Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia… W domach wzmożone przygotowania i gorączkowe liczenie pieniążków na większe niż zwykle wydatki. Wszelakie banki wręcz prześcigają się w oferowaniu Świątecznych kredytów. Każdy z nich zachwala i zachęca do zaciągania pożyczki, ale nikt nie wspomina nawet jednym słowem o odsetkach, które za tą pożyczkę trzeba będzie spłacać miesiącami. Święta to Święta… Ludzie nie bacząc na własne zasoby finansowe, możliwości i konsekwencje spłaty, biorą te kredyty i kupują choinki, ozdobniki, prezenty dla przyjaciół i najbliższej rodziny, a także duże ilości artykułów spożywczych, ciast, owoców, napojów i alkoholu. No i w pierwszej chwili wszyscy się cieszą i są zadowoleni. Kredytodawcy bo zarabiają na słonych odsetkach, producenci i sprzedawcy na wzmożonych obrotach a więc dużych zyskach i kredytobiorca bo zrobi Święta w pełnym blasku i dostatku. Jednak dla niego sytuacja zmieni się po Nowym Roku… Oto przychodzą raty wraz z wielkimi odsetkami i trzeba je kosztem innych potrzeb spłacić.
W związku z tym ludziska tłumnie nawiedzają wszelkie sklepy spożywcze, monopolowe i hipermarkety. Tam można kupić taniej… a przede wszystkim, cały asortyment i to czego pragniemy w jednym miejscu. Nie da się ukryć, że jest to bardzo wygodne chociaż z cenami nie zawsze jest tak pięknie jak zachęcają wszystkich kupujących reklamy i jakże często nieprawdziwe promocje. Człowiek to dziwna dwunożna istota i jego codzienne zachowania często są niepojęte i wręcz niezrozumiałe. Narzekamy na innych, na obsługę sklepową, na jakość towaru, na rzemieślników, sąsiadów, dozorców domów i wszystko na co narzekać da się. A jak tu nie narzekać jeśli poszczególny człowiek swoimi niestosownymi czynami daje powody do narzekania i niezadowolenia współbraci. Najdziwniejsze z tego całego cyrku kulturalno obyczajowego jest to, że każdy kieruje się egoizmem, każdy oczekuje coraz milszego zachowania, coraz lepszej obsługi i traktowania. Każdy oczekuje uprzejmości, uśmiechu, dobrego i uczciwego doradztwa… a sam zachowuje się jak najbardziej nagannie, wręcz chamsko, nieuprzejmie, niekulturalnie, agresywnie, wulgarnie, lekceważąco i często wręcz irracjonalnie…! Jednym z przykładów na niezrozumiałe zachowanie jest taki oto przykład: Otóż Jednego wieczoru byłem w hipermarkecie X. Po części z myślą o zbliżających się Świętach pojechałem do jednego z nich aby nabyć kilka artykułów spożywczych. Przechodząc, czy jak kto woli przepychając swój wózek zakupowy przez stoisko z owocami południowymi, moją uwagę i wzrok przyciągnęła pewna kobieta w średnim wieku. Była schludnie ubrana, uczesana z przedziałkiem na środku głowy z którego prześwitywały pasemka siwych włosów. Wyglądała normalnie (to znaczy nie wyglądała na osobę bezdomną). Stoi więc ta kobieta przy wielkim koszu pomarańczy i maca badając… (no właśnie co…? ) chyba twardość, lub miękkość, bo na pewno nie dojrzałość ani tym bardziej smak każdego owocu kolejno. Wytrwale ściska i miętosi każdą pomarańczę z osobna… identycznie jak ja damskie piersi i odkłada do kosza nie decydując się na włożenie którejś do swojego zakupowego koszyka. Stoję, patrzę i skręca mnie złość od środka bo po przejściu kilku takich wstrętnych bab, pomarańcze będą się nadawały dla małp w ogrodzie zoologicznym… chociaż widziałem małpy które odrzucały byle jakiej jakości owoce… więc jeśli małpy nie zaakceptują takich wymiętoszonych owoców, cały zapas pójdzie prosto na śmietnik. Wreszcie super klientka zdecydowała się na jeden owoc… to znaczy zaczęła obierać go ze skórki mniej więcej do połowy wysokości. Gdy owoc już udostępnił swój środek ugryzła to co wystawało ponad skórkę i mieląc gębą testuje smak pomarańczy. Minę ma jakąś skrzywioną i niewyraźną więc śmiało zakładam, że owoc nie przypadł jej do smaku… i o dziwo moje założenia się sprawdzają… okropny babsztyl bezceremonialnie wypluwa zmiażdżony zębami miąższ pod kosz z owocami a obraną i nadgryzioną pomarańczę wrzuca do kosza pełnego jeszcze całych cytrusów…! Wstydzę się przyznać co czułem w tym momencie… ale powiem szczerze co o tej obrzydliwej klientce pomyślałem: Otóż pomyślałem, że zaraz do niej doskoczę… złapię za ten głupi łeb… kopnę w zadek tak mocno, że halę sklepową przeleci na wysokości dachu, wypadnie na zewnątrz z wielkim hukiem i zatrzyma się dopiero na odludnym pustkowiu gdzie nie rosną nie tylko pomarańcze… ale żadne inne owoce. Jednak ostatkiem sił własnej woli powstrzymałem swoje agresywne zapędy. Pokiwałem tylko głową z politowaniem i zniesmaczony odszedłem w swoim kierunku. Co tkwi w ludziach, że tak paskudnie się zachowują…? Złość, nienawiść do całej ludzkości, czy też brak podstawowych zasad funkcjonowania w cywilizowanym świecie… a może tak jak w dojrzałym wieku doświadczamy wtórnego analfabetyzmu tak i doznajemy wstecznego rozwoju człowieczeństwa…? Widząc takie obrazki, które wcale nie są sporadyczne ani odosobnione aż boję się przyznać, że należę do naczelnych tego globu…
Pochłonęły mnie przygotowania Świąteczne i Sylwestrowe, więc z opóźnieniem zamieszczam swój komentarz, ale nie mogłam nie zareagować na to co napisałeś Bogusiu w tym poście.
OdpowiedzUsuńPierwszy wątek można podsumować zdaniem: Postaw się a zastaw się. Co za amok spływa na większość ludzi wraz ze Świętami?
Myślę, że takie zachowania wynikają w dużej mierze z utrwalonego przez lata przeświadczenia, że nawet jeśli przez cały rok ledwo wiążemy koniec z końcem, to na Święta wszystkiego musi być pod dostatkiem. Drugi powód to zapędy snobistyczne czyli "u mnie musi być wszystkiego najwięcej, najlepsze, najkosztowniejsze, żeby Rodzina, Sąsiedzi zobaczyli na co mnie stać. Trzeci powód to brak pomysłowości i lenistwo. Czyli przepłacić i mieć z głowy. Czwarty jest najbardziej szlachetny i wynika z naszych uczuć i być może nieco nierozsądnej miłości ale jednak miłości do Najbliższych i chęci ugoszczenia ich jak najwspanialej, obdarowania pięknymi prezentami, szczególnie dzieci, tym o czym marzą, nawet kosztem wielkich wyrzeczeń.
Czy rzeczywiście nie da się inaczej? Myślę, że wszystko zależy od naszego nastawienia i chęci zainwestowania odrobiny czasu, pomysłowości, wspólnego wysiłku abyśmy z jednej strony godnie i radośnie przeżywali Święta nie doprowadzając jednocześnie do "bankructwa" naszego domowego budżetu. Ileż radości może sprawić rodzinne robienie ozdób na choinkę ze zwykłego kolorowego papieru, szyszek, słomy czy złotek. Wspólne pieczenie ciasteczek - tych domowych najtańszych ale na pewno najsmaczniejszych. Przygotowanie drobnych prezentów ale własnoręcznie zaprojektowanych i wykonanych. Uszyty przeze mnie z płaszcza kąpielowego "Muminek" był najukochańszą zabawką mojego Syna, której zazdrościły mu inne dzieci, bo nikt takiej nie miał a laurka w postaci szopki, którą podarował Babci, do dzisiaj co roku jest stawiana pod choinką.
cdn...
Cd....
OdpowiedzUsuńA teraz kilka słów na temat drugiego wątku czyli zachowań aspołecznych. Jestem niespotykanie spokojnym człowiekiem ale czuję wzbierające we mnie: złość, wzburzenie i dzikie instynktu, kiedy obserwuję bezmyślne, egoistyczne, chamskie postępowanie niektórych "jednostek" w różnych miejscach publicznych. Trzeba to wytykać i piętnować, ponieważ osoby postępujące w taki sposób czują się często bezkarne, utrudniają życie innym, są bezczelne i posuwają się w swoich "zagraniach" coraz dalej.
Dla przykładu przytoczę moje doświadczenia z dnia dzisiejszego. Wąska alejka między regałami w supermarkecie - dwie paniusie tam właśnie postanowiły podzielić się nowinkami i najświeższymi ploteczkami. Oba wózki ustawiły w ten sposób, że dokładnie zatarasowały przejście a swoimi obfitymi kształtami dodatkowo "uszczelniły" luki. Zatrzymałam się, licząc, że "Panie" zauważą mnie, przesuną się odrobinę i zdołam przesmyknąć się między nimi, niestety zostałam zignorowana podobnie jak i inni klienci, więc odważyłam się powiedzieć "przepraszam bardzo" (chociaż nie wiem za co, no ale pomyślałam sobie... niech widzą, że mają do czynienia z kulturalną osobą :-) - w odpowiedzi usłyszałam - ale jej się spieszy, co za chamstwo. Hmmmm no tak .... pozostawiam to bez komentarza.
Nieco już wzburzona odliczyłam do 10 i stanęłam przy koszu z rajstopami, szukając swojego rozmiaru, co w związku z niezrozumiałym dla mnie systemem totalnego bałaganu w owych "koszach" nie jest łatwym zadaniem. Nie było jednak nikogo, puściutko, więc spokojnie zajęłam się "wykopkami". Raptem poczułam, że ktoś napiera na mnie swoją osobą. Jakaś jejmość robiła wszystko, żeby przepchnąć mnie dalej, mimo iż mogła stanąć swobodnie z 3 pozostałych stron kosza. Spojrzałam zdziwiona na Paniusię ale nic to nie dało, więc przesunęłam się nieco, bo nie miałam ochoty przytulać się do owej osoby, ale ona nie dała za wygraną i naparła na mnie kolejny raz. Miałam dwie możliwości albo wdać się z nią w dyskusję na temat jej postępowania, co uznałam, za bezsensowne, bo ktoś kto zachowuje się w ten sposób i nie rozumie, że to jest niekulturalne, delikatnie rzecz ujmując, nie jest na poziomie umożliwiającym jakąkolwiek dyskusję. W związku z tym przeszłam na drugą stronę kosza, chociaż miałam ochotę w ogóle rzucić w diabły te rajstopy i pójść precz, bo baba wkurzyła mnie bardzo.
Epizod nr 3. Stanęłam przy kasie i wyłożyłam swoje rzeczy na taśmę. Za mną ustawił się tym razem mężczyzna, który widocznie uznał, że jeśli będzie mnie bez przerwy popychał wózkiem wjeżdżając dodatkowo kółkami na nogi, to kasjerka szybciej zliczy moje zakupy. Nie wziął jednak pod uwagę, że był trzecim z kolei chamidłem sklepowym a ja mam ograniczoną tolerancję. Odwróciłam się, zmierzyłam go bazyliszkowym spojrzeniem a jak i to nie pomogło powiedziałam, że mam nadzieję, że opanowanie sztuki kierowania wózkiem nie przerasta jego możliwości i dobrze by było gdyby przestał mnie poszturchiwać, bo mogę się zbiesić a wtedy będzie stał przy tej kasie do sądnego dnia. To doświadczenia tylko jednego dnia jednak za każdym razem zachodzę w głowę, skąd biorą się takie zachowania, taki brak pomyślunku, kultury, poszanowania dla drugiego człowieka, przecież wystarczyłoby zadać sobie proste pytanie: Czy ja chciałbym być tak traktowany?