Link do bloga pt. Poezja, którą da się czytać

Poniżej zamieszczam link do mojego wcześniejszego bloga pt. Poezja, która da się czytać...

http://moja-poezja-proza.blogspot.com

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Głupota reklamowa czy już debilizm

Tak się złożyło,  a  wynika to z polityki naszego kraju, że z konieczności pracuję w handlu. W związku z tym faktem, każdego dnia powszedniego mam styczność z wieloma ludźmi wśród których są moi stali klienci, znajomi, nieznajomi i każdy kto ma chęć zajrzeć do mojego sklepiku. Grupa tych ludzi jest mocno zróżnicowana pod względem własnych potrzeb, wieku, intelektu, mądrości, zapatrywań politycznych, religijnych  i obyczajności.  Choć trudno w to uwierzyć, niewielu z nich przychodzi  ponieważ wie czego potrzebuje i co chce kupić. Ci wchodzą, do sklepiku, witają się, proszą o to czy tamto, płacą należność i podziękowawszy wychodzą. Inni zaliczani do grona znajomych wpadają przywitać się, pogadać, czasem wyżalić ze swoich kłopotów i zmartwień. Kolejni to grupa wrodzonych frustratów o cechach zrzędy, którzy zawsze i na wszystko narzekają i psioczą. Następna całkiem spora grupa to prostacy ociężali umysłowo, którzy wykazują cechy debilizmu. Niczego nie rozumieją, nie wiedzą precyzyjnie co chcą kupić i po co w ogóle weszli do mojego sklepiku. Brak im wyobraźni i zmysłu praktycznego… o inteligencji nawet nie wspominam bo z rozmów wnioskuję, że stoją poza dolną granica testu na inteligencję. Z uwagi na wyżej wymienione cech nie potrafią sprecyzować jaką chcą kupić np. żarówkę. Na moje pytania o cechy techniczne żądanego przedmiotu irytują się i złoszczą zarzucając mi nachalność i brak profesjonalizmu przynależnego sprzedawcy. Prym w tym przedziale niestety wiodą kobiety. Oto jeden z wielu przykładów: Wchodzi wyelegantowana kobieta i zanim doszła do lady informuje mnie, że chce kupić żarówkę.
   - Jaka to ma być żarówka – pytam by zawęzić szeroki asortyment w tej materii.
   - Jak to jaka żarówka – dziwi się niezmiernie kobieta.
   - No wie pani… ile ma mieć Watt – mówię uprzejmie.
   - Co z pana za sprzedawca skoro nie wie pan jaka jest żarówka – próbuje mnie ośmieszyć.
   - Wiem co to jest i jak wygląda żarówka – zapewniam poirytowany.
   - No… żarówka… taka co świeci – doprecyzowała paniusia.
   - Prócz wattażu żarówki mają jeszcze gwint do wkręcania w oprawkę… może przypadkiem wie pani jakiej grubości jest ten gwint – ironizuję bo powoli tracę cierpliwość i spokój.
   - Co mi tu pan zadaje takie trudne pytania – fuknęła na mnie zza lady.
   - Trudne pytania? Po prostu dociekam bo muszę coś wiedzieć by sprzedać pani właściwą żarówkę.
   - Wszystkie żarówki są właściwe – odparła z nutką sarkazmu.
Usłyszawszy taką odpowiedź ręce mi opadły a w moim środku zaczęło się gotować co oznaczało, że długo nie wytrzymam i jak para buchnie to damulce oberwie się  nie tylko za jej infantylną głupotę.
   - Czerwona może być – zapytałem kipiąc ironią.
   - O tak, może być – nareszcie wyrzekła coś konkretnego.
Podszedłem do regału z żarówkami, wziąłem 15 –to wattową przezroczystą ale w czerwonym opakowani i kładąc na ladzie tuż przed jej dłonią podałem cenę do zapłaty.  Zadowolona klientka podała mi pieniądze i opuściła mój sklep bez dodatkowych idiotycznych pytań.
