Współczesne plenery
Mamy już 11-ty dzień Nowego 2011 roku. Pogoda jak na tą porę roku marna. Pada deszcz. Dookoła roztopy, ślisko, wszędzie zalega brudna breja pośniegowa, czyli twór składający się z wszelkiego rodzaju brudów ulicznych… oczywiście nie powstały z powodu złego humoru Matki Natury tylko stworzony został wyłącznie ludzką rączką. Tak więc resztki śniegu, lodu, piachu, soli i środków chemicznych rozpuszczających piękny i czysto biały śnieg, leżą spokojnie aż go rozmoczą deszcze i rozwieją po świecie wiatry. Jakby tego było jeszcze mało wszędzie w całkiem sporych ilościach zalegają śmieci po upojnej nocy sylwestrowej. Są to różnej maści patyki po racach, tekturowe gilzy po petardach świetlnych i wszelakie opakowania wraz z wyrzutniami… czyli butelki i puszki po wcześniej wypitych napojach alkoholowych. Żeby było jeszcze piękniej wszystkie wyżej wymienione śmieci są bardzo dokładnie obłożone i wymieszane z ohydnymi, rozkładającymi się psimi kupami. O dziwo ten rozmoczony przekładaniec nie powoduje obrzydzenia we właścicielach milutkich czworonogów tylko we mnie… no może jeszcze w kilku znanych mi osobiście osobach. Coraz częściej zastanawiam się czy ze mną aby wszystko jest dobrze. Bo jeśli w większości naszego społeczeństwa, taki wstrętny przekładaniec nie budzi wstrętu, nie przeszkadza w estetycznym widzeniu środowiska w jakim żyjemy… jeśli wielu ludzi spaceruje w takim plenerze, spotyka się z innymi posiadaczami piesków na pogaduchy w centrum takiego miejsca, chodnika czy placu na którym latem jest powiedzmy piękny trawnik a przy tym prowadzą żartobliwe dyskusje i niejednokrotnie zajadą się cukierkami, ciasteczkami i diabli wiedzą czym tam jeszcze, jeśli nie budzi to w nich niesmaku i obrzydzenia to chyba ja jestem jakimś chorobliwie nadwrażliwym odszczepieńcem od reszty powszechnie panującej nam rasy ludzkiej. Codziennie wychodzę z domu i oprócz ostrożnego stąpania po zlodowaciałych chodnikach muszę uprawiać slalom aby ominąć wszędzie leżące, rozmoczone, obrzydliwe kupy. Umiejętność poruszania się slalomem wyćwiczyłem w sobie z dwóch powodów: po pierwsze nie chcę nieopatrznie wdepnąć w psie odchody i przynieść smrodu, bakterii i rozpadu materii organicznej do domu, po drugie idąc po topniejącym zlodowaciałym śniegu nie chcę się przewrócić na taką pozostawioną na środku chodnika obrzydliwa minę. Nie zdzierżyłbym takiej szaty i pewnikiem musiałbym na golasa wracać do domu. Jak to możliwe, że większość z ludzi w swoich domach próbuje tworzyć sterylne salony a na ulicy, trawniku i chodniku potrafi pozostawić takie śmietnisko… wręcz szambo z odchodami po swoich wyfiokowanych pieskach...?! Kim ci ludzie są skoro potrafią tak spaskudzić i zaśmiecać swój świat czyli dom... naturę i całe otaczające ich środowisko…? Czy to jest rozwój cywilizacji? Postęp szeroko pojmowany i szacunek do własnej Rodzicielki Ziemi i współbraci? Zimny materializm i bezustanna pogoń za pieniądzem jest straszna, bo bezduszna i lekceważąca dosłownie wszystko i wszystkich. Nie tak dawno mieliśmy komunę na której powiesiliśmy wszystkie psy, ale doskonale pamiętam jak jeździły kobiety z takimi wózkami z pojemnikiem na śmieci. Zarabiały marnie bo 600 zł. a mimo to codziennie sprzątały swoje rewiry. Zamiatały, zbierały śmieci, odgarniały śnieg i sypały chodniki piaskiem aby nikt się nie zwalił z nóg… Dzisiaj banda cwaniaków utworzyła firmy sprzątające. Grabią krocie z budżetu miasta, czyli z waszego i mojego podatku. Przejęły rewiry, chodniki i podwórka. Ich własna pazerność kazała im zwolnić sprzątające w każdą pogodę wózkarki… i co mamy… ano syf, bród i rozmokłe, ohydne psie odchody na ulicach, chodnikach i trawnikach. Reasumując mamy demokrację i bezrobocie. Miasto płaci, właściciele firm zarabiają kosztem dawnych sprzątaczek z wózkami a brak konkretnego przepisu ograniczających grabienie naszych pieniędzy daje nam obraz dzisiejszego systemu i człowieka… Aż chce się krzyknąć… komuno wróć!
