Ach ta starość
Wyszedłem na spacer,
W kolanach mi chrupie,
Och jakie to szczęście,
Że nie chrupie w dupie,
Gdyby mi chrupało
Tam gdzie wyżej piszę
Musiałbym montować
Tłumiącą głos dyszę,
Podziwiam świat piękny,
Ale widzę marnie…
Zachwycony pięknem
Wlazłem wprost w latarnie.
Kapelusz mi sfrunął
Guzem przestraszony,
Opadły mi w spodniach
Luźne kalesony…
Podciągam je tedy
Aż na splot słoneczny,
Dziewczyny się śmieją
I biorą kurs wsteczny,
Zamroczony człapię,
Gdzie – nie mam pojęcia
Nieopacznie wpadam
W przechodnia objęcia,
Badam plan przed sobą
Łapiąc równowagę,
No i coś miękkiego
Zwraca mą uwagę.
Macam rozpoznawczo,
Wzrok wytężam słaby,
I dostrzegam w dłoniach
Cyc dojrzałej baby…
A cóż to za licho
W rękach moich leży,
Wszakże w to co widzę
Rozum mój nie wierzy
Wierzy czy nie wierzy,
Cyc mój trzymasz dziadku,
Będziesz mógł go pieścić
Gdy uszczknę coś w
spadku,
Do spadku kochana,
Całe mrowie dzieci,
A mnie i bez spadku
Cycek w dłonie wleci.
Pożegnawszy laskę
Tymi oto słowy…
Poszedłem do sklepu
Na spożywce łowy,
Doznałem ochoty
Kupić ździebko sera,
Bo mi w brzuchu burczy
Jak jasna cholera,
Biorę więc topiony
Bo miękki w gryzieniu,
Wszakże sztuczna szczęka
Na mym podniebieniu,
Wychodzę cichutko
Na sam brzeg ulicy,
A tu klakson auta
Głośno na mnie ryczy,
Choć mam słuch stępiały
Stanąłem jak wryty,
I uszedłem z życiem
Spod auta kobity,
Przestraszony srodze
Zasuwam do chaty,
Skrzypią mi do rytmu
Wysłużone gnaty,
Dochodzę do bramy,
Drzwi otwieram z klucza,
Palce mi sztywnieją,
Duszność mi dokucza,
Łapię haust powietrza,
Trzeci, czwarty, piąty,
Wiele lat paliłem
Sporty i Giewonty,
Wspinam się po schodach,
Na pięterko drugie,
We łbie mi się kręci
Jakbym miał coś w czubie.
Wciągam się wolniutko,
W kolanach mi zgrzyta,
A tu wścibski sąsiad
O zdrówko mnie pyta,
Chyba mu przywalę
Kopa w suchą dupę,
Zamiast mnie szpiclować
Niech gotuje zupę.
Będzie miał nauczkę
Jak gębę poparzy,
No i więcej pytać
Dziad się nie odważy.
Sunę krok za krokiem
A kręgosłup jęczy,
Starość jest do kitu
Gdy się człowiek męczy,
W płucach jeden jazgot
Niczym ptasie trele,
Kiedy to ja miałem
Ostatnie wesele?
Oj już nie pamiętam,
Wszak rozum wysiada,
Chyba pójdę spytać
Wścibskiego sąsiada.
Bogdan A. Chmielewski
Warszawa dn. 09.02.2018
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń