gdy Angol nam dokopie,
Szablą punkty odbierzemy.

No i nastał dzień meczowy,
Tłumnie kibic zewsząd wali,
Przed stadionem wszyscy razem
Polska  górą – skandowali...

Chmury kłębią się nad głową,
Deszczyk siąpi zrazu drobny,
Tłum naparłszy na bramkarzy
W parasole jest już zdobny.

Na trybunach siedzą szyszki,
W lożach VIP-y, dostojnicy,
Są prezesi wszelkiej nacji
No i zwykli urzędnicy…

Gorzał krąży wartkim kołem,
Rąsia rąsie wszakże myje,
Kto by martwił się kibicem,
Gdy nachlane w biurach ryje.

Już od rana, na Meteo,
W mediach głoszą o ulewie,
Szkoda tylko, że zarządcy
I sam Prezes o tym nie wie.

Gdyby wiedział wnet by zlecił,
Na kopule zawrzeć bramy…
Lecz nie zlecił bo harcował,
Toteż piękny potop mamy.

Woda leje się jak z cebra,
Tłum oniemiał ze zdziwienia,
Stadion zmienia się w bajoro
Więc nie będzie przedstawienia.

Na trybunach jedna wrzawa,
Precz z prezesem – stadion ryczy,
Jeśli rządzić Grześ nie umie,
Niech chomiki w klatce ćwiczy!

Kamerzyści horror kręcą…
Za prezesem wszyscy gonią,
Reporterzy chcą wyjaśnień,
Czemu głupcy forsę trwonią?

Pośród tłumu gwizd narasta,
Zewsząd słychać głośne krzyki,
Gdy na bramce stanął wędkarz,
Lud ogarnął humor dziki…

Ty tam w bramce – łap rekina,
Spośród trybun doping niesie,
Płotkom odpuść bo za małe,
Choć do góry każda rwie się.

Jakby w sukurs, na murawę,
Roześmiany kibic sadzi…
Skoro w piłkę grać nie można,
To pobiegać nie zawadzi.

Na boisko, w czarnych strojach,
Ochroniarzy zastęp wpada,
A gdy dorwą dowcipasa…
Ich dowódca sprawę zbada.

Jak obyczaj stary głosi…
Tłumy igrzysk chcą i chleba.
Toć za forsę podatnika
Na aut sprawcę wymieść trzeba,

Kibic zwinnie manewruje,
Czyni zwody, nagłe skręty,
Potem padłszy twarzą w wodę,
Żabką płynie wniebowzięty.

Z drugiej strony jakby w zmowie,
Koleś w płetwach wystartował,
A że biegnie mu się kiepsko,
Toć niemrawo galopował…

Stadion zatrząsł się od śmiechu,
Brawo, brawo wrzeszczą tłumy,
Zamiast meczu jest kabaret,
Na basenie Polskiej dumy.

Bogdan  A. Chmielewski
Warszawa dnia 19.10.2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz