Na temat Straży Miejskiej pisałem już posta kilka miesięcy wcześniej. Napisałem także kilka wierszy w
których wyśmiewam i wytykam brak wyobraźni, zdrowego rozsądku i idiotyczne
zasady jakimi kieruje się ta formacja… Kiedy wydawać by się mogło, że temat
wyczerpałem do „sucha”, pojawia się
następny ślepy na wszystko patrol dzielnych stróżów porządku publicznego w
składzie kobieta – mężczyzna i bijąc wszelkie rekordy głupoty i podstępu daje
wręcz pokazową lekcję jak się przypodobać przełożonemu a jednocześnie jak
zgnębić do reszty i tak już solidnie gnębionego przez życie inwalidę. A więc w sobotę 10 listopada 2012 pewien
dobrze mi znany pan był zaproszony na ślub cywilny, który miał się odbyć w USC usytuowanym na Pl. Zamkowym w Warszawie.
Ceremonia była przewidziana na godzinę 15-tą więc trochę przed czasem czyli o godzinie 14:15 jedzie ulicą Nowy
Świat następnie ul. Krakowskie Przedmieście. Przed placem Zamkowym skręca w
lewo potem zaraz w prawo i dojeżdża do ul. Podwale tuż przy budynku w którym
znajdują się schody ruchome. Zgodnie z obowiązującym kierunkiem ruchu skręca w
lewo i szuka miejsca do parkowania pojazdu przeznaczonego dla osób
niepełnosprawnych. Mniej więcej 20-cia
metrów od zakrętu są 2 takie miejsca ale w tym momencie obydwa były zajęte przez innych
użytkowników pojazdów. Uczestnik tego
zdarzenia posiada II grupę inwalidzką a jego samochód ma naklejone na szybie
przedniej i tylnej nalepki inwalidzkie, do tego wiezie 85-cio letnią babcię,
która na skutek błędu lekarskiego w latach 70-tych utraciła 80% wzroku toteż z
tego powodu sama jest rencistką II grupy i już sam ten fakt upoważnia kierowcę
wiozącego taką osobę do wjeżdżania i zatrzymywania się tam gdzie innym
kierowcom zabraniają znaki drogowe. Żeby było wszystko jasne osoby z II grupą
inwalidzką, zgodnie z ustawą mogą nie stosować się do niektórych znaków
drogowych i są to: zakaz wjazdu, zakaz ruchu, zakaz parkowania i kilka innych…
Sytuacja w jakiej znalazł się kierowca wiozący niedowidzącą staruszkę zrobiła
się nieciekawa. Jak wyżej już wspomniałem obydwa miejsca parkingowe dla
niepełnosprawnych osób były zajęte, a od zakrętu w ul Podwale drogowcy
wymyślili, że namalują białą farbą zebrę w ładnie wymodelowanym łuku o rozmiarze mniej więcej 160cm
szerokości na 5-6m długości na której nie wolno parkować… później okazało się,
że nawet inwalidom nie wolno! Kierowca nie wiedząc o tym, a widząc tak dużą
wysepkę postanowił z dwóch powodów zatrzymać się właśnie na niej. Otóż
zaparkowany w tym miejscu pojazd nie blokuje i nie utrudnia ruchu innym
użytkownikom dróg, a po drugie z tego miejsca jest blisko do USC znajdującego
się jakby po przekątnej placu. Żeby było śmieszniej a może powinienem napisać
wredniej po przeciwnej stronie jezdni
(ok.4-5m) dwuosobowy patrol - tandem w składzie kobieta i mężczyzna
zawzięcie, i bez wyjątków piszą, i wtykają za wycieraczki kartki z dwukolorowym
paskiem. Jest to informacja o wykroczeniu i jednocześnie wezwanie do placówki
Straży Miejskiej w celu wyjaśnienia i nałożenia mandatu na „przestępcę”
kierowcę. Kierowca spostrzegł patrol ale będąc w przekonaniu, że jemu jako inwalidzie w dodatku wiozącemu osobę wymagająca stałej
opieki wolno jest zaparkować na zebrze,
śmiało zatrzymuje się właśnie w tym miejscu. Strażnicy Miejscy patrzyli
na rozwój wydarzeń i nie reagowali sprzeciwem słownym czy choćby gestem rąk o
tym, że w tym miejscu inwalidzie parkować nie wolno toteż osobnik z prawie niewidzącą
babcią wygramolił się z auta, zabezpieczył go przed złodziejami i udał się
wolnym krokiem do Pałacu Ślubów. Po mniej więcej godzinie wraca do samochodu i ze zdziwieniem spostrzega włożoną pod wycieraczkę kartkę z kolorowym
paskiem biegnącym po przekątnej. Widząc coś takiego pod wycieraczką wkurzył się okropnie. Żyjąc w
przekonaniu o tym, że jako inwalida może
stawać tam gdzie innym kierowcom nie wolno, był pewien, że nie popełnia wykroczenia.
Najmniej zrozumiałe jest to dlaczego ci którzy mają strzec, pomagać,
pouczać i wspierać mieszkańców miast,
zwłaszcza tych chorych, niedołężnych i zagubionych, w sposób perfidny, nieracjonalny
i niezrozumiały działają na ich szkodę i wyciągają z ich mizernych portfeli
resztki pieniędzy przeznaczonych na leki i podstawowe wyżywienie. Kto przyjmuje w szeregi Straży Miejskiej
takich bezdusznych cyborgów…? Bo jak nazwać inaczej niż robot osobnika, który ślepo
trzyma się wytyczonych przez innego cymbała
przepisów, który nie wykazuje mądrości, współczucia ani tym bardziej
logicznego rozumowania… to znaczy nie jest w stanie prawidłowo oceniać zaistniałych wydarzeń losowych. Jak nazwać
osobnika przypatrującego się opisanej wyżej sytuacji, wręcz czyhającego na
potknięcie się przypadkowego przechodnia, kierowcy z grupą inwalidzką, czy
staruszki handlującej szczypiorkiem z własnego ogródka? Widać takim „Funkcjonariuszom”
jest wszystko jedno komu przy pomocy mandatów zabierają ostatnie grosze. Zadziwiające jest to, że w przypadku krewkich
łotrów i szalejących chuliganów patrole
strażników zachowują zadziwiającą wstrzemięźliwość w działaniu... czasem nawet udają, że nie widzą co się dzieje i odjeżdżają z miejsca gdzie dochodzi do aktów przemocy. Biedni funkcjonariusze… mają taką stresująca
pracę więc może dajmy im zgodę na pałowanie tych ludzi do których mają śmiałość?
A co tam… niechby taki strażnik miejski ulżył sobie tłukąc bezradną babcię, ślepca
czy mającego problemy z poruszaniem inwalidę…
Zatem wy tam… mądrale od przepisów bierzcie się do roboty… biedny
strażnik w dwuosobowym patrolu czyha za rogiem… i czeka na wasz znak…