Idą
święta
Choć pogoda szara w
barwie,
Wielkiej Nocy dziś
przedsionek,
Zieleń trawy jakaś
marna…
I nie widać w niej
biedronek.
Wzdłuż bazarku ciżba
wielka,
Handel kwitnie, że o
rety,
Oprócz kiełbas, jajek,
chleba,
Popyt rośnie na
gadżety…
Tutaj bazie rozczochrane,
Tam zaś kosze z
kurczakami,
Zgięty starzec chrypiąc
nęci,
Cukrowymi barankami.
Obok niego babcia siwa,
Trzyma palmy w drżącej
dłoni,
Daj dwa złote mości
panie,
A los szczęściem Ci się
skłoni.
Aż tu nagle, zza
straganu,
Miejskiej Straży mundur
czarny,
Handlujących bez
zezwoleń,
Czeka przy nich żywot
marny.
Już dorwali babcię z
palmą,
W areszt idzie kosz
kurczaków,
Zając chyży,
Wielkanocny,
Ukrył uszy wśród
buraków.
Po nim dziadek od
baranków,
Zbiera mądre pouczenia…
Toć nie ważna bieda starca,
Tylko rajców
zarządzenia.
Oj… głupoto ludzka,
butna,
Zmień oblicze na
współczucie,
Jeśli tego nie
potrafisz…
Daj się stopić w
miejskiej hucie.
Baran z cukru
wytopiony,
Daje słodycz i
łaknienie…
Zaś barany w ludzkiej
skórze,
Bez wątpienia – obrzydzenie.
Bogdan A. Chmielewski
Warszawa dnia
07.04.2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz