Link do bloga pt. Poezja, którą da się czytać

Poniżej zamieszczam link do mojego wcześniejszego bloga pt. Poezja, która da się czytać...

http://moja-poezja-proza.blogspot.com

czwartek, 30 sierpnia 2018

Trudny wybór

Pod koniec sierpnia, w poniedziałek 2018 rok jak zwykle udałem się do pracy, do swojego sklepu o asortymencie wielobranżowym w Warszawie. Po otwarciu przybytku jak każdego roboczego dnia poczyniłem czynności niezbędne do rozpoczęcia pracy w sklepie. Uruchomiłem kasę fiskalną, schowałem kanapki do mini lodówki turystycznej, zaparzyłem herbatkę lipową a następnie uruchomiłem laptopa z którego korzystam podczas godzin otwarcia sklepu. Wszystko wydawało się przebiegać normalnie ale w pewnym momencie, podświadomie poczułem przypływ jakiejś bliżej nieokreślonej energii. Coś na wzór jakby lekkiego niepokoju, takiego niecodziennego zawirowania rutynowo płynących myśli. Było to wrażenie ulotne i bardzo delikatne. Tak ulotne, że po chwili zastanowienia przestałem dociekać dlaczego przypłynęła do mnie, skąd płynęła, czy też kto ją wysyłał w moją stronę świadomie czy też wysłał będąc tego przekazu nieświadomy. Tak, dobrze czytacie, będąc nieświadomy przekazu do adresata, którego nie zna i nigdy nie widział na własne oczy. Jest to możliwe dzięki podświadomości każdego człowieka. Chociaż zabrzmi to dla wielu ludzi niezrozumiale i nienaturalnie podświadomości wszystkich ludzi jacy żyją na tym świecie są ze sobą połączone niewidzialnym sznurem – nicią aka i dzięki temu mogą się ze sobą porozumiewać i kontaktować w dowolnym czasie i miejscu na ziemi a również poza nią. Przekazywać myśli a także wywierać nacisk na podejmowanie takich a nie innych działań. Jednak nie docierają one ot tak sobie do wszystkich ludzi na świecie tylko do tych właściwych osób. A co to znaczy „właściwych osób” ano nic więcej ponad to, że każdy człowiek na świecie ma swoje przeznaczenie i jakąś nie znaną mu, chociaż czasem znaną rolę w życiu. Każdy żyje na Ziemi by w trakcie tego życia doświadczać jak najwięcej uczuć i emocji bo to wiąże się z rozwojem duchowym każdej bezwzględnie żywej istoty. Jedni doświadczają energii polityka, albo skąpca. Drudzy altruisty bez fortuny. Inni szamana, kolejni roli cierpiętnika, ojca czy matki a jeszcze inni chcą wspierać zagubionych, biednych albo doznających roztargnienia, rozpaczy lub w sytuacji gdy sami nie potrafią wybrać najlepszej dla siebie drogi. Ja jestem osobą, która świadomie wybrała drogę niesienia wsparcia i pomocy zagubionym dlatego właśnie i to wcale nie rzadko przychodzą do mnie do sklepu i nie tylko do sklepu ludzie, którzy z jakichś tam powodów stanęli na rozdrożu albo jeszcze gorzej na skraju przepaści. Tak też było i tym razem. Najpierw poczułem obcą energię kogoś kto ma problemy a po dosłownie dziesięciu minutach wszedł do sklepu mężczyzna mniej więcej w przedziale wiekwym 30-40 lat. Skromnie ubrany, w jasnych krótkich spodniach i ciemnej koszuli z krótkim rękawem. Zapytał o jakąś żarówkę, której w sklepie nie miałem. Potem o jakąś małą śrubkę, której także nie miałem potem o kolejny drobiazg, którego oczywiście w moim sklepie nie było. Wyglądało to tak jakby chciał pobyć jakiś czas w mojej obecności nie robiąc przy tym zakupów. Zaraz spostrzegłem, że to nie jest typowy klient sklepowy tylko osoba, która szuka rozmowy a to mogło świadczyć o tym, że ma problemy natury osobistej. By mu pomóc w nawiązaniu swobodnej rozmowy zainteresowałem go swoimi książkami. Z góry założyłem, że taki temat zdecydowanie pomoże rozwinąć rozmowę i ułatwia trudny dialog. I tak się stało. Gość podjął temat i wyraził jakby zainteresowanie moją twórczością. Obejrzał kilka książek z prozą i wierszami ale czułem, że nie o to mu chodzi. Zatem zacząłem poruszać sprawy emocji, zachowań społecznych i uczuć oraz miłości mężczyzny do kobiety co bardziej go zainteresowało niż moim zdaniem dobre wiersze satyryczne. W pewnym momencie rozmowy na temat błędnego nazywania seksu miłością przez młodych chłopaków do dziewczyn pokazałem mu, że to tylko emocje i zauroczenie energetycznym seksem a nie potężna energia bezinteresownej miłości. Bez słowa sprzeciwu zgodził się z moją teorią czy raczej tezą wynikająca z własnego doświadczenia, logiki i obserwacji ludzi w tym temacie. Po chwili milczenia odezwał się w ten oto sposób:
- Wie pan, mam nie lada problem – wydusił z siebie z wielkim trudem.
- Tak. W takim razie w czym mogę pomóc.
- Mam przyjaciela, który zakochał się jak wariat w młodszej dziewczynie – wyjaśnił.
- Zatem to nie problem tylko wspaniała sprawa – wyraziłem swoje odczucia.
- No nie do końca choć z tym, że jest wspaniale bo się zakochał zgadzam się z panem.
- Czyżby zakochał się bez wzajemności dziewczyny?
- Nie. To nie to. Ona też go kocha – czaił się z konkretną odpowiedzią.
- Zbyt wielka jest różnica wieku między nimi? – próbowałem dociec prawdy.
- Nie aż taka wielka by raziła innych ludzi – wyjaśnił trzymając mnie w napięciu.
- Nie bardzo rozumiem. Rodzice maja coś przeciw chłopakowi?
- Tego jeszcze nie wiem – wyrzekł ściszonym głosem.
- W takim razie co jest tym problemem – dopytywałem się coraz śmielej.
- Otóż mój kolega... jest księdzem – rzucił przestając nerwowo z nogi na nogę.
- Jest księdzem – automatycznie szukałem potwierdzenia tego co usłyszałem.
- Tak. Jest księdzem – potwierdził głosem pełnym wątpliwości.
- No to rzeczywiście kolega a i pan macie problem – odparłem z silnym przekonaniem, że tym księdzem jest nie kolega tylko właśnie on czyli gość, który stoi przede mną.
- Może pan mi powie co w takiej sytuacji mógłbym doradzić koledze?
- Trudna sprawa… w tej chwili przychodzi mi do głowy tylko jedna możliwość.
- Domyślam się co chce pan powiedzieć…
- Tak? – wyartykułowałem wyczekująco.
- Bez wątpienia chodzi panu o rezygnację z kapłaństwa.
- To chyba najsensowniejsza możliwość. A i kolega wyzwoli się od ciężaru moralnego i wygładzi mu się psychika bo nie będzie musiał ukrywać się przed ludźmi – tłumaczyłem rozsądnie.
- Żeby to było takie proste jak mówimy, ale tu przecież chodzi o uczucia i przyszłość.
- Myślę, że to bardzo rozsądne i uczciwe dla siebie samego i opinii wśród wiernych.
- To bardzo trudna decyzja. Będzie rzutowała na resztę całego życia – wyznał zakłopotany.
- Jest także druga ewentualność a mianowicie rezygnacja z dziewczyny ale jak się domyślam chyba nie wchodzi w rachubę – zapytałem pro forma.
- Kolega mówił, że zakochał się na amen więc chyba ta możliwość nie wchodzi w grę.
- Wywodząc z tego co słyszę mogę śmiało powiedzieć, że tylko jedno jest pewne w tej sprawie.
- Co takiego – podchwycił głosem pełnym nadziei.
- Co by nie radzić koledze wszystko będzie złe…
- A to dlaczego – zapytał tracąc nadzieję.
- Załóżmy, że pan doradzi koledze porzucenie stanu kapłańskiego. Ten weźmie sobie to do serca jako najlepsze wyjście z sytuacji, wystąpi ze służby Bogu i ożeni się z dziewczyną, którą kocha i jak mu się wydaje ona odwzajemnia jego uczucia ale po roku albo kilku latach dziewczyna dojdzie do wniosku, że wybranek nie spełnia jej oczekiwań wspólnego życia i nie zadowala jej potrzeb natury egzystencjalnej i społecznej bo jest spokojny, uprzejmy, grzeczny i mało przebojowy. Na tej podstawie uzna, że ich życie jest nudną właśnie poprzez tę grzeczną sielanką a ona chce czegoś więcej niż braku silnych emocji. Che podróżować, czasem poszaleć tak jak w młodym wieku, ubrać się wyzywająco czy nawet iść z koleżankami na dobre wino do kawiarni bez męża. Przy obecnym mężu byłym duchownym tego nie ma więc zmienia partnera właśnie na takiego przebojowego i ex-księżulo zostaje na lodzie. Czyli bez kochającej żony i bez kościoła. Myśli pan, że nie będzie miał właśnie do pana o to pretensji… wszak to pan mu podsunął pomysł porzucenia duchowieństwa.
- Dużo w tym logiki pod warunkiem, że żona poczuje się znudzona.
- Kobiety są zmienne i nigdy nie można stanowczo założyć, że akurat ta nasza do śmierci pozostanie taką jaką była w chwili poznania.
- Racja. Nawet przy pełnym optymizmie byłoby nierozsądne założyć, że się nie zmieni – po chwili namysłu zaakceptował moją sugestię.
- A teraz druga możliwość rozwiązania problemu. A więc załóżmy hipotetycznie, że zasugerował pan koledze porzucenie dziewczyny i pozostanie w kapłaństwie. Przy czym przekonał go pan używając ważkiego argumentu mniej więcej tej treści: Kapłaństwo to twoje powołanie i świadomy wybór, którego dokonałeś wiele lat temu. Pozostając w nim spełnisz wolę swojej duszy a i pozostaniesz do końca życie w bezpiecznym i stabilnym miejscu na ziemi. Będziesz ku chwale Pana niósł przesłanie religijne ludziom małej wiary i karmił duchem zbłąkane istoty.
- To logiczne co pan mówi ale czy słuszne – powątpiewał.
- Trzymając się dalej tego wątku uznajmy, że kolega wybrał tą alternatywę i pozostał w kościele ale miłość jaka zrodziła się w nim do odtrąconej dziewczyny nie dawała mu spokoju i ciągle podtykała wątpliwości czy dokonał słusznego wyboru. Bezustannie szeptała mu w uszach, że źle zrobił bo podejmując taką decyzję odrzucił miłość swojego życia i zamiast cieszyć się życiem z ukochaną dziewczyną, męczy się w murach kościelnych jak najgorszy pokutnik w wilgotnych kazamatach. Czy myśli pan, że o ten stan rzeczy nie będzie obwiniał właśnie pana?
- To prawda a pan mówiąc o tym w ten sposób rzeczywiście uzmysłowił mi coś czego wcześniej nie dostrzegałem – odparł ściszonym głosem.
- Myślę sobie, że tutaj trzeba wykazać się niebywałą mądrością i rozsądkiem by nie popełnić kolejnego błędu i tym samym nie powiększyć rozterki pana przyjaciela.
- W takim razie co zrobić w takiej sytuacji – zapytał rozpaczliwie.
- Pański kolega musi sam podjąć tą niebywale trudną decyzję.
- Łatwo mówić… ale jak wybrać? Jak to zrobić by było dobrze.
