W ostatnich latach zauważyłem (myślę, że nie tylko ja)
nasilające się przykre w skutkach zjawisko
zwane pospolicie przykręcaniem śrubki. Drożeją paliwa do samochodów i
już są bodaj najdroższe w całej Unii Europejskiej. Zastraszająco idą w górę
ceny wody, wywozu śmieci i odprowadzania
nieczystości. Drożeje energia
elektryczna, gaz, czynsze w mieszkaniach
i materiały budowlane. Ceny artykułów pierwszej potrzeby, a także spożywczych,
rosną wręcz w szaleńczym galopie. Z
drugiej zaś strony zarobki w sektorze fizycznym, emerytury i
renty, stoją w miejscu albo pozornie,
czyli dla zamydlenia oka, podwyższane są w aurze medialnego krzyku o kilka
nędznych złotych raz do roku. Coraz wyraźniej widoczny jest podział między tymi
z elit rządzących, w tym także grupą tak zwanych biznesmenów, a średnią (o ile
jeszcze jest) i niższą klasą społeczeństwa. Bardzo wyraźnie widać działania kolejnych
Rządów w kierunku unicestwienia drobnych handlowców, rzemieślników, pisarzy,
artystów – mówię tu o tych artystach, którzy nie sięgnęli jeszcze szczytów
popularności, którzy próbują się przebić
i coś tam zarabiać na własne życie. Ostatnie rządy powoli acz skutecznie obciążają
tych ludzi nowymi i wyższymi podatkami. Dzisiaj podatek płacimy nawet od
kultury narodowej jaką jest poezja i proza upięta w wydania książkowe.
Natomiast od nowego roku, drobnym handlowcom, Urząd Skarbowy wprowadza kasy
fiskalne poprzez obniżenie progu OBROTOWEGO z 40 tyś. na 20 tyś. złotych
rocznie. W przeliczeniu daje to 1666 złotych miesięcznie – a co poniżej tej
sumy jest zwolnione od obowiązku wprowadzenia kasy fiskalnej. Który choćby i najmniejszy sklepik ma mniejsze obroty niż 1666 złotych
miesięcznie? Przy dzisiejszych cenach,
zakładając bardzo optymistycznie, koszt wynajmu kilkunastu metrów powierzchni kształtuje się w
granicach tysiąca złotych. Do tego opłaty ZUS-u, opłaty za media i
reklamę na budynku dają sumę większą niż oferowana kwota przez U. Skarbowy. Zatem czy opłaty obowiązkowe potrzebne są do
rozliczenia fiskalnego? Jeśli byłaby to kwota czystego zysku wtedy sprawa
miałaby się zupełnie inaczej… ale żeby obowiązkowe opłaty za powierzchnię,
media i ubezpieczenia w ZUS-ie miały wpływ na moje obroty przeliczane brutto do
zainstalowania kasy fiskalnej!? To rozbój w biały dzień i to jeszcze w świetle paranoicznego
prawa! Koszty najtańszej kasy fiskalnej to rząd 700 zł. przy czym każda kasa
fiskalna jest obciążona obligatoryjnymi kosztami serwisu narzuconego mocą Urzędu Skarbowego.
Jest to ok. 200 zł rocznie. Wydawać by się mogło, że to niewielkie obciążenie
ale pamiętajmy, że drobny handel wykończyły hipermarkety, a te które jeszcze
pozostały borykają się z trudnościami w postaci niedoboru klienta i
wygórowanymi obciążeniami. Moim zdaniem ci wszyscy, których wymieniam powinni
być całkowicie zwolnieni z opłat podatkowych i kas fiskalnych. Mimo, że wszystko ulega podwyżkom próg zarobków wolnych od podatków od
kilkunastu lat nie ulega podwyższeniu i niezmiennie wynosi 300 zł. miesięcznie!
Koń by się uśmiał… A kto dzisiaj zarabia 300 zł/ miesiąc. W zarobkach mamy
także narzut państwowy i nie mogą one być mniejsze niż
ok. 1200 zł/miesiąc netto. Co za wspaniałomyślność! Z uwagi na niski pułap wynagrodzeń to właśnie te
najniższe zarobki powinny być całkowicie
zwolnione z podatków, a nie jakaś niewiadomo skąd wzięta i nierealna suma 300
zł/m. Pierwszy przedział podatkowy powinien
wynosić 5%, następny 15% itd… zaś
obowiązek kas fiskalnych od ZYSKU 20 tyś rocznie. Wtedy
może by się coś polepszyło uczciwemu człowiekowi, który nie żyje z zasiłku dla bezrobotnego czy też datków z Opieki Społecznej tylko honorowo próbuje w uczciwy sposób zarobić na utrzymanie swojej rodziny. Z mojej logiki jasno wynika, że każda choćby
najmniejsza działalność gospodarcza zwolniona z wszelkich przymusowych obciążeń
daje Państwu wymierne zyski. Przecież ludzie prowadzący swoje działalności
gospodarcze kupując towar do swoich sklepików, nabywając surowce do obróbki i
produkcji w warsztatach, bez wyjątku płacą w hurtowniach 23% VAT-u…! a czym
większe obroty i przerób, tym więcej zakupów, a im więcej zakupów tym większe
sumy podatku VAT wpływają do kasy Państwowej! Czy żaden urzędnik Państwowy nie
wie, że lepiej jest mieć 23% zysku w postaci podatku niż nic! A właściwie nic
wcale nie jest nic. W tym przypadku nic oznacza straty. Tak, konkretne straty,
bo na skutek nadmiernych obciążeń warsztaty i małe sklepiki przestaną istnieć, a
ich właściciele pójdą na zasiłki i ubezpieczenia opłacane z Budżetu Państwa . A
to już konkretne straty dla naszego zadłużonego Kraju. Zatem na czyich usługach
są urzędnicy państwowi? Bo skoro nie dbają o naszą przyszłość, o lepsze jutro,
o lepsze życie zwykłego obywatela i o zyski dla Naszego budżetu – kim są?!
Dlaczego Rządy nie są przyjazne mieszkającemu w naszym Kraju człowiekowi…? Wnioski nasuwają się tylko dwa:
pierwszy – w ekipach decydenckich pracują ludzie bez wyobraźni i zdrowego
rozsądku, a drugi… może my już nie mieszkamy w naszym Polskim Państwie!? Jeśli
to pierwsze to można bezmózgowców wywalić na zbity pysk i obciążyć za ponoszone
latami straty… a jeśli to drugie… to biada nam, oj biada…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz