Ach ta zima.
Teoretycznie jeszcze zimy nie ma. Zacznie się dopiero 21 grudnia tego roku. Co prawda pokazała już swoje prawdziwe oblicze i kilka dni dawała się we znaki wszystkim służbom miejskim, kierowcom i tym, którzy nie akceptują tej pory roku. Jednak jak wszyscy widzimy w tej chwili nastała odwilż i powraca do nas późna jesień. Pierwszy poryw pokazał czego należy się spodziewać po tym kilkumiesięcznym okresie. Mieliśmy okazję przekonać się, że w jesieni zima potrafi posypać obficie śniegiem i zmrozić porządnym mrozem. Wszystko to chociaż trwało zaledwie kilka dni pokazało kim my ludzie, w życiu codziennym dla siebie jesteśmy… A jesteśmy egoistami aż do bólu, brak nam zrozumienia dla innych współziomków, mało kto potrafi współczuć i pomagać obcemu człowiekowi. Pomoc i wsparcie zdarza się wśród znajomych, sąsiadów, albo najbliższej rodziny, jednak nie jest stałym poczuciem niesienia pomocy. Z mojego doświadczenia życiowego wynika, że raczej tylko incydencjonalnie… sporadycznie zdarza się bezinteresowna pomoc. W związku z tym, że tacy jesteśmy, źle nam się w otoczeniu obcych ludzi funkcjonuje. Wcale nierzadko także i wśród, wydawać by się mogło, dobrych znajomych i sąsiadów. Dlaczego tak się dzieje…? Dlaczego nie przejawiamy więzi współczucia i dobrego wychowania wobec siebie. Dlaczego nie uczymy dzieci i siebie moralnych i kulturalnych zasad współistnienia w dzisiejszym świecie…? Ano dlatego, że jesteśmy zatwardziałymi ludźmi, widzącymi wszystko i wszystkich przez pryzmat materialnego egoizmu…!
Bardzo dobrze widać kulturę człowieka w czasie takiego nagłego ataku wczesnej zimy… i na tą okoliczność przytoczę kilka godnych pożałowania przykładów: Ktoś pracowity i dbający o komfort parkowania własnego samochodu oczyścił ze zwałów śniegu miejsce, w którym parkuje przed budynkiem zamieszkania. Napracował się bo śniegu było dużo, parkował do rana… potem pojechał do pracy… a tu pojawił się przejezdny cwaniak i nygus w jednej osobie, i cmyk na wyczyszczone pięknie miejsce. Żeby było śmieszniej i wredniej teraz pozostawił swoje auto na dłużej… jest to kilkanaście godzin, albo kilka dni, czasem tygodni. Częstym zjawiskiem w takich warunkach jest niewłaściwe i zarazem niepojęte parkowanie. Jedzie taki kierowca, najczęściej w spódnicy i w butach na szpilkach, musi zatrzymać pojazd na jakiś czas… ale śnieg wysoki, no to parkuje metr od krawężnika… tuż przy wyjeżdżonej przez inne samochody koleinie. W taką koleinę można bezpiecznie postawić stopę obutą w pantofelki na szpileczkach i śnieg nie nasypie się do bucika… A inni użytkownicy drogi… ? A co takiemu pożal się Boże kierowcy po innych użytkownikach. Ważne, że bucik się nie pobrudził i stopa sucha… Kolejny częsty i naganny przykład polega na wyczajeniu miejsca wysprzątanego przez dozorcę budynku. Jak wszyscy się domyślili są to chodniki, czyli przejścia dla pieszych. Jedzie tedy taki szofer… od urodzenia ma uszkodzone w mózgu obszary odpowiedzialne za uczucia, logikę i zdrową wyobraźnię, i cmyk na czyściutki chodniczek… zatarasował całe przejście… a pieszy…? A co mu tam pieszy… stary, młody, albo inwalida. Niech zapieprza po zaspach sięgających kolan, albo środkiem zapapranej solą i chemią jezdni. Niech mu przemokną buty, niech mu się ślizgają nogi w brei pośniegowej… może się przeziębi, albo przewróci i zniszczy ubranie, które ma na sobie… Będzie trochę śmiechu jak taki dziadek o lasce wywinie orła i złamie rękę w której trzyma laskę. Po jakiego diabła taki staruch łazi po ulicy…? Mógł siedzieć w domu to by się nie przewrócił. A jak nie ma nikogo kto mu pomoże zrobić zakupy? Też ma siedzieć w domu i głodować aż jaśnie szofer zjedzie z chodnika i umożliwi mu bezpieczne przejście? A co w takich przypadkach robi Straż miejska? Nie wiecie co robi? Ano siedzi w przytulnym i zamaskowanym za pryzmą śniegu samochodzie i na radar łapie kierowców, którym uda się w tej brei pośniegowej przekroczyć prędkość…! A dlaczego Policja i Strażnicy miejscy widząc takie ewidentne wykroczenia przeciw kodeksowi drogowemu przejeżdżają obojętnie i nie reagują w zdecydowany sposób. Dlaczego nie wlepiają porządnych mandatów, a jeszcze lepiej by było, gdyby każdemu niewłaściwie parkującemu posiadaczowi auta, odholowano pojazd na służbowy parking. Tam trzymać tydzień i pobierać słoną zapłatę za powiedzmy prawnie uzasadnioną usługę…? Znając mentalność Rodaków myślę, że właśnie srogie kary i duże niedogodności zmusiłyby ich do przestrzegania przepisów i kierowania się zdrowym rozsądkiem wobec prawa i bliźniego… Reasumując wszystko wydaje się być takie proste i oczywiste… ale jak zmusić do uczciwości i zdrowego rozsądku tych, którzy miast egzekwować prawo sami je łamią na skutek niedbalstwa i olewającej postawy wobec urzędu jaki piastują…?! A może ktoś z Was Drodzy czytacze ma skuteczny sposób na to by wprowadzić w szeregi posad urzędowych a także wielu innych posad solidność, uczciwość i odpowiedzialność karną za zajmowane stanowisko. Może odpowiedzialność karna za podejmowanie i wdrażanie idiotycznych ustaw, przepisów i kolejnych nowelizacji kodeksów sprawiłaby, że byłoby łatwiej i lepiej żyć w naszym kraju…?
