Zbliżają się wybory... czyli nastał czas wzmożonej agitacji, reklamy, zachęty i propagandy w kierunku pozyskania potencjalnych głosów różnych wyborców. Na przestrzeni wielu lat, życie dokładnie pokazało mi jak się one odbywają i co z wybrania nowych oficjeli wynika. Jak wielu z Was wie, nie wynika z tego absolutnie nic, co by było konkretnym i dobrym działaniem na rzecz wyborców. Zmieniają się tylko postacie na stołeczkach, przybywa obietnic i coraz więcej stanowisk pożerających niemiłosiernie ciężko zapracowane pieniądze podatnika. W związku z tą okolicznością napisałem wiersz, który zaprezentuje poniżej zasadniczego tekstu... Oto on:
Wyborcza kiełbasa
Dziś odbędą się wybory…
Będzie w kraju zamieszanie,
Tłok i tumult, straszne spory,
Gdy wyborca tłumnie stanie.
Ogród działań jest ogromny,
W radzie miasta stołki tłuste.
Przyszły radny – nieprzytomny,
Głosi mowy złotouste…
Mówi dużo… i bez składu,
Obietnicą wszelką szasta…
Słuchacz dojść nie mogąc ładu,
Darmowego ugryzł ciasta…
Obok sąsiad z kijem w dłoni,
Rozdał darmo kosz marchewki.
Rząd podatki nasze trwoni,
A pospólstwo chla nalewki…
Ktoś tam usiadł do kiełbasy…
Toć wyborcza jest najlepsza.
Chciałbym poznać przyszłe czasy
I z jakiego była wieprza…!
Gawiedź z dość głupawą miną,
Klaszcze w dłonie jak popadnie,
Wszak wyborczą kiełbasiną…
Nie pożywisz się dokładnie.
Bogdan Chmielewski
Warszawa dn. 20.11.2010
Link do bloga pt. Poezja, którą da się czytać
Poniżej zamieszczam link do mojego wcześniejszego bloga pt. Poezja, która da się czytać...
http://moja-poezja-proza.blogspot.com
http://moja-poezja-proza.blogspot.com
sobota, 20 listopada 2010
sobota, 13 listopada 2010
Sobota 13 listopada 2010
Okrętowe szczury
Za oknem jesień w pełni. Liście już zżółkły i opadły na ziemię… a tam powoli przemieniają się w naturalny nawóz. Ale zanim do tego dojdzie najpierw zmieniają swoją barwę na brązową, a następnie przechodzą w brunatno szare zwitki czegoś co już przestało być piękną szatą każdego drzewa. Jest to proces jak najbardziej realny i prawidłowy, i nie dotyczy tylko drzew, kwiatów czy krzewów. Obowiązuje także bakterie, żyjątka, zwierzęta i ludzi… Ten naturalny ruch zwany przemianą, albo przemijaniem jest od zawsze i nieodłącznie towarzyszy wszystkim i wszystkiemu co nas otacza. Jednym z przykładów na jego istnienie jest zachowanie i działanie człowieka. Człowieka, który stoi na najwyższym poziomie łańcucha pokarmowego i rozwojowego. Ta przemiana jest zauważana w każdej dziedzinie… a więc i w polityce… w tej zawsze dzieje się najwięcej a przemiany zachodzą najszybciej.
Ostatnio, czyli przed wyborami, widzimy wręcz fascynujące przemiany w tej sferze zachodzące. Z mojego punktu widzenia, każde wybory działają jak przysłowiowy plaster miodu na niedźwiedzia. Przyciągają ludzi rządnych władzy, stanowisk i wielkiej zapłaty… A gdzie są ci, którzy chcą być u steru dla idei… czyli po to, aby dbać o nasz Kraj, jego wyborców i wszystkich mieszkańców…? Czy są jeszcze tacy dla których nie liczy się zapłata i wysokie stanowisko…? Ja osobiście szczerze wątpię, a swoją opinie wynoszę z tego czego za życia sam doświadczam w dziedzinie pogarszających się niemal każdego dnia i w każdej kategorii standardów życiowych i egzystencjonalnych.
