W
związku z tym, że człowiek wyposażony jest w mózg, a ten między innymi służy do myślenia, toteż w procesie
funkcjonowania charakteryzuje się tajemniczym pędem, parciem do poznawania wszechrzeczy na wielu
płaszczyznach istnienia. Nie ma żadnych wątpliwości, że ludzki mózg jest
częścią składową biologicznego organizmu, którym wydaje się sterować każda jednostka
posiadająca tenże twór. Jednak tak nie jest bo gdyby tak było, jakby wyglądało życie
ludzkiej populacji w przypadku leniwego człowieka, który miast wykorzystywać
intelektualne możliwości mózgu, z lenistwa ograniczyłby jego używanie tylko
do koniecznych funkcji życiowych
organizmu. Czyli do spania, jedzenia,
wydalania i stymulowania komórek ciała do wegetatywnego życia. W takim przypadku ludzkość skazana byłaby na
zagładę rozwoju umysłowego a to znaczy, że zatrzymałaby się w jednym stałym
punkcie na wiele pokoleń a może i tysiącleci. Trwałaby w tym miejscu aż do momentu kiedy jakaś zbuntowana
jednostka wyłamałaby się ze schematu totalnego lenistwa umysłowego i po prostu
zaczęła myśleć. Natura jakby
przewidziała taką ewentualność i dlatego rozum podlega innej sile sterującej…
czyli coś, lub ktoś bliżej nieznany trzyma nad nim władzę i jest odpowiedzialny
za proces myślenia. Przy czym działanie niewidzialnego sterownika charakteryzuje się zdolnością podświadomego
impulsowania, czyli przymuszania do wybiegającego daleko w przód myślenia każdego
kto jest posiadaczem rozumu. Za sprawą tej siły napędowej nosiciele mózgów ciągle
czegoś poszukają, ciągle do czegoś dążą, myślą, dociekają, prą w coraz to głębsze tematy,
podejmują coraz trudniejsze wyzwania,
znajdują nowe rozwiązania. Dzięki permanentnemu parciu do przodu, mózg może się
rozrastać, rozwijać, odkrywać nowe tajemnice otaczającego nas świata. Bezustannie
ewoluować, wzbogacać potencjał myślowy i usprawniać wszystkie procesy myślowe.
A co najdziwniejsze nikt nie docieka i nie pyta dlaczego tak się dzieje. Nikt
nie zadaje pytania dlaczego myśl prze do przodu i po co? Czy słusznie tworzy
coś co po pewnym czasie zostanie wyparte inną nowszą myślą. Osoba myśląca nie
zastanawia się nad pojawianiem takich
czy innych myśli… ot tak machinalnie, słucha
podszeptów myśli i już.
Na tej podstawie można zgłębiać wiedzę jawną, tajną i niepojętą . Można rozważać
realistycznie i abstrakcyjnie każde zagadnienie. Zatem mogą to być obszerne
tematy zaistniałe w okresie naszego
życia ale i wykraczające poza nie. Można
doszukiwać się logiki we wszelkich zjawiskach naturalnych i paranormalnych i wątpić w nie. Można rozkładać je na czynniki pierwsze lub tylko
pojedyncze słowa - wyrazy, którymi my
ludzie posługujemy się w potocznej mowie. Możemy rozważać filozoficznie dlaczego są takie a nie inne,
dlaczego ktoś wcześniej nie wiadomo kto, kiedy i po co ustanowił takie słowo brzydkim,
wulgarnym i niecenzuralnym a inne słowo pięknym i mile widzianym składnikiem
ludzkiej mowy… Dlaczego takie podziały powstają w społeczeństwie już wiemy…
może nie wszyscy wiemy, ale bez wątpienia wiedzą ci, którzy mają otwarte, dociekliwe
i błyskotliwe umysły.
Nie wiem jak dawno temu prof.
Miodek poddał rozważaniom uznane publicznie za wulgarne słowo określające
kobietę lekkich obyczajów czyli słowo o brzmieniu kurwa. Inny prof. Dr.hab.Max
zrobił wykład na temat słowa dupa, ja zaś nadzwyczajnie zwyczajny myśliciel,
poeta, satyryk i prozaik faktu zajmę się słowem o brzmieniu skurwysyn.
