Tak się złożyło, a
wynika to z polityki naszego kraju, że z konieczności pracuję w handlu.
W związku z tym faktem, każdego dnia powszedniego mam styczność z wieloma
ludźmi wśród których są moi stali klienci, znajomi, nieznajomi i każdy kto ma
chęć zajrzeć do mojego sklepiku. Grupa tych ludzi jest mocno zróżnicowana pod
względem własnych potrzeb, wieku, intelektu, mądrości, zapatrywań politycznych,
religijnych i obyczajności. Choć trudno w to uwierzyć, niewielu z nich
przychodzi ponieważ wie czego potrzebuje
i co chce kupić. Ci wchodzą, do sklepiku, witają się, proszą o to czy tamto,
płacą należność i podziękowawszy wychodzą. Inni zaliczani do grona znajomych
wpadają przywitać się, pogadać, czasem wyżalić ze swoich kłopotów i zmartwień.
Kolejni to grupa wrodzonych frustratów o cechach zrzędy, którzy zawsze i na
wszystko narzekają i psioczą. Następna całkiem spora grupa to prostacy ociężali
umysłowo, którzy wykazują cechy debilizmu. Niczego nie rozumieją, nie wiedzą
precyzyjnie co chcą kupić i po co w ogóle weszli do mojego sklepiku. Brak im
wyobraźni i zmysłu praktycznego… o inteligencji nawet nie wspominam bo z rozmów
wnioskuję, że stoją poza dolną granica testu na inteligencję. Z uwagi na wyżej
wymienione cech nie potrafią sprecyzować jaką chcą kupić np. żarówkę. Na moje
pytania o cechy techniczne żądanego przedmiotu irytują się i złoszczą
zarzucając mi nachalność i brak profesjonalizmu przynależnego sprzedawcy. Prym
w tym przedziale niestety wiodą kobiety. Oto jeden z wielu przykładów: Wchodzi
wyelegantowana kobieta i zanim doszła do lady informuje mnie, że chce kupić
żarówkę.
- Jaka to
ma być żarówka – pytam by zawęzić szeroki asortyment w tej materii.
- Jak to
jaka żarówka – dziwi się niezmiernie kobieta.
- No wie
pani… ile ma mieć Watt – mówię uprzejmie.
- Co z
pana za sprzedawca skoro nie wie pan jaka jest żarówka – próbuje mnie
ośmieszyć.
- Wiem co
to jest i jak wygląda żarówka – zapewniam poirytowany.
- No…
żarówka… taka co świeci – doprecyzowała paniusia.
- Prócz
wattażu żarówki mają jeszcze gwint do wkręcania w oprawkę… może przypadkiem wie
pani jakiej grubości jest ten gwint – ironizuję bo powoli tracę cierpliwość i
spokój.
- Co mi
tu pan zadaje takie trudne pytania – fuknęła na mnie zza lady.
- Trudne
pytania? Po prostu dociekam bo muszę coś wiedzieć by sprzedać pani właściwą
żarówkę.
-
Wszystkie żarówki są właściwe – odparła z nutką sarkazmu.
Usłyszawszy taką odpowiedź ręce mi opadły a w moim
środku zaczęło się gotować co oznaczało, że długo nie wytrzymam i jak para
buchnie to damulce oberwie się nie tylko
za jej infantylną głupotę.
- Czerwona
może być – zapytałem kipiąc ironią.
- O tak,
może być – nareszcie wyrzekła coś konkretnego.
Podszedłem do regału z żarówkami, wziąłem 15 –to
wattową przezroczystą ale w czerwonym opakowani i kładąc na ladzie tuż przed
jej dłonią podałem cenę do zapłaty.
Zadowolona klientka podała mi pieniądze i opuściła mój sklep bez
dodatkowych idiotycznych pytań.
Jak wszyscy wiemy Unia zabroniła produkować także
w Polsce wszelkiego rodzaju żarówek żarowych, których używaliśmy przez wiele
lat bez problemu. Teraz mamy drogie energooszczędne żarówki Unijne działające
na bazie rtęci choć rtęć jest trująca… Poza tym żarówki na jej bazie są szeroko
reklamowane a produkcja termometrów
rtęciowych zabroniona. Nie bardzo rozumiem troskę Unii o zdrowie Polaków bo
skoro w żarówkach energooszczędnych rtęć nie jest szkodliwa to dlaczego ta sama rtęć szkodliwa jest w termometrach?
No cóż… widać mądrość przepisów Unijnych
nie wynika z mądrości tylko z punktu siedzenia… im wyżej siedzi decydent, tym
głupsze przepisy tworzy.
Polak nie byłby Polakiem gdyby nie potrafił
znaleźć wyjścia z każdej sytuacji. Szczególnie głupiej na którą równie głupio odpowiada ale
skutecznie bo obchodząc sprytnie przepisy bezproblemowo osiąga swoje cele. W związku z tym wymyślił, że skoro napisze na
opakowaniu informację o przeznaczeniu produktu, którego nie ujęli w zakazie
Unijni cwaniacy to będzie mógł spokojnie produkować zakazany towar, dalej
zarabiać a co najważniejsze nie straci kolejnego zakładu pracy. Teraz na
opakowaniu widnieją napisy ostrzegawcze: żarówka przeznaczona jest do
oświetlenia ulicznego. Albo: żarówka do podświetlania
roślin. Można też tak: żarówka wstrząsoodporna. Widziałem też taki napis:
żarówka tylko do oświetlania sygnalizacji ulicznej. Tak więc powiedzonko: Polak to potrafi
sprawdza się w swojej skuteczności w całej rozciągłości tematu. Można by
jeszcze pisać, że żarówka do oświetlania piwnicy, strychu, albo chomika
mieszkającego w akwarium. Ale głupota Unijna nijak się ma do głupoty Polaków.
Przychodzą do mnie osoby o „wybitnej” inteligencji. Pytają czy są normalne
żarówki… Zgodnie z prawdą mówię, że są wiec proszą o taką. Podaję na przykład
żarówkę przeznaczoną niby do oświetlenia ulicznego. Klient ogląda opakowanie,
czyta zawzięcie maciupkie literki i mówi, że takiej żarówki nie chce bo to jest żarówka na ulicę.
Pytam klienta czym się różni żarówka świecąca na ulicy od tej świecącej w domu,
ale nie potrafi mi odpowiedzieć tylko opuszcza sklep nie kupiwszy żarówki.
Podobnie jest gdy podaję żarówkę do niby oświetlenia roślinek. W tym przypadku klientka poszła z żarówką do
domu jednak wróciła po godzinie zwrócić
mi zakup:
- Proszę
pana chcę zwrócić tę żarówkę bo wnuczek powiedział mi, że ona nadaje się do
świecenia w szklarni a nie do domu.
- Tak
pani wnuczek powiedział? To ma pani bardo „mądrego” wnuczka – odparłem
złośliwie.
- O tak…
chłopak chodzi do szkoły i uczy się już kilka lat – wyznała mi zadowolona.
Nie chcąc wchodzić z babcią w głębszą dyskusję
zwróciłem pieniądze, odebrałem żarówkę do podświetlania roślin a sam mocno
zesłabiony wnuczka intelektem osunąłem się cicho na krzesło. Siedząc swobodnie
dumałem nad ludzką głupotą ale nie znalazłem odpowiedzi. Starszych ludzi nawet rozumiem i rozgrzeszam
ale młodzi, wykształceni o nowym światopoglądzie z takim przebłyskiem logiki
tylko mnie osłabiają. Po wyjściu skołowanej babci ze sklepu odetchnąłem z wielką
ulgą i natychmiast poprosiłem Opaczność o ochronę przed takimi klientami… ale
chyba nie posłuchała bo ciągle nawiedzają mnie klienci o podobnym intelekcie….
ja zaś siedząc zesłabiony na krześle zadaję sobie ciągle to samo pytanie: Głupota
to reklamowa, czy już postępujący debilizm narodowy…?!