W tym poście chciałbym podzielić się z wami krótkim opisem
wyjętym z życia pewnej, znanej mi osobiście rodziny. Na uwagę zasługuje fakt,
że w tą historię zostali wplątani nieuczciwością beztroskich hodowców rasowych
psów, którzy żerując na niewiedzy i zaufaniu zwykłych miłośników psich
czworonogów z pobudek cyniczno materialnych sprzedają zwierzęce buble jako
wspaniałe i pełnowartościowe okazy. Otóż kilka lat temu syn tego małżeństwa,
kierując się uczuciem do partnerki postanowił kupić i podarować jej w prezencie
wspaniałego pieska rasy Buldog Angielski. Z tym mocnym postanowieniem
udał się do hodowcy psów posiadającego certyfikat i nabył szczeniaka
opatrzonego w świadectwo potwierdzające jego czystość rasy czyli rodowód.
Piesek z nadania hodowcy ma na imię Korek jednak ci ludzie nazwali go Florek.
Na początku szczeniak rósł normalnie, dokazywał, bawił się i jak przystało na
zdrowego szczeniaczka wtykał nos wszędzie gdzie tylko dało się go
wetknąć. Efektem wścibskości psiaka było dotkliwe pogryzienie go przez
osy co zaowocowało wizytą u weterynarza, potem odczulaniem i kilkudniową
rekonwalescencją. W zderzeniu z taką rzeczywistością szybko okazało się, że
obowiązki opiekuńcze przerosły młodego nabywcę i jego dziewczynę, a Florek
wylądował u jego rodziców w dwupokojowym mieszkaniu na III piętrze. Mój znajomy
z małżonką myśleli, że na pogryzieniu przez osy kłopoty się skończą, ale życie
lubi niespodzianki więc najgorsze miało dopiero nadejść. Tak więc po trzech
miesiącach życia psiaka okazało się, że musi przejść operację prącia ponieważ
jego narząd jest obrośnięty zbędną naroślą, a ta utrudnia mu skutecznie
prawidłowe funkcjonowanie. Minęły kolejne trzy miesiące i jako półroczniak
doznał paraliżu tylnych łap. Nieborak został zawieziony do lecznicy w której zlecono
różne badania w tym prześwietlenie - wykazało ono, że paraliż jest efektem wady
genetycznej polegającej na nie wykształceniu dwóch kręgów lędźwiowych. Na
podstawie tej diagnozy lekarze zalecili uśpienie zwierzaka. Jako, że moi
znajomi są ludźmi uczuciowymi nie mogli zaakceptować tej strasznej decyzji. A
więc postanowili leczyć Florka do końca jego dni, ale to nie było takie łatwe,
bo na skutek paraliżu utracił kontrolę nad swoimi potrzebami fizjologicznymi.
Nie mając czucia kał i mocz oddawał gdzie popadnie toteż z konieczności
higienicznych lokalu i estetyki ludzi, pies musiał być trzymany w dość
obszernej klatce ustawionej w jednym z pomieszczeń ich mieszkania. Od tej pory
rozpoczął się istny horror. Stojąca w mieszkaniu wielka klatka zajmowała sporo
miejsca… do tego smród psich odchodów, których wypływu z racji paraliżu pies
nie kontrolował, w ciągu dnia kilkakrotne mycie z nieczystości, nieprzespane
noce, odpowiednie karmienie, ciągłe sprzątanie, kuracja sterydowa, wreszcie
pampersy, których zużywał duże ilości, a to wszystko sprawiało, że leczenie
Florka kosztowało ich dość pokaźną sumę pieniędzy. Po wstępnym obliczeniu
okazało się, że wydatki całego leczenia urosły do wartości całkiem przyzwoitego
samochodu osobowego. Minęły kolejne trzy miesiące i zwierzak zaczął
samodzielnie chodzić… nawet przejął kontrolę nad wydalaniem, ale nie do końca
bo chodząc gubi kropelki moczu… Florek jest pupilem dzieci na całym osiedlu i
ich oczkiem w głowie. Wizualnie wygląda normalnie i całkiem zdrowo jednak to złudne
wrażenie bo z racji upośledzenia kręgosłupa lędźwiowego musi być wizytowany
lekarsko w celu porannego odsikania. Niestety w tej czynności musi pomagać mu
lekarz. Florek żyje dzięki wielkiemu sercu, miłości, determinacji i
cierpliwości dwojga wspaniałych ludzi, natomiast poświęcenie lekarza
weterynarii sprawia, że życie z pupilem stało się dla nich całkiem
znośne. Od początku choroby psa, jego opiekun medyczny Pan Przemysław D.
każdego ranka przychodzi bezinteresownie do swojego „pacjenta”. Ten cudowny człowiek
pomaga Florkowi pozbyć się nagromadzonego w pęcherzu moczu zanim wyśle swoje
dzieci do szkoły. Miło jest wiedzieć, że są tacy wspaniali ludzie na Świecie,
bo w przeciwieństwie do nich niemiłe jest nawet przelotne zerknięcie na
twarze hodowców psów rasowych zwłaszcza,
że bez sumienia i odpowiedzialności karnej produkują kalekie zwierzęta,
sprzedają je za słone pieniądze jako normalne czyli takie, które spełniają
wymogi świadectwa rodowodowego. W ten sposób narażają potencjalnego nabywcę na
ogromne straty finansowe i odbierają prawo do sprzedaży szczeniaków
pochodzących z takiego miotu. O stratach moralnych właścicieli takich psów
nawet nie wspomnę bo straty finansowe poniesione za długoletnie leczenie pupila
są tak wielkie, że biją na łeb wszystkie inne.
Na zakończenie chcę powiedzieć, że kupno psa jest
odpowiedzialną decyzją przyszłego nabywcy. Żaden zwierzak rasowy czy nierasowy
nie jest zabawką i nie można go wyrzucać ani uśmiercać gdy staje się
niewygodnym kłopotem w rodzinie. Zwłaszcza w chorobie trzeba otoczyć go
specjalną troską i opieką, chociażby na zasadzie tej oczywistej prawdy, że pies
nas nie opuści nawet gdy będziemy trędowaci. Pragnę także uczulić kupujących
milusie czworonogi na nieuczciwych hodowców. Pamiętajcie, że możecie tak jak moi
znajomi zostać oszukani przez nieuczciwego producenta zwierząt... a wtedy jaką
podejmiecie decyzję? W każdym z takich przypadków macie dwa wyjście: albo
obciążycie swoje sumienie zastrzykiem z pawulonu… albo poniesiecie wysokie
koszty długoletniego leczenia swojego pupila i zachowacie czyste
sumienie… wybór należy do Was!