Prawdę mówiąc w obecnych czasach rzeczony skurwysyn stał się mniej
popularny ale w czasach mojej młodości czyli mniej więcej 50 lat temu miał wielkie
znaczenie i rangę większą niż uniwersalna kurwa prof. Miodka. Nie mam pojęcia
skąd się wzięła taka popularność tego określenia, ale trzeba dobitnie i
otwarcie powiedzieć, że skurwysyn był wszechmocny i wszechobecny. Stosowało się
go w każdym temacie, w każdej sytuacji i czasie, i nikt nie zadawał pytania jak
to możliwe, że jest niekwestionowanym wzorcem do określania różnych sytuacji i
zdarzeń. Był obecny przy bólu, zachwycie, zdenerwowaniu, złości, furii, czułości,
ekstazie, zwinności czy lenistwa. Skurwysyn był niezastąpiony przy określania
czynności jak: grania, biegania, bicia, spania. Do wszystkich tych czynności
wystarczyło dodać magiczne słowo
skurwysyn i wszystko było jasne i zrozumiałe, i tak jeśli ktoś długo spał
mówił: wyspałem się jak skurwysyn, jeśli przemęczył się bieganiem wyrażał ten
stan tak: padłem jak skurwysyn. Tenże skurwysyn był niezawodny przy wyrażaniu
stanów biologicznych więc jeśli ktoś był głodny zwykł mawiać: jestem głodny jak
skurwysyn, gdy się przejadł informował, że najadł się jak skurwysyn. Także gdy
był pijany mówił: zalałem się jak skurwysyn, czy wyrażał stan po przepiciu: mam
kaca jak skurwysyn. Skurwysyn był obecny w szpitalach, szkołach, w urzędach i
sklepach. Uderzywszy się w nogę czy jakąkolwiek inna część ciała i ból był
niesamowicie nieznośny delikwent zwykle
wykrzykiwał: O kurwa ale się walnąłem… boli mnie jak skurwysyn. Skurwysyn był
też wyznacznikiem uczuć: więc mawiało się: zakochał się jak skurwysyn,
nienawidził jak skurwysyn, cieszył się jak skurwysyn, był zły jak skurwysyn… Przy
czym przeciwieństwa były zaskakujące i niepojęte bo jak tu wyrobić sobie obraz
skurwysyna w obliczu tak drastycznych przeciwstawień: Piękny jak skurwysyn,
brzydki jak skurwysyn, raduje się jak skurwysyn, smutny jak skurwysyn. Używało
się też skurwysyna w określaniu karnacji skóry, wzrostu, wagi czy koloru włosów
np. rudy jak skurwysyn lub w sytuacji przy wypadających włosach: łysy jak
skurwysyn…. ale i przy określaniu smaków, słodki, gorzki, kwaśny czy mdły bez
skurwysyna nie dawałby pełnego obrazu. Spośród wielu już wymienionych przypadków
skurwysyn był także stosowany jako określenie maksymalnego zachwytu czy piękna
więc często mówiło się poderwałem
panienkę piękną jak skurwysyn lub zauroczyłem się jak skurwysyn. Mógł też
wyrażać formę lenistwa i jeśli komuś nie chciało się cokolwiek robić mawiał: nie chce mi się jak skurwysyn, albo w
przypadku nie wykonywania żadnych czynności leżący leń mówił: dobrze mi jak
skurwysyn.
Po bliżej nie określonym czasie skurwysyn nabrał niesamowitego
znaczenia. Każdego kto miał okazję zetknąć się z tym określeniem nie trzeba
było objaśniać w pewnych wymienianych w rozmowie czynnościach. Wystarczyło
powiedzieć: harowałem jak skurwysyn i nikt nie miał już wątpliwości, że tenże
pracował długo, intensywnie, szybko, dokładnie i przez wiele godzin. Dzięki
skurwysynowi ludzie oszczędzali czas i unikali zbędnego paplanie jęzorem… bo
nie trudno sobie wyobrazić ile czasu by zajęło opisywanie wszystkich czynności
związanych z długo wykonywaną i mozolną pracą… Zamiast wielu opisów i barwnych
zdań odnoszących się do danej czynności wystarczyło tylko powiedzieć: najadłem
się jak skurwysyn lub napracowałem się jak skurwysyn i wszyscy dokładnie wiedzieli
jak czuje się żarłok i w jakim stanie fizycznym jest pracownik, ile godzin
pracował i ile trudu go ta praca kosztowała itd. Zatem może zostawmy na boku cenzurę tego słowa
i przywróćmy skurwysyna do życia by nam służył i skracał skutecznie rozlazłość
wyrazową naszej mowy i bynajmniej nie chodzi mi tu o potocznie nielubianego
skurwysyna, który to termin określa osobę urodzoną z matki lekkich obyczajów…
pospolicie zwaną kurwą. Zatem dbajmy o skurwysynów bo chociaż w opinii ludzi ustanawiających
zasady społeczne (z wiadomych przyczyn) są ogólnie potępiani to jednak trzeba
obiektywnie przyznać, że posiadają niezwykłe właściwości i moc adaptacyjną
języka polskiego… a więc są nam potrzebni… Dziękuję za uwagę.
Nadzwyczajnie zwyczajny
myśliciel, poeta, satyryk i prozaik faktu
Bogdan Adam Chmielewski