Link do bloga pt. Poezja, którą da się czytać

Poniżej zamieszczam link do mojego wcześniejszego bloga pt. Poezja, która da się czytać...

http://moja-poezja-proza.blogspot.com

czwartek, 5 lipca 2012

Miłość, chciwość i nieodpowiedzialność


W tym poście chciałbym podzielić się z wami krótkim opisem wyjętym z życia pewnej, znanej mi osobiście rodziny. Na uwagę zasługuje fakt, że w tą historię zostali wplątani nieuczciwością beztroskich hodowców rasowych psów, którzy żerując na niewiedzy i zaufaniu zwykłych miłośników psich czworonogów z pobudek cyniczno materialnych sprzedają zwierzęce buble jako wspaniałe i pełnowartościowe okazy. Otóż kilka lat temu syn tego małżeństwa, kierując się uczuciem do partnerki postanowił kupić i podarować jej w prezencie wspaniałego pieska rasy  Buldog Angielski. Z tym mocnym postanowieniem udał się do hodowcy psów posiadającego certyfikat i nabył szczeniaka opatrzonego w świadectwo potwierdzające jego czystość rasy czyli rodowód. Piesek z nadania hodowcy ma na imię Korek jednak ci ludzie nazwali go Florek. Na początku szczeniak rósł normalnie, dokazywał, bawił się i jak przystało na zdrowego szczeniaczka wtykał nos wszędzie  gdzie tylko dało się go wetknąć.  Efektem wścibskości psiaka było dotkliwe pogryzienie go przez osy co zaowocowało wizytą u weterynarza, potem odczulaniem i kilkudniową rekonwalescencją. W zderzeniu z taką rzeczywistością szybko okazało się, że obowiązki opiekuńcze przerosły młodego nabywcę i jego dziewczynę, a Florek wylądował u jego rodziców w dwupokojowym mieszkaniu na III piętrze. Mój znajomy z małżonką myśleli, że na pogryzieniu przez osy kłopoty się skończą, ale życie lubi niespodzianki więc najgorsze miało dopiero nadejść. Tak więc po trzech miesiącach życia psiaka okazało się, że musi przejść operację prącia ponieważ jego narząd jest obrośnięty zbędną naroślą, a ta utrudnia mu skutecznie prawidłowe funkcjonowanie. Minęły kolejne trzy miesiące i jako półroczniak doznał paraliżu tylnych łap. Nieborak został zawieziony do lecznicy w której zlecono różne badania w tym prześwietlenie - wykazało ono, że paraliż jest efektem wady genetycznej polegającej na nie wykształceniu dwóch  kręgów lędźwiowych. Na podstawie tej diagnozy lekarze zalecili  uśpienie zwierzaka. Jako, że moi znajomi są ludźmi uczuciowymi nie mogli zaakceptować tej strasznej decyzji. A więc postanowili leczyć Florka do końca jego dni, ale to nie było takie łatwe, bo na skutek paraliżu utracił kontrolę nad swoimi potrzebami fizjologicznymi. Nie mając czucia kał i mocz oddawał gdzie popadnie toteż z konieczności higienicznych lokalu i estetyki ludzi, pies musiał być trzymany w dość obszernej klatce ustawionej w jednym z pomieszczeń ich mieszkania. Od tej pory rozpoczął się istny horror. Stojąca w mieszkaniu wielka klatka zajmowała sporo miejsca… do tego smród psich odchodów, których wypływu z racji paraliżu pies nie kontrolował, w ciągu dnia kilkakrotne mycie z nieczystości, nieprzespane noce, odpowiednie karmienie, ciągłe sprzątanie, kuracja sterydowa, wreszcie pampersy, których zużywał duże ilości, a to wszystko sprawiało, że leczenie Florka kosztowało ich dość pokaźną sumę pieniędzy. Po wstępnym obliczeniu okazało się, że wydatki całego leczenia urosły do wartości całkiem przyzwoitego samochodu osobowego. Minęły  kolejne trzy miesiące i zwierzak zaczął samodzielnie chodzić… nawet przejął kontrolę nad wydalaniem, ale nie do końca bo chodząc gubi kropelki moczu… Florek jest pupilem dzieci na całym osiedlu i ich oczkiem w głowie. Wizualnie wygląda normalnie i całkiem zdrowo jednak to złudne wrażenie bo z racji upośledzenia kręgosłupa lędźwiowego musi być wizytowany lekarsko w celu porannego odsikania. Niestety w tej czynności musi pomagać mu lekarz. Florek żyje dzięki wielkiemu sercu, miłości, determinacji i cierpliwości dwojga wspaniałych ludzi, natomiast poświęcenie lekarza weterynarii sprawia, że życie z  pupilem stało się dla nich całkiem znośne. Od początku choroby psa, jego opiekun medyczny Pan Przemysław D. każdego ranka przychodzi bezinteresownie do swojego „pacjenta”. Ten cudowny człowiek pomaga Florkowi pozbyć się nagromadzonego w pęcherzu moczu zanim wyśle swoje dzieci do szkoły. Miło jest wiedzieć, że są tacy wspaniali ludzie na Świecie, bo w przeciwieństwie do nich niemiłe jest nawet przelotne zerknięcie na twarze hodowców psów rasowych zwłaszcza, że bez sumienia i odpowiedzialności karnej produkują kalekie zwierzęta, sprzedają je za słone pieniądze jako normalne czyli takie, które spełniają wymogi świadectwa rodowodowego. W ten sposób narażają potencjalnego nabywcę na ogromne straty  finansowe i odbierają prawo do sprzedaży szczeniaków pochodzących z takiego miotu. O stratach moralnych właścicieli takich psów nawet nie wspomnę bo straty finansowe poniesione za długoletnie leczenie pupila są tak wielkie, że biją na łeb wszystkie inne.
Na zakończenie chcę powiedzieć, że kupno psa jest odpowiedzialną decyzją przyszłego nabywcy. Żaden zwierzak rasowy czy nierasowy nie jest zabawką i nie można go wyrzucać ani uśmiercać gdy staje się niewygodnym kłopotem w rodzinie. Zwłaszcza w chorobie trzeba otoczyć go specjalną troską i opieką, chociażby na zasadzie tej oczywistej prawdy, że pies nas nie opuści nawet gdy będziemy trędowaci. Pragnę także uczulić kupujących milusie czworonogi na nieuczciwych hodowców. Pamiętajcie, że możecie tak jak moi znajomi zostać oszukani przez nieuczciwego producenta zwierząt... a wtedy jaką podejmiecie decyzję? W każdym z takich przypadków macie dwa wyjście: albo obciążycie swoje sumienie zastrzykiem z pawulonu… albo poniesiecie wysokie koszty długoletniego leczenia swojego pupila i  zachowacie czyste sumienie… wybór należy do Was!