Smutno mi, że od dłuższego już czasu nikt z Czytaczy nie wpisuje swoich uwag i nie komentuje postów.
OdpowiedzUsuńWygląda to tak, jakby poruszane tutaj sprawy nie wzbudzały emocji i wszystko było w porządku.
A przecież tak nie jest. Każdy z nas styka się na co dzień z przejawami ignorancji, głupotą, chamstwem, bezmyślnością, brakiem skrupułów i odpowiedzialności, które wyprowadzają z równowagi, utrudniają życie i podnoszą poziom adrenaliny. Nie można milczeć, nie wolno godzić się z takim stanem rzeczy, trzeba o tym mówić do znudzenia, wytykać palcami, buntować się i jeśli to tylko możliwe działać. Zmiany nie nastąpią od razu, być może wiele razy będziemy "walić głową w mur" ale jest takie mądre powiedzenie, mówiące że: kropla drąży kamień. Spotykam się wielokrotnie z obojętnością i zastanawiam się czym jest ona spowodowana? Całkowitym "otępieniem" i poddaniem się otaczającej nas rzeczywistości, a może wynika ze strachu, tchórzostwa, bezradności lub ze wszystkiego po trochu? W centrum miasta, po zlodowaciałym chodniku powolutku ze strachem w oczach posuwa się starszy człowiek wsparty na kuli, w drugiej ręce niesie siatkę z zakupami. Ludzie przebiegają obok a w jego oczach pojawia się lęk, że ktoś może go potrącić, przewrócić, potłucze się albo złamie nogę, rękę i co wtedy? Czy tak trudno zrozumieć co przeżywa ten człowiek? Wystarczy podejść i spytać: może Panu pomóc? Wesprzeć ramieniem, poświęcić kilka minut i przeprowadzić w bezpieczniejsze miejsce - czy to jest niewykonalne? Czy zamiast nudnych i bezproduktywnych lekcji: wychowania obywatelskiego w szkołach, nie lepiej byłoby zorganizować te dzieciaki, żeby np. zimą pomagały starszym, schorowanym ludziom - robiąc zakupy, asekurując w drodze do lekarza czy sklepu.
W czasach mojego dzieciństwa taka forma pomocy nosiła nazwę "niewidzialnej ręki" - to jest wychowanie obywatelskie - otwieranie młodym ludziom oczu na potrzeby drugiego człowieka.
Troszkę może odbiegłam od tematu głównego, ale nie tak bardzo. To o czym pisze Bogdan świadczy bowiem o egoizmie, bezduszności i braku wyobraźni - bo czyż właściciel samochodu zaparkowanego w miejscu utrudniającym innym użytkownikom drogi i chodnika przemieszczanie się pomyślał chociaż przez chwilę, że jego zachowanie jest karygodne i bezmyślne? Zastanawiam się jak to możliwe, żeby człowiek zajmujący często stanowisko wymagające używania szarych komórek, posiadający wykształcenie i uważający się za "inteligentnego", zachowywał się tak idiotycznie w zwykłych życiowych sytuacjach, nie wymagających przecież nic więcej poza odrobiną zdrowego rozsądku i kultury.
Jeśli więc nie można trafić do takich bufonów inaczej, myślę, że pomysł z odholowywaniem pojazdów jest jak najbardziej sensowny. Uwzględniła bym jednak możliwość zaistnienia sytuacji wyjątkowej. Można rozwiązać to w ten sposób, że kierowca który z ważnego powodu został zmuszony, na krótki czas, do pozostawienia auta w nieodpowiednim miejscu umieszczał by dużą kartkę za przednią szybą na której napisane było by SYTUACJA AWARYJNA, oraz imię nazwisko i numer telefonu do danego kierowcy umożliwiający kontakt z nim w razie potrzeby. Znam życie i wiem, że zdarzają się takie przypadki - wtedy pozostawiona w widocznym miejscu wiadomość informowała by przede wszystkim pozostałych użytkowników drogi, że nie są lekceważeni a poza tym dawała by możliwość natychmiastowego skontaktowania się z właścicielem pojazdu w razie potrzeby. Dobra wola, uprzejmość, kultura - jeśli będziemy kierować się nimi nasze życie stanie się łatwiejsze - Ci którzy tego nie pojmują niestety muszą zostać przywołani do porządku metodami drastycznymi - widać tylko takie do nich przemawiają.