- W tej materii trzeba zdać się na własną podświadomość. Ona zawsze wybiera dla nas najlepsze rozwiązania. Choćby odpowiedź wydawała się głupia i nie logiczne jest najlepszą odpowiedzią z wszystkich możliwych. To jednak potwierdzi się dopiero po upływie znacznego czasu.
- Nie wydaje się to łatwym zadaniem – wyznał zakłopotany.
- Zapewniam, że chociaż wydaje się bardzo trudne jest bardzo łatwe do osiągnięcia. Jednak przekona się pan o tym dopiero później.
- Chcę żeby tak było jak mi pan to relacjonuje.
- Tak będzie jeśli kolega zrobi tak jak mówię. Musi wsłuchać się w siebie bo tam, w nim jest już gotowa odpowiedź, której on sam jeszcze nie słyszy. Ale na sto procent usłyszy w nieco późniejszym czasie. Może minie doba, kilka dni albo cały tydzień. Może minąć cały miesiąc zanim odbierze właściwy przekaz… ale usłyszy go na pewno.
- Rozumiem – odparł lapidarnie choć nie jestem taki pewien czy rzeczywiście rozumiał.
- Metod na słuchanie samego siebie jest wiele ale najlepiej w ciszy i spokoju oddać się medytacji. Pański znajomy nie powinien mieć z tym problemu bo jako duchowny odmawia pacierze a odmawianie pacierzy poniekąd wprowadza w wyciszenie i tak jakby delikatny trans medytacyjny.
- Tak jest w istocie – potwierdził moje słowa.
- Trans medytacyjny daje możliwość lepszego widzenia i słyszenia swojego wnętrza. Obniża wibrację świadomości i dlatego jest nam łatwiej dotrzeć do wiedzy podświadomości o niższej wibracji – starałem się jak najdokładniej i najprościej nakreślić mechanizmy działania właściwej istoty człowieka.
- Hmmm – zawiesił się na moment jakby chciał zważyć czy wręcz oszacować moje każde usłyszane słowo a po chwili odezwał się matowym głosem
- Jest pan ciekawym człowiekiem.
- Dziękuję. Ja tylko staram się dzielić swoimi doświadczeniami – odparłem skromnie.
- I ja dziękuję za poświęcony mi czas. Nie wiem co dalej będzie i czy to co pan mi przekazał zadziała w przypadku mojego kolegi ale na pewno jest cenne i dające nadzieję na uporanie się z sytuacją w której się znalazł.
- Mam nadzieję, że tak będzie – dodałem mu otuchy.
- Ja też mam taką nadzieję... zatem do widzenia. Odwrócił się i wolnym krokiem ruszył długim korytarzem w stronę wyjścia ze sklepu.
- Proszę pana – zawołałem za nim gdy był już przy końcu korytarza.
- Tak? - odpowiedział z nutką zaskoczenia w głosie po czym zatrzymał się i zwrócił twarzą w moim kierunku.
- Tym kolegą księdzem jest pan prawda?
Zawahał się jakby chciał potwierdzić moje słowa ale nic nie odpowiedział tylko popatrzył na mnie oczami pełnymi smutku i cierpienia. Oczami człowieka stojącego na rozdrożu życia. Jego wzrok wszystko mi mówił i w zasadzie żadne potwierdzenie nie było mi już potrzebne...


1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawie napisana nowela i ciekawe przemyślenia w niej. Klient, który przyszedł do sklepu boryka się z nie lada problemem i szuka wsparcia u Sprzedawcy. Widzę tutaj sensowną rozmowę dwóch różnych osób i różne aspekty tej rozmowy. Zgodzę się z końcowym wysnutym wnioskiem, żeby ów człowiek, który był księdzem podjął bardzo trudną decyzję sam,dobrze się nad nią zastanawiając. Zawsze pierwsza myśl jest najlepsza i myślę, że będzie ona satysfakcjonująca dla strapionego człowieka. No cóż, mogę pogratulować nowej noweli, czekając na kolejne, które może się ukażą niebawem...:)

    OdpowiedzUsuń