Bodaj od tygodnia dopisuje nam ładna i słoneczna
pogoda, a to jak wiemy sprzyja wzmożonym spacerom i jakby przymusza nawet tych
najbardziej zatwardziałych domatorów do opuszczania swoich w miarę bezpiecznych kryjówek jakimi
niewątpliwie są ich mieszkania… Tak też i mnie wzięło na codzienne spacery,
które postanowiłem systematycznie zaliczać po pracy. Z uwagi na specyfikę
handlu (mam swój mały sklepik) jest to czas po godzinie 19-tej. Większość z tych
pojawiających się na ulicach ludzi łaknie widoku drugiego człowieka, zgiełku i
ciżby jaka w okresie letnim panuje w mieście, na deptakach i wszelkiej maści
ogródkach piwno konsumpcyjnych. Mnie akurat żadna z tych rzeczy nie pociąga. W
moim przypadku chęć zaliczenia kilku kilometrów podyktowana jest zdrowym
rozsądkiem i dbałością o ruch, a zatem o własne zdrowie. Tak się w moim życiu
poskładało, że niemal cały dzień spędzam w tymże sklepiku wielobranżowym co
odbiera mi swobodę spacerowania, czy li
tylko spędzania czasu na wolnym powietrzu. Zimą kiedy na ulicach zalega błoto
pośniegowe i jest przenikliwie zimno, także latem gdy panuje deszczowa pogoda
nie ciągnie mnie do spacerów, ale kiedy na dworze jest słonecznie i ciepło - owszem
tak i wszystko byłoby bardzo piękne i miłe gdyby… no właśnie… gdyby nie inni
ludzie.
Generalnie ludzi można podzielić na dwie
podstawowe grupy: kulturalno-spokojnych i hałaśliwych arogantów. Każdą z tych
dwóch podstawowych grup można podzielić jeszcze na kilka innych, ale my żeby
się nie rozdrabniać, zajmiemy się tylko tym uproszczonym ale zasadniczym podziałem.
Ja jako, że jestem duszą artystyczną,
pisarzem, poetą i satyrykiem umieściłem swoją skromną osobę w grupie kulturalno-spokojnych. Żyjąc wśród
tak wielu ludzi staram się tak żyć by nikt na mnie nie narzekał i nie cierpiał
z mojego powodu. Staram się żyć w sposób
kulturalny, miły i życzliwy. Lubię gdy ludzie są dla siebie uprzejmi, empatyczni
i sympatyczni. Jako że jestem pisarzem hołduję kulturze korespondencji i
obcowania, i uważam, że na tak niewiele stać jest każdego człowieka, ale czy
stać oznacza chcieć? Otóż nie! A
dlaczego tak wielu ludzi nie chce żyć kulturalnie nie potrafię sensownie
odpowiedzieć. Mogę spekulować, że wynieśli złe maniery z domów rodzinnych, że
stoją na niższym szczeblu rozwoju duchowego czy doszukiwać się wielu innych
powodów, ale co by nie mówić należy ubolewać nad tym, że w dzisiejszych egoistycznych
czasach tak mało ludzi myśli podobnie jak ja.
Wracając do głównego wątku chcę powiedzieć, że
zgodnie za własnym założeniem od tygodnia po godzinie 19-tej idę na spacer. Wyznaczyłem
sobie rundę licząca ok. 5-ciu tysięcy kroków co mniej więcej przekłada się na
jakieś 4,5 km. Droga biegnie jakby po prostokącie i pierwszy dłuższy bok
wiedzie główną ulicą Saskiej Kępy, natomiast drugi to równoległa ulica Saska. Te dwa odcinki różnią się zdecydowanie
ilością ogródków gastronomicznych oraz ilością spacerowiczów i rowerzystów,
przy czym na ulicy głównej jest ich zatrzęsienie, a na równoległej nie ma ich
wcale. Dwa krótsze odcinki są jakby neutralne. Zawsze zaczynam swoją rundę od
głównej ulicy biegnącej w stronę Parku Skaryszewskiego i wracam ulicą Saską aż
za trasę Łazienkowską. Chociaż Kodeks drogowy jasno określa czym jest chodnik, czym są pasy zwane
pospolicie zebrą i jak należy się po nich poruszać, mało kto przestrzega zawartych w Kodeksie
drogowym zasad o ruchu na drodze. W związku z tym, że rozumiem zasady Ruchu
drogowego poruszam się prawą stroną chodnika i oczekuję od innych użytkowników
tego samego jednak niestety niczego takiego nie dostrzegam. Piesi idą całą szerokością chodnika. Rowerzyści w młodym wieku siejąc
strach, szusują jak na torze wyścigowym po całym chodniku. Grupki rodzinne
składające się z ojca, matki i dzieci jadą podobnie z przewagą dzieci
terrorystów, które zajeżdżają drogę wszystkim spacerowiczom. Tatuś z mamusią
zachwyceni swoimi pociechami wręcz je zachęcają do rozjeżdżania dorosłych i
starców zamiast od najmłodszych lat uczyć
kulturalnego zachowania na drodze – chodniku przeznaczonym dla ruchu
pieszego. Kodeks drogowy wyraźnie mówi, że rowerzysta poruszający się po
chodniku musi bezwzględnie ustąpić pierwszeństwa pieszemu!!! Tak samo jest na pasach które służą jako
przejście dla pieszych i jasno określają, że na pasach rower należy prowadzić a
nie zasuwać jak szaleniec budząc strach
i zagrożenie dla zdrowia pieszego i siebie.
Istny horror jest przed punktami sprzedaży lodów.
Tutaj z braku urządzeń przeznaczonych dla parkowania rowerów, chętni do zakupu
lodów porzucają swoje rowery gdzie popadnie. Rowery leżą na chodniku, na
trawniku, podpierają uliczne latarnie i drzewa, a pośród tego zwałowiska
sprzętu pałętają się niczego nie nauczone dzieciaki… i uczą się same od
starszych jak poniewierać innym człowiekiem. Przejść w takim miejscu jest
trudno a i nawet niebezpiecznie bo można
przewrócić się o taki leżący bezładnie rower i doznać uszczerbku na zdrowiu.
W samych ogródkach gastronomicznych siedzą niechlujnie
młodzi. Dziewczyny półleżąc z szeroko rozpostartymi nogami prezentują swoje
wdzięki wszystkim przechodniom. Na
stolikach spaghetti, wszelkiej maści zapiekanki, pizza, nawet sushi zawinięte w jakieś brunatnego koloru
wysuszone algi i pękate szklanice z
piwem. Zaś sami konsumenci zachowują się poniżej krytyki. Gwar jak w ulu a
rubaszne i nadzwyczaj głośne śmiechy podchmielonych piwem facetów i
rozluźnionych alkoholem kobiet słychać 50 metrów wcześniej. Wszystkiemu przyglądają się przejeżdżające na
rowerach rozwydrzone dzieci. Chłonąc wszystko
w siebie jak gąbka, potem te wartości przekażą swoim zachowaniem kolejnemu pokoleniu. Czyżby epoka kulturalnego sposobu bycia mijała
bezpowrotnie? A tak bardzo Polak się burzy gdy w mediach jakiś dziennikarz
pisze co inne Narody myślą i mówią o nas. Nie lepiej miast manifestacji bezzasadnego
oburzenia zastanowić się nad swoim zachowaniem i poprzez jego zmianę zmieniać
swój wizerunek w innych krajach Europy i
cywilizowanego świata?
Przechodząc obok takich miejsc zastanawiam się jak
mieszkańcy przy których usytuowane są te hałaśliwe ogródki gastronomiczne
wytrzymują ten jazgot ludzkich ciał i gardeł. Są tacy sami jak bełkoczący
zjadacz pizzy, czy może boją się odezwać słowem sprzeciwu by nie narazić się
komuś z wyższej półki… może z rady miasta lub rządu? No cóż… jak mówią stare
mądre porzekadła: Jak cię widzą tak cie piszą i drugie: Ryba zawsze psuje się
od głowy… a skoro głowa w naszym Kraju
jest zepsuta to i dziwić się nie ma czemu, że taki piękny Kraj jakim jest
Polska chyli się ku upadkowi.