W ostatnim tygodniu widzimy zjawisko cudownej przemiany w kilku partiach politycznych. Niemal Wszystkie programy telewizyjne informują i donoszą o roszadach, opuszczaniu macierzystych klubów partyjnych, ale i dyscyplinarnym wyrzucaniu nielojalnych członków tychże frakcji. Z czego taki stan rzeczy wynika…? Myślę, że z kilku powodów… A więc dany członek (bardzo lubię to słowo)nagle zrozumiał, że na skutek pasywnej, albo co gorsza szkodliwej postawy w ugrupowaniu, niczego więcej nie zyska , czyli nie awansuje… a co za tym idzie nie dostanie większej wypłaty. Na tej podstawie uznaje, że czas na zmiany. No i zaczyna działać. Na początek bada na ile może podskoczyć… a więc próbuje zastraszyć kierownictwo ugrupowania ujawnieniem rzekomych nieprawidłowości . No i zaczyna się publiczne krytykanctwo sztabu swojej, do tej pory idealnej partii. Wojna podjazdowa trwa kilka dni, czasem tygodni. Wreszcie ktoś z górki takiego ugrupowania decyduje o wyrzuceniu delikwenta, że się tak wyrażę na bruk. Po odebraniu zapłaty za swoją nielojalność, staje w obliczu klapy politycznej kariery i zaczyna walkę o przetrwanie. Tu są dwie drogi: zakłada swoją nową partię polityczną i robi wszystko aby przejąć najbliższych kolegów i tym samym, z czystej zemsty osłabić macierzystą jednostkę. Czasem takie przedsięwzięcie udaje się, ale nowicjusz ma tak małe ugrupowanie i poparcie, że ledwo utrzymuje się w Sejmie. W tym przypadku, z dużą dozą ostrożności mogę zaryzykować tezę, że między stronami, rzeczywiście wystąpiły różnice programowe i tym samym jasny staje się powód rozdźwięku partyjnego.
Co jednak myśleć o kimś, kto nagle ujawnia zainteresowanie inną frakcją polityczną i to jeszcze o skrajnie odmiennym programie politycznym…? Jak zrozumieć kogoś, kto do tej pory był w PiS-ie a teraz szeroko uśmiecha się do PO…? Jak zrozumieć jego nagłą i tak drastyczną zmianę orientacji politycznej…? I wreszcie co myśleć o tych którzy przyjmują w swoje szeregi kogoś, kto tylko i wyłącznie z pobudek materialnych lawiruje między partiami zajmującymi coraz wyższą pozycje na scenie politycznej Kraju. Czy mogę ufać komuś kto łopocze jak chorągiewka… i kieruje się tam gdzie niesie go wiatr własnych korzyści jakkolwiek rozumianych…? A może powinniśmy pozostawić takiego kogoś bez sternika i pozwolić mu na naturalną przemianę. Właśnie taką jakiej doświadcza opadły liść z pięknego drzewa… więdnie, powoli zmienia barwę, zwija się w brunatny rulonik i w końcu znika jako ten pożywny nawóz dla przychodzących po nim…
Za oknem jesień w pełni. Liście już zżółkły i opadły na ziemię… a tam powoli przemieniają się w naturalny nawóz. Ale zanim do tego dojdzie najpierw zmieniają swoją barwę na brązową, a następnie przechodzą w brunatno szare zwitki czegoś co już przestało być piękną szatą każdego drzewa. Jest to proces jak najbardziej realny i prawidłowy, i nie dotyczy tylko drzew, kwiatów czy krzewów. Obowiązuje także bakterie, żyjątka, zwierzęta i ludzi… Ten naturalny ruch zwany przemianą, albo przemijaniem jest od zawsze i nieodłącznie towarzyszy wszystkim i wszystkiemu co nas otacza. Jednym z przykładów na jego istnienie jest zachowanie i działanie człowieka. Człowieka, który stoi na najwyższym poziomie łańcucha pokarmowego i rozwojowego. Ta przemiana jest zauważana w każdej dziedzinie… a więc i w polityce… w tej zawsze dzieje się najwięcej a przemiany zachodzą najszybciej.
Ostatnio, czyli przed wyborami, widzimy wręcz fascynujące przemiany w tej sferze zachodzące. Z mojego punktu widzenia, każde wybory działają jak przysłowiowy plaster miodu na niedźwiedzia. Przyciągają ludzi rządnych władzy, stanowisk i wielkiej zapłaty… A gdzie są ci, którzy chcą być u steru dla idei… czyli po to, aby dbać o nasz Kraj, jego wyborców i wszystkich mieszkańców…? Czy są jeszcze tacy dla których nie liczy się zapłata i wysokie stanowisko…? Ja osobiście szczerze wątpię, a swoją opinie wynoszę z tego czego za życia sam doświadczam w dziedzinie pogarszających się niemal każdego dnia i w każdej kategorii standardów życiowych i egzystencjonalnych.
W ostatnim tygodniu widzimy zjawisko cudownej przemiany w kilku partiach politycznych. Niemal Wszystkie programy telewizyjne informują i donoszą o roszadach, opuszczaniu macierzystych klubów partyjnych, ale i dyscyplinarnym wyrzucaniu nielojalnych członków tychże frakcji. Z czego taki stan rzeczy wynika…? Myślę, że z kilku powodów… A więc dany członek (bardzo lubię to słowo)nagle zrozumiał, że na skutek pasywnej, albo co gorsza szkodliwej postawy w ugrupowaniu, niczego więcej nie zyska , czyli nie awansuje… a co za tym idzie nie dostanie większej wypłaty. Na tej podstawie uznaje, że czas na zmiany. No i zaczyna działać. Na początek bada na ile może podskoczyć… a więc próbuje zastraszyć kierownictwo ugrupowania ujawnieniem rzekomych nieprawidłowości . No i zaczyna się publiczne krytykanctwo sztabu swojej, do tej pory idealnej partii. Wojna podjazdowa trwa kilka dni, czasem tygodni. Wreszcie ktoś z górki takiego ugrupowania decyduje o wyrzuceniu delikwenta, że się tak wyrażę na bruk. Po odebraniu zapłaty za swoją nielojalność, staje w obliczu klapy politycznej kariery i zaczyna walkę o przetrwanie. Tu są dwie drogi: zakłada swoją nową partię polityczną i robi wszystko aby przejąć najbliższych kolegów i tym samym, z czystej zemsty osłabić macierzystą jednostkę. Czasem takie przedsięwzięcie udaje się, ale nowicjusz ma tak małe ugrupowanie i poparcie, że ledwo utrzymuje się w Sejmie. W tym przypadku, z dużą dozą ostrożności mogę zaryzykować tezę, że między stronami, rzeczywiście wystąpiły różnice programowe i tym samym jasny staje się powód rozdźwięku partyjnego.
Co jednak myśleć o kimś, kto nagle ujawnia zainteresowanie inną frakcją polityczną i to jeszcze o skrajnie odmiennym programie politycznym…? Jak zrozumieć kogoś, kto do tej pory był w PiS-ie a teraz szeroko uśmiecha się do PO…? Jak zrozumieć jego nagłą i tak drastyczną zmianę orientacji politycznej…? I wreszcie co myśleć o tych którzy przyjmują w swoje szeregi kogoś, kto tylko i wyłącznie z pobudek materialnych lawiruje między partiami zajmującymi coraz wyższą pozycje na scenie politycznej Kraju. Czy mogę ufać komuś kto łopocze jak chorągiewka… i kieruje się tam gdzie niesie go wiatr własnych korzyści jakkolwiek rozumianych…? A może powinniśmy pozostawić takiego kogoś bez sternika i pozwolić mu na naturalną przemianę. Właśnie taką jakiej doświadcza opadły liść z pięknego drzewa… więdnie, powoli zmienia barwę, zwija się w brunatny rulonik i w końcu znika jako ten pożywny nawóz dla przychodzących po nim…
wtorek, 2 listopada 2010
Wtorek 02 listopada 2010
Właśnie minął dzień zmarłych... przyznaję, że lekko się spóźniłem... jednak myślę, że wiersz który tutaj zamieszczam jest tak głęboki i refleksyjny, że może być prezentowany nie tylko w okresie listopadowej zadumy... Oto on:
Dzień zadumy
I oto dzień zadumy nadchodzi…
Pokorne modły w niebo strzelają.
Na myśl o zmarłym, pamięć zawodzi,
Znajomych i tych, którzy go kochają…
Wszak przy mogile nie ma znaczenia,
Kto jakim człowiekiem za życia był…
Poniósł chwałę drogą przeznaczenia,
Czy zostawił po sobie marny pył…
Gdy nad grobem skruszeni staniemy,
Zapłoną znicze… ogniem pamięci…
Przecież po śmierci, tam gdzie idziemy
Wszyscy są dobrzy… i tacy święci…
Bogdan Chmielewski
Warszawa dnia 30.10.2010
Dzień zadumy
I oto dzień zadumy nadchodzi…
Pokorne modły w niebo strzelają.
Na myśl o zmarłym, pamięć zawodzi,
Znajomych i tych, którzy go kochają…
Wszak przy mogile nie ma znaczenia,
Kto jakim człowiekiem za życia był…
Poniósł chwałę drogą przeznaczenia,
Czy zostawił po sobie marny pył…
Gdy nad grobem skruszeni staniemy,
Zapłoną znicze… ogniem pamięci…
Przecież po śmierci, tam gdzie idziemy
Wszyscy są dobrzy… i tacy święci…
Bogdan Chmielewski
Warszawa dnia 30.10.2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)