Identyczne odczucia miałam wczoraj po wyjściu z domu!!! Szkoda słów. Chociaż śnieg utrudnia nam życie, jednak kiedy otuli świat białym puszkiem wszystko wydaje się tak czyste i świeże. Wystarczy jednak krótka odwilż a momentalnie wkraczamy w inną, koszmarną rzeczywistość. To jest niepojęte, że istota podobno najbardziej rozwinięta pod różnymi względami, za jaką uważa się człowiek, potrafi być tak odrażająca, prymitywna i bezmyślna w swoich działaniach?
OdpowiedzUsuńŚmiecąc i niszcząc otoczenie w którym przyszło nam żyć, krzywdzimy tym sami siebie - czy tak trudno to zrozumieć!!! Przecież te "paskudy" za chwilę będą przechodziły tą samą ścieżką, usiądą na ławce otoczonej stertami śmieci, będą wdychały odór unoszący się z trawnika. Brakuje słów na określenie takiego bezmózgowia. A jeżeli w "przyziemnych" sprawach ludzie zachowują się do tego stopnia beznadziejnie, to czego możemy spodziewać się po nich gdzie indziej, na stanowiskach pracy, które zajmują, w sytuacjach dużo poważniejszych, kiedy będą musieli podejmować istotne decyzje? Nie ma związku... ależ ma, ponieważ właśnie przez takich osobników szerzy się w naszym kraju bałagan w każdej dziedzinie życia. Ktoś kto nie został od dziecka przyuczony do dbania o swoje otoczenie, nie rozwijano w nim poczucia estetyki, umiejętności logicznego myślenia, tak samo niedbale będzie podchodził do tego co robi w innych aspektach życia.
Kocham zwierzęta i wiem, że autor tego posta również. Nie są one niczemu winne, ponieważ to co robią, to naturalne zachowanie każdej żywej istoty, jednak w sytuacji kiedy żyjemy na tej samej przestrzeni, kiedy zagłuszyliśmy w naszych czworonogach instynkt, który powodował, że same ukrywały "ślady" swojej bytności w danym miejscu, musimy przejąć na siebie tą funkcję.
W wielu krajach na świecie stało się to normalnością i nie tylko, również w Polsce, szczególnie w dużych miastach stoją specjalne kosze i są rozdawane torebki ułatwiające posprzątanie po naszych ulubieńcach. Moi znajomi, właściciele tych mniejszych i większych psiaków traktują to jako normalność więc jednak to nic trudnego - wystarczy tylko chcieć.
Co do osób sprzątających. Zgadzam się w całej rozciągłości. Osoby zatrudnione w dużej firmie, która sprząta raz tu raz tam i zależy jej bardziej na zainkasowaniu kasy niż na zadaniu, którego podjęła się, nie są personalnie zainteresowane tym, żeby robić to dobrze, ponieważ większość pieniędzy wędruje do kieszeni pracodawcy. Te same pieniądze rozdzielone pomiędzy osoby z danego rewiru, zatrudnione np. przez administrację do dbania o konkretny teren - mające świadomość, że to jest ich stanowisko pracy, ich teren, za który odpowiadają, były by dużo lepiej spożytkowane z korzyścią dla wszystkich zainteresowanych.