Jak wszyscy wiemy Unia zabroniła produkować także w Polsce wszelkiego rodzaju żarówek żarowych, których używaliśmy przez wiele lat bez problemu. Teraz mamy drogie energooszczędne żarówki Unijne działające na bazie rtęci choć rtęć jest trująca… Poza tym żarówki na jej bazie są szeroko reklamowane a  produkcja termometrów rtęciowych zabroniona. Nie bardzo rozumiem troskę Unii o zdrowie Polaków bo skoro w żarówkach energooszczędnych rtęć nie jest szkodliwa  to dlaczego ta sama rtęć szkodliwa jest w termometrach? No cóż… widać mądrość przepisów  Unijnych nie wynika z mądrości tylko z punktu siedzenia… im wyżej siedzi decydent, tym głupsze przepisy tworzy.
Polak nie byłby Polakiem gdyby nie potrafił znaleźć wyjścia z każdej sytuacji. Szczególnie głupiej  na którą równie głupio odpowiada ale skutecznie bo obchodząc sprytnie przepisy bezproblemowo osiąga swoje cele.  W związku z tym wymyślił, że skoro napisze na opakowaniu informację o przeznaczeniu produktu, którego nie ujęli w zakazie Unijni cwaniacy to będzie mógł spokojnie produkować zakazany towar, dalej zarabiać a co najważniejsze nie straci kolejnego zakładu pracy. Teraz na opakowaniu widnieją napisy ostrzegawcze: żarówka przeznaczona jest do oświetlenia ulicznego. Albo: żarówka do  podświetlania roślin. Można też tak: żarówka wstrząsoodporna. Widziałem też taki napis: żarówka tylko do oświetlania sygnalizacji ulicznej.  Tak więc powiedzonko: Polak to potrafi sprawdza się w swojej skuteczności w całej rozciągłości tematu. Można by jeszcze pisać, że żarówka do oświetlania piwnicy, strychu, albo chomika mieszkającego w akwarium. Ale głupota Unijna nijak się ma do głupoty Polaków. Przychodzą do mnie osoby o „wybitnej” inteligencji. Pytają czy są normalne żarówki… Zgodnie z prawdą mówię, że są wiec proszą o taką. Podaję na przykład żarówkę przeznaczoną niby do oświetlenia ulicznego. Klient ogląda opakowanie, czyta zawzięcie maciupkie literki i mówi, że takiej  żarówki nie chce bo to jest żarówka na ulicę. Pytam klienta czym się różni żarówka świecąca na ulicy od tej świecącej w domu, ale nie potrafi mi odpowiedzieć tylko opuszcza sklep nie kupiwszy żarówki. Podobnie jest gdy podaję żarówkę do niby oświetlenia roślinek.  W tym przypadku klientka poszła z żarówką do domu jednak wróciła  po godzinie zwrócić mi zakup:
   - Proszę pana chcę zwrócić tę żarówkę bo wnuczek powiedział mi, że ona nadaje się do świecenia w szklarni a nie do domu.
   - Tak pani wnuczek powiedział? To ma pani bardo „mądrego” wnuczka – odparłem złośliwie.
   - O tak… chłopak chodzi do szkoły i uczy się już kilka lat – wyznała mi zadowolona.

Nie chcąc wchodzić z babcią w głębszą dyskusję zwróciłem pieniądze, odebrałem żarówkę do podświetlania roślin a sam mocno zesłabiony wnuczka intelektem osunąłem się cicho na krzesło. Siedząc swobodnie dumałem nad ludzką głupotą ale nie znalazłem odpowiedzi.  Starszych ludzi nawet rozumiem i rozgrzeszam ale młodzi, wykształceni o nowym światopoglądzie z takim przebłyskiem logiki tylko mnie osłabiają. Po wyjściu skołowanej babci ze sklepu odetchnąłem z wielką ulgą i natychmiast poprosiłem Opaczność o ochronę przed takimi klientami… ale chyba nie posłuchała bo ciągle nawiedzają mnie klienci o podobnym intelekcie…. ja zaś siedząc zesłabiony na krześle zadaję sobie ciągle to samo pytanie: Głupota to reklamowa, czy już postępujący debilizm narodowy…?!